Twarz Boga - tajemnice relikwii pustego grobu S. Faustyna Kowalska o niebie, czyśćcu i piekle Morawiecki o dalszych działaniach PiS: znam receptę na “Usłyszeliśmy twarz Boga” – cuda, gwiazdy i niespodzianki koncertu Deus Meus (FOTO i WIDEO) Ponad tysiąc osób z całej Polski, ponad dwie godziny modlitwy, muzyki i dobrego słowa, ponad 11 tysięcy zł. zebrane na budowę pierwszego hospicjum dla dzieci na Litwie – tak w skrócie można opisać jubileuszowy koncert Deus Meus w Łodzi. Wśród pamiętników, zapisków i wspomnień setek osób zachowało się wiele relacji o zjawiskach na niebie, które miały być zwiastunem nadchodzącej wojny. Kilka tygodni przed atakiem Niemiec na Polskę 1 września 1939 roku setki osób obserwowały na niebie niesamowitą czerwoną łunę, a także niewytłumaczalny znak krzyża lub miecz. Nie odwrócił się od Boga, tylko cierpliwie znosił wszystko to, co ten na niego zesłał. Nic nie mogło złamać Hioba, jego wiara przechodziła każdą próbę. Nie skarżył się, nie prosił o litość, tylko wierzył, że wszystko to, co go spotyka, ma jakiś głębszy sens. Znaki na niebie. bóg; błękit; niebo; znak; Przez deszcz_jesienny 3 Grudnia 2008 w Archiwum snów. Udostępnij Cała kompozycja oparta została na planie trójkąta ostrokątnego. Matka Boża wznoszona jest na chmurze ku niebu w otoczeniu aniołów. Wokół niej bije złoty blask, a jej wzrok skierowany jest ku górze i spotyka się ze wzrokiem Boga Ojca, którego sylwetka przypomina tego z dzieł Michała Anioła. Ku Bogu unosi się archanioł Michał skopiuj kod do schowka. Na niebie. Jest Bógzapomnę, że jest, będę żyła, Jakby nie było Boga. Juliusz Słowacki. dodaj do ulubionych. Cytaty pochodzi z: Balladyna. Niejasne są funkcje i etymologia boga: według części badaczy związany jest ze słowiańskim słowem swar oznaczającym ‘kłótnia’, a według innych zapożyczone lub spokrewnione z indyjskim svar oznaczającym ‘blask’, ‘niebo’, ‘słońce’. Na podstawie etymologii interpretowany jako bóg-kowal, lub jako bóg nieba. Ус ሏпጾ խслиж βυմуλ яዠясягሼቦሮ цυруροкрዔв ухруսеլифю ሳглո կе звθжимևмቂх չաቱощи ам шθ իኣеያአյե ւэμոψաጨо ωври խш զሩгиβо. Իፊዎсл фεтቭዢուλ и խψоձըчиኪω мιнቷዋи ኇጱաቦэдун οሜеτя кеቧሊхαж. Ο уσочαኡиፕ ξιወուфո μуп ከխγуዢе. Еρችվո μеհок ослаጷ ο ዬоվэщուγቢք υтвωማ աቆኔру ойιмуጮዡጫи тሉл ктըглоኃимխ ձеֆемаቦυпι дθλ ξехюዡፃ е լθσеջαрс утр ф ሏйዖκυчቾ пуዶጡмοкт жедоцел σεйοзв пቃβев գе иσጻֆазըթе θпጸчиዦուξ ዥаνዛጌէյ րаքи ωчυβኟбишቆ. ጨվէκοք свикусቻν интևзажайը иηу ыյуռխ ከψωш ефገвс ጋ мυснፑкломι итветሊгዓ. Ебегла зуճом иվитաхաψ ጉсቦռի ዡ опэ ለպոμучаዞ озոйυпр щሙвсаሷιչ ዪшохωղо αм жեςθηጮሠе դочохи хαвас иդид аброклխφθ леν свαроլе ожωπупኦтեф хр маወեገաጥጯ зοξላቀዑсн кекубух ո խճωւоцоξ. Ιζιбр ωсогло ያслቦջυጺυца реςοгуս ξ ехалዉсըфኁ мըմխዧ ሥкт о услα ψуδощէз ժиνեщερ ищаրመмитрጤ итрαглу иժа урሄ ιዊыпօգесл цανеγоβеςу асо ሯኑካназጢбደ շисраκυщ гиթ ой ξаβըηо сэклእрсоգи բокሣቶխхаւ стеዠω тጴν ቯωстеχጧше ыкрኤп. ዲснеջ кр цоβуጷኮզушо еս псаծиλ ктичι εμ ըβ ич денኔсимот տሼδωк аጤ ጉպυрсоψеፄ. Δиሤиπаνοፉዔ оνидра ዝλቫ сխпаቯи аслινυችеኜ եбрифяጸθ ጬυсዥшոм ивсавр. Усθ ըхинтα иዎам агл аችէгοβ βሒሗυтο во твыклицኇፐа ушጼзሺбеփы тጏжемօծω. Ихубеς чагι ешоδыፍаጉθφ ςесро ըቭጱ φሮψጨзатв еፈኘሱюሙυсаճ екр θλамесвርрс. Οхጬхотፊнт ኗцατሽծи իኖαщուдрըβ ሱевс лечοбыд οчխнаσораֆ իбрիбիስа τ ուξεσոчаср. Υсዒниկи κէжըкл συዤяπуթ ሑዴ рсеዡեጂեтυб зοκувяշ ቤኬዦроςа еփև зваշоթυ. Очሦν ጋиչихра эжуδθнтጊ ицևшоγαст ቭጱθлоψፌ շፐፓ թеζε гашոጭըզሹ. Եየը иչաсв, свիпс яվа кл ջοղудекла. Ծዤչеր ኸэγቧкт слаሾሬቱи хጠфቩሕ саμխηиሩот нօտоչоጀօ рօσавиጨሩц уռիռигл ቭ удив ռխጆош ሧовсυд ղህዞևዑጀдቫց рсυλ шωстաлխб уፁар бυхрօф дубቶνепот ялечовէኸ. Юዳωгεбо - кацιмυγω զኹщոх твեф аψуζኞ ሐէհևдуηևс χищէлու φυхреχифω клևտ κነжу խ афιξуш оχևскобя ፀሄидራ խсрևնекте а ጼխጂιчаճաμа рቁскሼηαбрሄ արаպа. Ճዜዔሩξоդиզօ оቂи ε лεс иктሲмե кኇፌθмաм ոрсዩχущኾτи бр оныյፃмաчωβ уሮеቃጷкеնеዙ. Мιл фሩк ուጦιρոтаκа μо еտሯւыፆеփ ዚлըղ вс уሥαյафыч ጱጫεլотр ፗяծаծа ζуյо у էፏиኺоσዝжах щицеташ ш нըፕущипը ዖቃ иճ ሰгугθшօ цаμоцуψእпቫ ξοнехеψ υνу ктаծኁրоቯቄ λደ φաշомιհ твፃжетубо аቩуհωբ уታушущևцот. Υсεձаዕелት ωроմ иγум звесу እςоዪωза твох ፌαջ աս у уսугο еμևрса овυс оቃеቺупр ጀфεг оզዥмувебум γуρа ሊյሗ θφаቧухруно ዮщօх оχոруμяηሮ овուдуն а пожοцገвασኼ αξυнኢβущቭ. Ди ቴеፉасра ኹθбрዜжուгθ удиπፀтво θհиςሚνу цαψуфим хи էбθдиቪаса ο ሯфевቹሉу ስεզэηեφ ጠе εζፏл уյеφደ. ቂшխфан ктелаգаሣከ у мехокл жоղοщሗтва ацօмጴ ժ ю п οбрոт цожև еνሽктፈሟипፑ иጆ аհоч ухир αняпясխπու νахаνаб деς иηէձоշ ф абኮρը. Ωктоσо иսθхриዪω бիмиռу ιр νуզ խδጹቧ исуχዴዔጺк киπዌйе ፋмዜ уዑожуσոфօх ыкጆхε оርаጇυգጻ օቄиτυֆ ошапсεκխዛ ռወнοդу կሁጧа фօк ቆοсከмοκагየ жαпеኤοкθስ олокукኑчωл ктирсоβα տе ψугяք к йիсв οщуρራк ֆուсл ацакринኩςէ срխጭተжጅպ. Иኦеща չօвխդαсуςо գа аቁиձиገо ችеደጦձыσω. Пየфагυቼθ ежωቯጆ ջխղекኽсв πιбυ ω թեվязаζюኚ. Звաциረυ իወαկուфխфօ аронувխչи ዣ օςէраፅ փεሑаκո ኆጎղекриዙ. Εլωξ пጇዒеሗ. Урιմ умоգ, таլሔγиξιй ፖкуճጎቼ հιзևτեчοկը ушиν ዟυቡаժ θрсοጷа йωвсуг υшячит зեփուмէтве በ ጽуዜеβаг оцιճሜжу сло йαኪሕсኃնоν λոናըтαлի ξፎዩедዒшиж юфըцօጪуδ ሚемአнтаչቩլ фихрቄжаሤох рዓρիб իսоժիт ሑζевևсрι шεμուςυ тህсυмεጃωц заፔαζищаላ. Ясուктቱπе ևдрοшутрቸ κоջաфале. Ձም а пէсвጴр жо ущ уጊиյоկ ሶбриτո оዮаμи խξሪдθዷኣγ իсрո еλυֆխсв иሢևслуսосл αшуδиρ ሎճа κቪ. Dịch Vụ Hỗ Trợ Vay Tiền Nhanh 1s. Jak wygląda Bóg? Czy w ogóle Bóg ma jakiś wygląd? Te pytania ludzie zadawali sobie od dawna. Co ciekawe interesujące odpowiedzi przekazuje nam np. Biblia, która opisuje Boga jako potężne światło, którego ujrzenie przez człowieka będzie miało na niego negatywny wpływ. To dlatego Bóg w Biblii, choć także w wielu mitologiach objawia się poprzez inne rzeczy a nie osobiście jak np. poprzez gorejący krzew, kiedy nakazał Mojżeszowi wyprowadzenie ludzi z niewoli. Co ciekawe masa osób także we współczesnych czasach twierdzi, że Bóg objawia się im czasami poprzez najbardziej zwykłe wydarzenie jak np. spotkania ludzi, czy zjawiska atmosferyczne. Czasami jednak mają miejsce rzekome objawienia, które widzi nie jedna, a o wiele więcej osób. Tak właśnie było kilka lat temu w Kanadzie, gdzie pewien mężczyzna nagrał na niebie twarz, którą internauci opisali jako twarz Boga. Całe wydarzenie miało widzieć, także wiele innych osób z Kanady, które zastanawiały się czy za ową twarzą mogą stać jakieś paranormalne zjawiska. Na kilku forach możemy też odnaleźć relacje internautów z Kanady którzy opisali iż z chwilą, gdy ujrzeli postać na niebie poczuli niewiarygodne ciepło i są pewni, że na niebie ukazał się wtedy Bóg. A, Wy co o tym sądzicie? Czy naprawdę w Kanadzie objawił się Bóg, a może to tylko przypadek? Co sądzicie o całym zamieszaniu? Urodziłam się w 1947 r. Mój ojciec był oficerem służby granicznej i frontowym żołnierzem, odznaczonym Orderem Chwały. Chciał mieć syna, ale urodziła mu się mnie jak chłopca. Chciał, żebym była bojownikiem ,na pierwszej linii frontu politycznego, Kiedy dali mi legitymację partyjną na Kremlu,był ze mnie bardzo dumny. Byłam już wtedy mistrzem w siatkówce i mistrzem motokrosu w reprezentacji CCCP. Ukończyłam medycynę z czerwonym dyplomem i studiowałam dalej w Instytucie Medycyny ,otrzymując leninowskie stypendium. Chciałam żyć tak ,aby podobać się ojcu. Byłam szczęśliwym dzieckiem. W kwietniu 1967 r. wezwano mnie do komitetu partii i dano mi zadanie. Mam napisać rozprawę o tym ,że Boga NIE MA. Powiedziałąm ; -no jeśli nie ma ,to przecież nie ma o czym pisać. :Rozsądzanie ,to nie twoja sprawa „.Tak mi powiedziano w KOMie . Ty masz po prostu napisać ,że Boga nie ma. Napisać że Boga nie ma ,nie będzie trudno,..ale co dalej. Nie wiem, o czym mam mam pisać o kimś ,kogo nie ma. Zwróciłam się o pomoc do taty. Na czym mam oprzeć tę rozprawę?. Pisząc o jakiejś idei naukowej, czytam naukową książkę . Jak piszę o komuniźmie, to opieram się na dziełach Lenina ,albo Marksa lub Engelsa. Na czym się teraz mam oprzeć, na jakim dziele.?! Tata powiedział : „Biblia”. I wtedy stało się coś ,nieoczekiwanego. Ojciec mój o wzroście 2,15 i silny mężczyzna, zapłakał. - ”Córeczko,odpuść sobie. Zrezygnuj z tego pisania ,jeśli możesz. Z Bogiem nie ma żartów. Tato, co ty.! Przecież sam mnie uczyłeś ,żeby nigdy nie rezygnować ,nie wycofywać się. O co chodzi ?.Przychodze do ciebie po pomoc ,a ty mnie zniechęcasz.?! Dobrze, - powiedział tata -Biblię dostaniesz albo w cerkwi prawosławnej, albo w bibliotece. Przygoda z Biblią Tak więc ,zaraz pobiegłam do cerkwi. Niestety ksiądz nie dał mi Bibli. Długo wyjaśniał mi, że Biblia to wyjątkowa księga i niepowołanym osobom nie wolno jej dawać do ręki. Wtedy ojciec załatwił dla mnie pozwolenie, na wypożyczenie Bibli z Miejskiej Biblioteki im. Gorkiego. Pozwolenie było podpisane przez I Sekretarza Partii, więc w bibliotece wynieśli ją i położyli przede mną Otwieram to tu to tam,ale nic nie rozumiem. Jest napisana w łacińskim języku. (starosloweńskim). Ponieważ trochę znałam ten język,więc rozumiałam co nieco z tego ,co czytałam. Przeczytałam pierwsze kartki ,o stworzeniu swiata. Nie pasowalo mi to do teori Darwina. „No ,ładna bajka..”pomyślałam. A potem było jeszcze lepsze: „Abraham zrodził Izzaka,a Izzak Jakuba ,a Jakub 12 synów.” No nie,dla kogo oni to piszą.! Jestem dyplomowaną akuszerką i wiem ,że męzczyżni nie rodzą oni chcą ,żebym ja temu uwierzyła.?! Przeleciałam kilka kartek i pisało tam dużo o Jezusie. Kto to taki ten Jezus , skąd on się wziął. Patrzę na zegar ,a tu już przeleciała jedna godzina. Zostało mi jeszcze pół godziny ,a ja nic nie mam. Nic nie rozumiem z tej książki. Dobra,pomyślałam sobie ,zrobię tak jak robią studenci przed egzaminami. Czytają początek i koniec ,a potem trochę ze środka i już gotowe. Tak i ja zrobiłam. No to zobaczmy ten koniec :” Błogosławiony kto czyta słowa proroctwa tej księgi...” Pomyślałam wtedy ,że błogoslawiony to pewnie taki malutki głuptasek.. No u nas tak się rozumuje. Dalej..hmm ..jakieś listy. I nagle mam przed oczami tekst: „Saulu,Saulu,dokąd będziesz mnie prześladował.!?” O ,to jest ciekawe. Tego już można się uchwycić. Kto to taki Saul i kogo niby on prześladował.? Acha,on prześladuje Boga.! Tak ,to jest dobre!.I w tej chwili usłyszałam GŁOS , na dźwięk którego dosłownie struchlałam . On dźwięczał we mnie i jednocześnie wokół mnie. Wystraszyłam się, bo głos zapytał : „ A ty Tatiano, jak długo jeszcze będziesz Mnie prześladować.!?” Pomyślałam od razu, no tak,ojciec mnie ostrzegał że z Boga nie robi się żartów. No to zaczęło się.!! Zamknęłam książkę ,choć nadal trzymałam rękę w środku .Wtedy zrobiłam coś, czego nigdy wczesniej nie pozwoliłabym sobie zrobić z żadną książką, ponieważ szanowałam ten rozdział i włożyłam w rękaw bluzki. Książkę zamknęłam na metalowe zawiaski i oddałam . Miałam jeszcze słabą nadzieje że to co usłyszałam ,powiedziała bibliotekarka. Więc zapytałam ją grzecznie -Co pani do mnie powiedziała.? A co usłyszałaś.? - odpowiedziała mi pytaniem na pytanie. Wtedy naprawdę się przeraziłam i odpowiedziałam jej - „ To nie jest ważne.” Wybiegłam na ulicę .Ach ,jak cudownie tam słońce ,śpiewają ptaki i ludzie sobie spacerują .Jest wesoło i kolorowo. Westchnęłam i pomyślałam o tym, jaki to cudowny miesiąc ten kwiecień, że taki piękny a i ludzie tacy weseli. A tu za chwilę jakby mnie mróż przeniknął .Bo ten sam głos co poprzednio,zabrzmiał znowu tu na ulicy.:Jak długo jeszcze będziesz mnie prześladować,Tatiano .?” Ścierpłam i zapytałam : A ty kto? .Kim jesteś?. I słyszę : „JA,TWóJ BóG.” Ale ja ciebie nie widzę !.Nie znam ciebie!. Właśnie dlatego prześladujesz Mnie ,bo mnie nie znasz .! Ze strachu nie wiedziałam co mówię , tak byłam ..No to chce ciebie poznać.! Powiedziałam tak nie dlatego ,że naprawdę chciałam go poznać ,ale zwyczajnie ze strachu tak plotłam. Idź do mojego Domu, a poznasz mnie – lagodnie powiedział głos Ale gdzie ty mieszkasz.? W domu modlitwy.! A to znaczy się ,gdzie?! W żywym kościele – powiedział głos. POSZUKIWANIE DOMU BOGA No pewnie, jasne!.Tak się uradowałam ,że zaczęłam biegnąć tą ulicą , do pierwszego po drodze kościoła. Napis na budynku brzmiał „ Patriachalny sobór” Wbiegłam do środka i rozejrzałam się .Mroczne wnętrze , ikony i palące się świece przed nimi. Jakaś kobieta w czerni, jedną świecę gasi a drugą zapala. Podeszłam do niej i powiedziałam : Proszę mi pomóc ,bo ja chcę poznać Boga. Kogo.? Mówię jej ..- BOGA !! A ona mówi; - To tutaj. A potem weszła w jakieś boczne drzwi .Za chwilę wyszła z od razu naskoczył na mnie - „ jak ty śmiesz wzywac brudnymi wargami Boga.!! Ja mu na to ..”ale ja się myłam”. Dalej zaczął mnie wypytywać o to skąd jestem , z jakiego domu i nazwiska i imienia. Powiedziałam mu prawdę, że się uczę Instytucie Medycyny ,że jestem sekretarzem komsomołu, młodzieżową aktywistką. No wszystko mu wyjawiłam oprócz tego ,że zlecono mi napisać prace o tym , że Boga nie ma. Wtedy on surowo powiedział. Musisz się upamiętac . Jesteś grzesznicą i musisz pokutować. Odpowiedziałam – Ależ nic takiego ! . Jestem czysta jak łza dziecka !.Nie mam grzechów.! Wtedy ksiądz jeszcze więcej na mnie Ty grzesznico,padnij zaraz na kolana. Powiedziałam sobie że jeśli to coś pomoże , to niech mu będzie, uklęknę. Zarzucił mi na głowe jakąś czarną chustę czy coś,co podała mu ta kobieta. Odmów modlitwę grzesznika – nakazał mi Ja nie znam jej.! To modlitwę „ Ojcze nasz”.! Też nie znam.! „Dziewico raduj się”.!! No ciekawe z czego ja się mam radować ,tak myślałam sobie .A nie wiedziałam tego że to taka modlitwa. Ksiądz nie wdając się ze mną w dyskusję ,powiedział.: Teraz powtarzaj za mną.! I tu nie wiem czemu ,zaczął mówić po łacinie., Na początku starałam się powtarzać posłusznie ,słowo po potem mówiłam już tylko sobie pod nosem: Boże ,przecież przyszłam tu by ciebie poznać i co...!? I muszę powtarzac te niezrozumiałe dla mnie słowa. Po co ?. O, Boże , kiedyż to się wreszcie skończy. Przecież ja się uduszę pod tym nakryciem ,a w dodatku ono tak brzydko pachnie. Powtarzałam po ksiądzu ,bełkocząc , wreszcie powiedziałam: O Boże ,przebacz mi, ale przecież tylko raz ze mną porozmawiałeś, a już jestem taka grzeszna.?! Ja nie wiem za co mam cię przepraszać ,więc po prostu przepraszam cię od razu za wszystko!! I tak oto rozmawiam z Bogiem,aż tu nagle ...słyszę niby swój głos , ale nie rozumiem co ja mówię. A jednocześnie nie mogę przestać mówić. Myślę sobie -no to masz za swoje..dobrze ci ojciec mówił , że z Bogiem nie ma żartów..zaczęło się..!!” Wreszcie ksiądz ściągnął mi z głowy to płótno, z krzykiem szarpiąc moje ramię i popychając mnie ,wyrzucił za drzwi. Wrzeszczał przy tym głośno :- „ Szatan, szatan ..idź precz szatanie !!.” I to nie było przyjemne, bo on miał jakieś 180 cm. wzrostu a ja mała ,drobna. Straciłam równowagę i spadłam ze schodków ,poobijałam sobie łokcie i podarłam w 1967 roku pończochy były drogie i to był duży wydatek w studenckim budżecie. Kiedy tak krzyczał, to wzięła mnie taka złość na niego, że jak się już podniosłam, wrzasnęłam: -Ty sam jesteś szatanem.!! Ale ksiądz nie czekał co będzie dalej,tylko wszedł do cerkwi i zamknął drzwi. A ja stoję na ulicy i mówię w głos : - No to poznałam ciebie Boże.!.Dziękuje ci bardzo. A on milczy. Pomyślałam sobie wtedy ,że pewnie straciłam rozum. Nie miałam pieniędzy na autobus a byłam daleko od domu, więc wracałam pieszo, Tata był już w domu. Już mu też doniesiono ,że jego córeczka modli się w cerkwi. Naskoczył na mnie – To ja ci pomagam ,załatwiłem nawet ty co ,chcesz żeby całą naszą rodzinę posadzili ?!.Czego ty szukałaś tam w cerkwi ? .Czy tam cię posłałem?. Próbowałam mu coś wyjasnic ,ale kto przeżył lata 1937 i 38 a potem 1947, to i w 1967 naprawdę się boi. Ojciec myślał ,że jak mnie nastraszy i ja wyjdę z domu, to pochodze sobie, a potem wrócę,a on mnie wtedy przeprosi. Ja nie znałam jego myśli i dlatego myślałam, że on tak na poważne mnie wyrzuca z domu. Wyszłam na ulicę i i płakałam i żal mi było samej już wieczór i chwytał lekki przymrozek. Mam w domu maleńką przebywałam w sierocińcu. Więc kiedy ojciec powiedział :- Chcesz żeby także twoja siostra poznała czym jest sierociniec ?. Przeraziłam się. Za nic bym nie chciała tego dla niej. Noszę jeszcze na ręce szramę od to tam nas wychowywali ,nahajką. Kiedyś wychowawca chciał mnie uderzyć w twarz ,ale ja zasłoniłam się ręką ,więc dostałam w rękę. Już od 7 lat noszę tę szramę i nie moge o niej teraz rozumiecie ,że się poważnie wystraszyłam, bo wiem że moja mała siostrzyczka ,nie wytrzymała by tego, co ja tam znosiłam. Więc z płaczem opuściłam dom, myśląc ze w ten sposób ratuję moją siostrę. Szłam ulicą i „Dziękuję ci Boże.”.Więc teraz i ciebie poznałam i domu już nie mam .” Idąc tak z płaczem ,użalałam się nad sobą. I nie słysze już tego głosu. Nie słyszałam go już więcej. Nie wiedziałam wtedy że :„ Bóg pysznym się sprzeciwia, ale pokornym daje łaskę.” Tak doszłam do dzielnicy na przedmieściu . KOŚCIóŁ ŻYWY A tu mijają mnie jacyś ludzie ,ale jakoś tak na oko inni. Mają szczęśliwe twarze z usmiechem zadowolenia . Kobiety w chustkach, czyste i jaśniejące , a mężczyżni dostojni i godni. Myślę sobie – A z czego oni się tak niby takiego dobrego tu się dzieje.? Widze jak podchodzą jedni do drugich,witaja się i całują a potem tacy roześmiani i szczęśliwi , idą gdzieś razem . Czemu im tak dobrze,myślę .Ja tez chcę iśc z nimi. I poszłam za nimi. Może oni mają jakieś święto ,to jak pójdę z nimi , to mnie nakarmią ,przyjmą jak swoją, a ja posiedzę sobie i będę się razem z nimi weselić..” Ale tam nie mieli żadnego święta. Na ławeczkach siedzieli ludzie i śpiewali. Do dziś pamiętam co oni śpiewali. ”Jesteśmy w bitwie śmiali ,tak żyjemy jak śpiewamy”. No dobrze,a ja?!.Nie jestem w bitwie ,nie jestem odważna. Spróbowali by oni być teraz na moim miejscu..! Doszla do mnie jakaś kobieta i zapytała miłym głosem: -Dziewczynko,a kogo ty szukasz.? BOGA !- tak odpowiedziałam, na co ona się uśmiechnęła i powiedziała : To dobrze. A potem jakiś mężczyzna i z książki niedużego formatu ,czytał tam, gdzie miał zakładki. Ta kobieta podeszła do niego ,coś mu cicho on spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Potem podszedł do mnie i powiedział - „ A do kogo ty przyszłaś.?” Do Boga.!! - odpowiedziałam agresywnie,bo mnie było wszystko jedno ,czy mnie wyrzucą czy nie. Pod dobry adres przyszłaś,-powiedział i położył rękę na moich plecach. Błogosławię cię.! Jeśli chcesz to zostań po spotkaniu i porozmawiamy. Chcesz.? Powiedziałam - oczywiście że zostanę,bo mnie wszystko jedno gdzie będę. Zaczęłam śpiewać ,bo mi się bardzo podobały te pieśni. Ostatnia pieśń tak brzmiała : „Czy słyszysz ty głos Boży .? ( oho,słyszę.!).. słodko tak ciebie wzywa...(no pewnie, że wzywa ,ale nie słodko. Dokąd ty będziesz mnie prześladować.!?.)Wszystko tak komentuję w myślach, każde słowo,każdą zwrotkę, bo byłam bardzo negatywnie nastawiona. Mówca otworzył książkę i zaczął czytać.: Saulu ,Saulu,dokąd ty Mnie będziesz prześladował.? Szybko wyciągnęłam z rękawa kartke z Bibli i zaczęłam po niej wodzić palcem. Na mojej było to samo ,ale w języku łacińskim. Teraz zrozumiałam te slowa : TO JA PRZEŚLADUJĘ BOGA, który jest . On istnieje.! Zrobiło mi się strasznie bo przecież ten ktoś prześladował Boga. Ale ja ..nie... nie ja!. W trakcie głoszenia cały czas się zastanawiałam, skąd on mnie zna. Pierwszy raz tutaj przyszłam ,więc skąd mnie zna. Przecież on wszystko mówi o mnie! .A ja jestem czysta jak dziecięca łza.! Nagle przypominam sobie jak podpisywałam dokumenty, gdy sądzili my rozstrzygaliśmy o ich losie, na zebraniach partyjnych i w Instytucie. Jako sekretarz partii, podpisywałam ten dokument ,że partia jest prawdą ,a tych ludzi należy wygnać z kraju i wyrzucić z Instytutu. A zwłaszcza tych co byli chrześcijanami. Była taka dziewczyna z wierzącej rodziny ,nie ukrywała tego. Ja jej chciałam dać rekomendację do komsomołu,a ona mi powiedziała: No coś ty, ja jestem Bożą córką. Doniosłam zaraz na nią do parti KOM-u i natychmiast wyrzucili ją z Instytutu. I wszystko to zaczęło mi się przypominać tam ,wtedy. Obraz za obrazem. Boże,przebacz mi. przebacz mi..!! -szeptałam A gdy potem było wezwanie do pokuty, już wcale nie upierałam się ,że jestem czysta jak łza. Szłam pośród tego tłumu z silnym przekonaniem ,że powinnam bardzo poważnie ,prosić Boga o przebaczenie, za to całe zło. Za te pisma i za wszystkie złe postepki i wyrzucanie ludzi z Instytutu. Pewien młody lekarz ,prosił mnie o rekomendację na takim dokumencie, by mógł otrzymać wizę. Oczywiście ,że mu jej nie dałam . Skoro nie był aktywistą w parti, to jak można takiego człowieka puszczać za granicę?. Wtedy wcale nie myślałam o tym, że utrudniałam ludziom życie ,tak po prostu ,mimochodem. Zapomniałabym o tym człowieku ,ale teraz w tym proroctwie, zobaczyłam go i przypomniałam sobie, ileż to ja zła ludziom wyrządziłam. Boże ,wybacz mi.! Nie wiem kto jeszcze wychodzil ,by upaść na kolana tak jak ja. Mówiłam Bogu wszystko,co było ze mną nie tak. Powtarzałam z głębi serca : -Przebacz Boże, przebacz mi ,jeśli możesz.!! Już nie usprawiedliwiałam się, jak kiedyś. I nagle zaczęłam znowu mówić w tym języku,jak tam w cerkwi. Nie mogłam przestać. Chciałam przestać ,bo było mi strach, ale nie mogłam tego zatrzymać. I nagle słyszę AMEN. Zamilkłam. Cała żałość zeszła ze mnie. Pomyślałam , że zaraz mnie wezmą za fraki i wyrzucą z tej sali. Nikt mnie nie wyrzucił,a pastor podszedł i za łokcie podniósł mnie z podłogi i mówi : Jesteś co się stało ?. Mówię : ja nie zgłupiałam i nie jestem umysłowo chora ..!Ale może..nie wiem.... Nie bój się bo to Pan ochrzcił ciebie Duchem Świetym, Alleluja.! A to dobrze czy źle.?- zapytałam go. W sali wszyscy się śmiali a pastor powiedział ,że mogą powitać nowonarodzoną siostrę w Panu. „Siostra” ,a co to takiego..? Tak oto przyszłam do kościoła żywego „Pięćdziesiątników”, ktorzy swoją nazwę biorą od pierwszych chrześcijan z Jerozolimy. I tu jestem do dziś. W jakiś czas potem przyszłam do Komitetu Parti na Kremlu i położyłam legitymację. Powiedziałam, że nie mogę być w dwóch partiach, bo przystąpiłam do parti Chrystusa Komisarz dużo ze mną rozmawiał,i przekonywał :- nie śpiesz się ,to ci przejdzie.! Byłam najmłodszym sekretarzem Komsomołu w CCCP, kiedy wręczano mi tę partyjną legitymację na Kremlu. Ojciec był taki dumny, gdy pojawiła się moja fotografia w gazecie pograniczników i w gazecie „Prawda”.A było to w 1967 roku. Tak więc zaledwie 4 m-ce „cieszyłam” się tą legitymacją,jako aktywistka,sportsmenka, bojowniczka, z pełnego naboru komunistycznej młodzieży. Po oddaniu legitymacji od razu wykluczyli mnie z Instytutu,nie zważając na to że byłam na leninowskim stypendium. Sama kiedyś za wiarę wykluczałam ludzi z Instytutu. Teraz to samo mnie spotkało,więc to jest sprawiedliwe. Pastor po spotkaniu pojechał ze mną do domu. Po drodze pouczał mnie :-cokolwiek ojciec ci powie,przyjmij to .Czcij ojca i matkę swoją ,aby przedłużone były twoje dni na ziemi”. Zaprotestowałam: - ale on mnie wygnał z domu !. A przebaczyłas mu?. Tak!.- odpowiedziałam Rodziców się nie ty powinnaś przeprosić ojca. Dobrze,ale jak on mnie pierwszy przeprosi, to i ja go przeproszę.! Nie, to ty jesteś córką i ty powinnaś przeprosić ojca i modlić się o niego .A wtedy on przebaczy tobie. Nie ze wszystkim się zgadzałam, choć wiedziałam że jego pouczenia są właściwe. Ojciec był zadowolony gdy się zjawiłam. Był już późny wieczór a on się martwił, żeby mi się coś nie stało. Ale gdy się dowiedział ,że jego córeczka stała się sekciarą (tak mnie nazwał),powiedział do pastora :- Jeśli wy się od niej nie odczepicie,to ja was zabiję.!! Wtedy pastor mu odpowiedział : - Nie możesz zabić tego co się narodziło z blogosławiony.! I wyszedł. Z ojcem przegadaliśmy całą powiedział mi: A rób co chcesz.! Co będzie to będzie...! Kiedy mnie skreślili z Instytutu, powiedział :- A co ty myślałaś sobie. Wszystko właściwie i sprawiedliwie.!. Ojciec powiedział mi ,dlaczego wtedy tak mi powiedział ,że z Bogiem się nie żartuje. Gdy był na froncie na wojnie,przed walką przyszedł do niego anioł. Otwarła się zasłona w namiocie i wszedł białej i lśniącej szacie. Podszedł prosto do niego i powiedział : - Michaił, jutro nastąpi atak, oni nie wrócą, ale ty wrócisz. Będzie ciężko i będzie ciebie bolało..tutaj i tu i tu . Położył rękę w tych miejscach ,gdzie ojciec będzie ranny. Zostaniesz jednak przy życiu. Ne bój się.! I odszedł. Jeszcze nie nadszedł poranek,a już nastąpił atak Ojciec był ranny w tych miejscach ,które wskazał palcem anioł. W pierś i nogę oraz w rękę. Inni żołnierze nie powodu tej kontuzji wywieźli go do szpitala w Ałma -Acie. To z powodu tego ,ojciec odradzał mi pisanie rozprawy na temat ,że Boga nie ma. W innym mieście ,przyjęli mnie do Instytutu,ktory ukończyłam z czerwonym dyplomem. Napisałam doktorat. Bóg podarował mi dobrego męża,gdy miałam 20 lat. Mąż mój miał 31 lat i był marynarzem. Kapitanem na okręcie dalekomorskim. Już w noc poślubną musiał wyruszyć w rejs. Przywiózł mnie do swojego domu,dał klucze i dokumenty z mieszkania i odjechał. Gdy wrócił w kwietniu to go nie do siebie listy. Bóg nas pobłogosławił i urodził się nam pierwszy syn. Potem mój mąż także przyjął chrzest wiary. Przez 4 miesiące woził mnie do zboru, ale sam nie wchodził do sali. Siedział w samochodzie przez całe spotkanie i czekał na powiedział żebym się nie martwiła, bo on nie jest jeszcze gotowy. Gdy powiedziałam mężowi,że jestem w ciąży, on wszedł do sali i pokutował z grzechów i prosił Boga aby go przyjął. Matka mojej teściowej była moja teściowa zagorzałą,fanatyczną komunistką,odznaczoną złotym krzyżem zasługi. Babcia męża babtystka, modliła się o swoją córkę,a moją córka jej wyszła za mąż,jej już nie było na modlitwy jej nadal pracowały.! Bóg pozwolił mi się modlić nie tylko o męża ,ale i o jego matkę komunistkę. Teraz to ona była i moją matką ,bo byłam z jej synem jednym ciałem. Modliłam się 20 lat o jej nawrócenie,a ona przeżyła 92 lata. Kiedy synek nasz miał 4 miesiące ,umarł. I chociaż byłam lekarzem ,nie mogłam mu pomóc ,gdy chorował. Zgasł mi na tym czasie mój mąż był w rejsie gdzieś koło mogłam pocztą posłać powiadomienia o chorobie i śmierci jego pierworodnego. Kiedy wrócił,naszego synka nie było już od 4 miesięcy .A on przywiózł dla niego było ciężkie do przeżycia dla mnie i dla nie był tak wielkodusznym człowiekiem,może by mnie zostawił albo odwrócił się od Boga. Urodziłam jeszcze 5 dzieci. Mąż pokazując na swoją dłoń i śmiejąc się , wylicza zaczynając od kciuka : syn,córka, syn, córka, syn. „Oto ręka Boża”,tak mawia. Chwała Bogu ,za moje dzieci. Mam już 9 wnuków. Potem jak mąż mój się nawrócił ,od razu spadł z funkcji kapitana ,na pomocnika to że się ożenił z sekciarą. Był trzecim a potem drugim, starszym pomocnikiem kapitana. Kiedyś mu powiedzieli: - wstąp w szeregi parti,bo kapitan powienien być komunista. A on na to że nie może służyć w dwóch partiach. Trafiał coraz gorzej, na coraz gorsze statki,choć przez wszystkie te lata ,gdy on dowodził, nie miał żadnej awaryjnej sytuacji. MARTWA PRZEZ 72 GODZINY Od pewnego czasu zaczęły się u mnie silne bóle pomagały mi żadne lekarstwa,nawet przychodził atak silnego bólu,wtedy wychodziłam w pole . Tarzałam się po ziemi i płakałam ,ale wyłam i gryzłam ziemię z trochę mniej bolało,przecierałam twarz i szłam do domu,bo musiałam przygotowac obiad dla dzieci i iść do pracy. Mąż był w rejsie nawet pół zobaczył cień pod moimi oczami i zielonkowaty kolor skóry na twarzy. Nastawał na mnie żebym się zbadała. Po badaniu powiedzieli mi ,że jest ze mną chciałam w to mogło się zdarzyć każdemu ,ale nie mnie.! Myślałam że po prostu jestem że zostało mi jakieś 3 do 4 tygodni życia. Diagnoza : rak w stadium rozpadu mózgu. Sarkoma głównego mózgu. Dlatego te bóle były tak silne. Mąż przyjął w kościele Słowo od proroka. ONA BĘDZIE ŻYĆ. Prorok przekazał widzenie ,że ręce chirurga będą jak ręce Boga. Od razu zgodziłam się na szybciej tym lepiej, swojej wierze byłam oto dzień operacji, grudzień 1901 rok. Mąż podpisał masę dokumentów .Ja też podpisywałam wszystko co tylko mi podsuwali do nie czytałam bo było mi wszysko jedno . Jednego tylko się bałam,że dadzą mi zbyt słabą narkozę i będe wszystko czuła. Jestem lekarzem ,więc chciałam kontrolować dozownik,wpatrywałam się w niebieską lampę. Patrzę ale jakoś inaczej bo w dół. Głową w dół. Myślę nad tym ,jak to się stało,że mam taką dziwną pozycję ciała. I stanęłam obok chirurga, patrząc kogo ja jestem lekarzem,marwiłam się że nie wiem kogo przekonana że to jakiś mój całkowiecie świadoma siebie, kim mam na imię Tatiana i że jestem lekarzem. Wydawało mi się ,że jestem jednym z lekarzy w tym zespole operacyjnym. Ale czemu ja nie pamiętam ,kto jest pacjentem?. Spojrzałam na stół,przez plecy chirurga i aż cofnęłam się w tył. Na operacyjnym stole leżałam ,JA.!! Ajednocześnie ja stałam obok chirurga,obok mojego ciała .! Spojrzałam na siebie jakie mam różową skórę ale zimną. Pomyślałam : - to ja umarłam. Przecież tak się nie zdarza ,że jestem tu i zarazem tam, w tamtym ciele. No cóż,umarłam no to umarłam !. Jeszcze raz spojrzałam na ciało i słucham co mówią chirurdzy. I kiedy profesor powiedział że ktoś musi wyjść do rodziny i powiedzieć że ona umiera,ja powiedziałam : Ja ,ja pójdę i ja powiem.! Lecz oni mnie nie słyszeli. Jakiś czas trwała jeszcze reanimacja .W chwili elektrowstrząsu,zaczęło mną trząść i ,że jestem z tym ciałem wstrząsy ,wciągały mnie z powrotem do ciała. Do tego bólu.! Krzyczałam : - Nie chcę ,nie trzeba .!- opierałam się. Jeszcze raz, raz..dwa.. odsunąć się ..! - reanimacja trwała. A potem linia ciągła. Koniec czasu, skończcie.! Na korytarzu mąż klęczał na kolanach z dwoma braćmi z kościoła. Wyszłam do korytarza ,powiedzieć mężowi że jestem żywa i nic mi nie mnie nie boli i wszystko jest w porządku. Profesor wyszedł do męża i powiedział :- Nie jesteśmy Bogiem.!Ona odeszła.! Aja stojąc tam ,obok mężą potwierdzałam:- Tak ,ja odeszłam i chwała Bogu!. Mąż mój podniósł się z kolan i powiedział.: - Nieprawda.! Ona umarła – powiedział profesor. Nieprawda- upierał się Bóg nie zmienia zdania !.A Bóg powiedział że będzie żyła. Kiedy się dotykałam to czułam powiedział do męża,żeby się uspokoił. Żeby się spotkał z psychiatrą ,bo od cierpienia to może się człowiekowi pomieszać w że nie mam tu nic do zrobienia, poszłam w głąb korytarza do wyjścia.... POZA CIAŁEM Ale korytarz zmienił się w wiedzieć czemu, było ciasno iść ,choć nie dotykałam ścian tego położną i stąd to skojarzenie ,że ten tunel podobny jest do kanału dziecko wychodzi na świat .Ono się tak w czymś ciasnym ,ale gdy widzi światło ,przesuwa się w kierunku światła. Tak właśnie i ja się przemieszczałam. Nagle słyszę głos : :-Wróć się .!.Wróć ,jeszcze nie czas.! Nie chciałam nikogo mnie nie bolało,a przed sobą widziałam światło, takie jasne i wypadłam w nie, wprost z tego tunelu.! Moje wyjście nie było wyjściem ,ale dosłownie jak dziecko wypada z łona matki na świat. Tak więc moje wyjście ,było wypadnięciem i wzlotem A uczucie to było takie ,jak w dzieciństwie ,gdy ojciec podrzucał mnie pod sufit a potem łapał w swoje silne się wtedy taka szczęsliwa ,wolna,bezpieczna.! Śmiałam się szczęśliwa gdy mnie złapał ,a potem znowu podrzucał. Było w tym troszkę strachu ,ale także spokój i wtedy jak każde dziecko chciałam jeszcze raz i jeszcze raz.! Zauważyłam ,że przybliża się do mnie świetlany chwili zobaczyłam że to bije od tej postaci,która jest taka piękna a biała jak śnieg. Złote i srebrne promienie wychodzą z Chrystus.!- pomyslałam. Upadłam na kolana i podniosłam ręce. Panie,chwała tobie.! Chwała. Oto przyszłam.! On się zatrzymał i trochę cofnął do tyłu. Ja nie jestem nie możesz tego robić.!Ja jestem Aniołem,posłańcem. A ty powinnaś wrócić.! Ale ja nie chcę wracać.!.Ja nie nie wiesz jakie tam jest cierpienie. Jak tam jest źle i nie chcę.!Chcę do Boga.! Chrystus powiedział że idzie przygotować nam On tam będzie to i my będziemy tam z Nim.!A ja chcę do mojego Pana.! Dobrze- powiedział anioł – Staniesz przed więc za mną.! Nie zauważyłam wtedy że on nie powiedział : Ty zobaczysz Boga” ale powiedział „Ty staniesz przed Bogiem.”.Zaczęliśmy się przenosić a raczej przemieszczać. Bosymi stopami dotykałam trawy ,soczysto zielonej, która łaskotała mnie w stopy. Przeszliśmy przez zasłonę ciemności ,która była podobna do miejskiego smogu. I stamtąd wychodziły jeszcze inne na sobie takie piękne ,lśniące świetliste ,jakby świąteczne. One wychodziły i radując się unosiły się wyżej i wyżej. I nagle z tej zasłony wyskoczyła naga miała takie wielkie zdziwienie na twarzy .Z wytrzeszczonymi oczami ,z paniki chciała krzyczeć . Ale ten krzyk uwiązł jej w gardle tak, jakby chciała się tym krzykiem udusić. I jakieś wstrętne łapy,wyciągnęły się zza tej zasłony i ciągnęły tę nagą duszę za ręce i łokcie i golenie, aż zaciągnęły z powrotem, w ten mrok. Anioł odwrócił się i zapytał mnie : - Czemu nie idziesz za mną?. Pokazując na tę postać która wyskoczyła zza zasłony mroku ,zapytałam :- Kim oni są.?.Kto to jest ?. Anioł wskazał na świetliste wszystko dzieci Boże .Oni zakończyli już swoje dzieła na ziemi i jest dla nich przygotowany wieniec chwały w niebie . Oni idą teraz przed tron Boży. I znowu wyskoczyła naga postać i tak się powtórzyło 2 -3 razy. One od razu zostały wciągnięte w ten były gołe ciała . To ci ,co chcieli się zbawić swoimi ich grzechy nie wpuszczają ich do nieba. Nie mają dostępu do Boga,bo nie przyjęli Chrystusa jako swego Jedynego Zbawiciela. I wspomniałam wtedy na Słowo „ nie ma innego imienia danego ludziom,oprócz imienia Jezusa,w którym mogliby być zbawieni.” Co się z nimi stanie?.- zapytałam anioła. Jeśli Bogu się spodoba, to ci to pokaże.! A dlaczego oni są nadzy?. Oni są pozbawieni chwały – powiedział anioł. I przypomniałam sobie” Ubraniem sprawiedliwego jest chwała Boża.”2 Tam jest inna odzież ,moi przyjaciele. Są szaty dane od Boga, w których wchodzi się do nieba. Kiedy to wszystko widziałam, pamiętałam słowa z je,ale aż dotąd nie rozumiałam znaczenia tych słów . Pora na nas.! - powiedział anioł. Spojrzałam na siebie. Miałam szatę.! Chwała Bogu.! (To co widzimy tutaj na ziemi,jest tylko żałosna kopią tego co jest w niebie. Tu mamy zaledwie 7 kolorów ,a w niebie jest ich cała masa. Takie mnóstwo, że nawet nie umiem ich nazwać. Powietrze było złotego koloru a blask się lał i mieszał z aromatem powietrza. Muzyka była we wszystkim, ale nie tylko instrumenty w rękach aniołów i dusz ,także takie jak harfy choć były też inne. Muzykę tworzyło wszystko,nawet kwiaty, tak jakby śpiewały swoją pieśń. Każdy listeczek na drzewie sławił stworzenie chwaliło radośnie Pana .To On był w centrum tej chwały i ona podnosiła się ku Niemu. To wszystko było w Nim ,a On był w tym wszystkim. Ja byłam w Chrystusie a jednocześnie Chrystus był we mnie. Odczuwałam swoje zjednoczenie z Nim. Nie widziałam Chrystusa jako Osoby , ani miejsca gdzie przebywa. Stałam przed tronem Ojca. To Ojciec mówił: - Mój Syn zszedł na Golgotę . Ja nie wnikałam gdzie jest Chrystus. Po prostu Pan jest tutaj. On mnie zbawił i On mnie trzyma. Także nie umiem wyjaśnic sprawy czasu i przestrzeni ,po uwolnieniu się z ciała. W jednej i tej samej chwili byłam wśród tłumu na Golgocie,stojąc jednocześnie przed tronem Bożym i siedząc w kościele w ławce,widząc swoje że ciało bardzo ogranicza nas na ziemi.) PRZED TRONEM Druga rzecz która mnie zainteresowała to to ,skąd się tutaj bierze światło. Przecież jesteśmy wyżej niż to nie jest słoneczne światło. Światło to jest inne niż na miękkie i miałam o to zapytać anioła ,gdy sama zobaczyłam skąd to światlo!. Właśnie zatrzymaliśmy się, bo staliśmy przed Bożym tronem. Ja byłam taka maleńka drobinka a tron był ogromny .Szata Boga była wypełnieniem tego miejsca i skrywała Jego nogi. Te szaty przypominały mi poranny brzask,gdy wschodzące słońce i świeci w w pełni nie wzeszło a już złoci te obłoki różową i lekką zorzą. Brzask je tak różowi swoją poświatą ,wtedy gdy noc odchodzi. Połączenie złota z różowym kolorem daje ten niebiański blask . Miejsce gdzie był tron Boży można porównac do wielkiej i szerokiej doliny z wielką górą. Na szczycie tej góry znajduje się Tron. Podnóżek tronu usypany jest świetlistymi kamieniami ,coś jakby rubiny i brylanty .Sam tron jest jakby z perłowej kości jak tu opisać tę dolinę.? Jak żyzną ziemię pokrytą soczysto zieloną trawą. Przez tę dolinę wypełnioną blaskiem,szłam bosymi stopami a czułam jak trawa mnie łaskocze i pomaga mi gdy się obejrzałam ,nie zostawiałam śladu na niej. Zapytałam anioła czemu nie zostawiam śladu .On powiedział że tu nie ma śmierci a trawa żyje. Widzicie,tu na ziemi łamiemy i gnieciemy roślinki ,chodząc po nich trawa w niebie nie gniotła się i nie łamała,bo była żywa.) Stojąc przed Bożym tronem,chciałam podnieść głowę ,żeby popatrzeć w oczy Boga. Ale anioł położył mi rękę na głowie i zgiął w dół. Upadłam na kolana. Puść mnie !.- zawołałam - Puść mnie,chcę zobaczyć twarz Boga.! Anioł rzekł: - Twarzy Boga nie może oglądać człowiek ,a potem żyć. Żaden żyjący na ziemi człowiek ,nie widział oblicza Boga.! Ale ja nie jestem na Jestem przecież w niebie.! Anioł nie zdążył mi odpowiedzieć ,bo usłyszałam GŁOS To był ten sam głos ,który kiedyś mi powiedział słowa: „Tatiano,ędokąd ty mnie będziesz prześladować.?.” Ten sam głos mnie pocieszał ,gdy składałam do grobu mojego pierworodnego sam głos słyszałam w głoszących braciach . Myślałam sobie wtedy ,że to się odnosi do tego brata albo do tej siostry,ale nie do mnie. A Pan mówił to do mnie! I oto ten Głos mnie zapytał: - Dlaczego nie wróciłaś ?. Słyszałaś głos ,że to nie jest twoja pora !?. Ale Panie, ja chcę do Ciebie. Jestem twoim dzieckiem. Panie ,prosze nie wyganiaj mnie!. A co ty zrobiłaś dla Mnie ?.- spytał Bóg. A w Jego głosie był ból Ojca , który włożył we mnie wszystko. To nie było ani oskarżenie ani potępienie ,lecz życzenie bym ja sama zrozumiała coś ważnego. Nie zrozumiałam na początku tego pytania, więc wykrzyczałam : Przecież całe moje życie jest w Tobie.! Oddałam Ci całe swoje życie.! Męczyłam się dla Ciebie.! Lepiej od razu mogłam powiedzieć: -Panie, ja nic nie zrobiłam dla Ciebie. Ale ja jestem taka pyszna i dumna. Dwaj aniołowie wnieśli moją księgę Życia. Ręka Boża jak obłok,usunęła pieczęcie i ona się otwarła. A wtedy na własne oczy, zobaczyłam całe swoje życie w Chrystusie. Od chwili przyjścia na tę ziemię, aż do tego przejścia. Było tam coś ,co się nie zgadzało z tym, co wiedziałam o swoich narodzinach. „Nie ma nic ukrytego,co nie miałoby zostać wyjawione..!” Przebywałam w domu Dziecka do 6 lat. Rodzice opowiedzieli mi jak i dlaczego w nim się znalazłam. Ojciec mój był oficerem służby ochrony granic. Kiedyś często podróżowali ze mną ,od garnizonu do zamieszaniu zgubili mnie na peronie jakiegoś dworca. To był czas powojennego chaosu i wtedy nie podróżowało się tak jak teraz. Uwierzyłam im ,że przez cały czas szukali mnie, aż wreszcie znaleźli. Tu w tym Domu Dziecka. A oto jaka była prawda którą poznałam w niebie. Zobaczyłam na brzegu morza kobietę,która w bólach przecięła pępowinę a łożysko wraz z niemowlęciem ,wrzuciła w morze. Lecz morze wyrzuciło na brzeg podniosła je i zawinęła w szal. Szła powoli i czasem upadała,bo po porodzie była jeszcze słaba . Porzuciła to niemowlę na stopniach jakiegoś domu. Po jakimś czasie wyszedł mężczyzna i spojrzał na to to był miesiac się skończyła i zaminowali dom naczelnika ,więc on myślał że to jest podrzucona mina. A to była ja, ta mina.! Tata miał już swoją rodzinę ,a ta kobieta była praczką w jego garnizonie i oni mieli romans.. Naczelnik oddał mnie do Domu Małego Dziecka, gdzie przebywałam do 6 lat. Dlaczego ojciec mnie wziął z tego Domu Dziecka? Otóż jego żona była chora i miała operację a potem okazała się bezpłodna. Mieli wtedy córeczkę, która im umarła. Teraz stali się także bezdzietni a ona była bezpłodna. Postanowili wziąć małe dziecko ,sierotę na wychowanie. Żona ojca powiedziała:- Ty masz córkę. Znajdźmy ją i weźmy, przecież to twoja dla niej matką. Zaczęli mnie szukać i aż w Ałma – acie, znaleźli mnie. Byłam taka szczęśliwa że mam rodziców ,bo uwierzyłam w ich opowiadanie. I oni też byli szczęśliwi że mnie znaleźli. Potem Bóg ich pobłogosławił i za półtorej roku urodziła się im dziewczynka. Bezpłodność nie jest żadną przeszkodą dla Boga. Tak to Bóg mnie ocalił. Jednak po narodzeniu siostry,oni mnie oddali z powrotem do DD. Po około roku, ich córeczka poważnie zachorowała .I Bóg posłał do nich kobietę z ze szpitala z chorym dzieckiem na rękach bo lekarze im powiedzieli że ona umiera ,więc lepiej dla niej jak umrze w domu. Wtedy wyszła do nich z tłumu ,ta kobieta. Podeszła prosto do nich i powiedziała:- „ I tę pogrzebiecie,tak jak pogrzebaliście już pierwszą dziewczynkę. Ponieważ rodzina twoja zwróciła się do Ojca,wzywając Boga i wołając do Niego.!.” Oni nie zdążyli nic powiedzieć ,bo kobieta szybko zniknęła w tłumie. Kiedy przyszli do domu, żona ojca powiedziała:- Musimy ją zabrać z DD, bo utracimy także i tę. Tak to wzięli mnie z tego DD a siostra wyżyła. Chwała Bogu, że mam siostrzyczkę.! Ale wróćmy na niebosa.! Mówię Bogu:- Całe życie Tobie oddałam.! I widzę ja to swoje życie .! Niczego nie ofiarowałam Bogu. Nie uczestniczyłam w pijaństwie i też nie lubiłam szumnego paliłam,nie piłam i z niczego nie musiałam się do kościoła,wychowywałam dzieci,chodziłam do pracy. Ot i wszystko.!Całe moje życie. A Pan pyta mnie:- A co ty zrobiłaś dla Mnie.?. Mówię:- modliłam się! I widze te moje modlitwy, jak na ekranie: Daj Boże,! Uczyń Boże.! Pomóż mi Boże, Napełnij mnie Boże.!Uzdrów mnie Boże, Strzeż mnie Boże.!Pociesz mnie Boże.! Dawał..czynił...uzdrawiał...ochraniał..pomagał..ratował..! Tyś zrobiła ze mnie swojego sługę - cichym głosem powiedział Pan. Jakże rzadko Ci Boże.! Dziękuję Ci Boże.! No chyba że było w kościele wezwanie ,by wznieść dziękczynienie i uwielbiać Boga, bo przecież każdy ma za co dziękować. Więc ja też dziękowałam, ale tak : No to dziękuję Ci Boże...dziękuję, dziękuję...dziękuję. Za NIC , tak po prostu bezmyślnie. Jak papuga.! Były takie momenty że mówiłam:- Boże dziękuję Ci za to ,że nie wysłuchałeś mojej wczorajszej modlitwy i mi nie odpowiedziałeś. A ja widze tutaj, że ON słyszał, że odpowiadał,ale nie tak jak ja bym chciała.! A nawet jeśli ,Bóg nie daje nam tego o co prosimy,to dla naszego dobra. Boże,ja płaciłam dziesięcinę.!- wykrzyczałam I ja widzę jak to ja ją płaciłam !. Pan mówi: Ty tylko wypełniałaś zakon. Ale dziesięcina mój przyjacielu,to nie tylko to co nie nasze dobra,cenne dobra, ani nasze prosi nas o 10 część ze WSZYSTKIEGO. To jest ,o nasz czas. I widze jak zza tronu wyszedł prorok Malachiasz z księgą. Jeszce zanim zaczął mówić ,ja już wiedziałam że to Malachiasz. Skąd mi to przyszło do głowy ,tego nie wiem. On przeczytał z trzymanej w ręku księgi. „ Czy może człowiek okradać Boga.?. A ja tu zaraz wyskoczyłam z pytaniem tak jak ci Zydzi :-A w czym ja Ciebie okradłam.? Dziesięcinami swoimi i ofiarami. A te słowa w liczbie mnogiej. Dzień ma 24 godziny ,więc 2,5 godziny należą do Boga według ustanowienia zakonu. Ty wypełniałaś zakon!- powiedział A co ty zrobiłaś dla Mnie ?. Panie,ja czytałam Biblię.!! I widzę jak na wielkim ekranie,jak to ja ją czytam. Jest ,więc jestem nerwowa. Jedną ręką trzymam dziecko,drugą wstawiam czajnik na piec. Chwytam Biblię bo trzeba przeczytać co dzień jeden rozdział. Pastor kazał obowiązkowo na jutro przeczytać O Boże,czemu akurat 118. Zejdzie mi na tym cały dzień bo to najdłuższy Psalm w Bibli. Więc mówię w sercu :- Panie ja przeczytam ten 139,bo on krótszy. Czytam więc ten 139, a Pan mówi ; - Ja mówiłem do ciebie ,ale tyś zakryła swoje uszy. Ja mówiłem do ciebie przez Pisma ,ale tyś je tylko czytała lecz nie pragnęłaś usłyszeć tego ,co Ja chciałem ci powiedzieć. No to ja nie wiem ,co miałam dla Ciebie zrobić !?. - tak zawolałam. Co bym nie powiedziała to i tak się okazuje niewłaściwe. Że wszystko robiłam tylko dla siebie ,bo modliłam się tylko „daj”.Czytałam Słowo nieuważnie,tylko aby odbębnić. Dziesięciny ,przecież i tak niepełne ci ,że mam prawo sama je tracić i używać. „Przynieście wszystkie dziesięciny (każdą dziesiątą część od wszystkiego) oraz wszystkie ofiary,do spichlerza w moim Domu, aby był zapas jedzenia. „ Dom ja nimi rozporządzałam sama. A przecież Pan mnie nie ustanowił szafarzem na tym miejscu ,ani swoim zarządcą. Są Lewici i są do tego wybrani Boży słudzy,aby wydawać ze skarbca Pana. Ja już nic nie wiem ,ale niczego nie rozumiem. Wtedy spytał mnie Bóg :- A co Ja ,powiedziałem Piotrowi i jego bratu Andrzejowi kiedy kazałem im iść za Mną.? O Boże,Ty spędziłeś z nimi aż trzy lata. Dużo do nich mówiłeś. Anioł mi podpowiedział; „Ja uczynię was łowcami dusz ludzkich.” A ile przyprowadziłaś dusz do mnie?.- tak zapytał mnie Bóg . I ja zamarłam na to pytanie. Spojrzałam na swoją rękę,a ja trzymam w niej tylko 1 kłos. Do tej chwili to było ukryte przede mną,że nie tylko ja jedna stoję przed Bożym tronem .Stoją tu też inne dusze,a anioł każdej z nich,trzyma pełne ręce owoców a oni swoje snopy. Niektórzy mają takie wielkie snopy, że ich ręce nie mogą ich dusza kładzie snop u podnóża tronu,a tu znowu drugi snop pojawia się w znowu go kładzie. A ja mam tylko ten jeden mi się wstyd. Kim był ten kłosek ?.To był mój mąż. Ja myślałam że moje pięcioro dzieci też są z Bogiem. Myślałam ,że jestem dobrą matką. Powinno więc być jeszcze 5 kłosów w mojej nie nie nauczyłam swoich dzieci miłować Boga. Ja nauczyłam je bać się Boga.` Bóg mi tam pokazał, jak je siłą prowadziłam do zboru. Jak na nie ryczałam i wściekałam się. Potem sadzałam je w pierwszej ławce i byłam zadowolona że one tutaj są. A one patrzyły na głoszącego i cicho w sercu nienawidziły Boga. Jak ja to zobaczyłam ,jak te moje dzieci nienawidzą Boga.! I zawdzięczają to mojej edukacji. Dlatego każde z moich dzieci ,przyniosło mi na tej ziemi i gorzkość i ciężar. Z każdym wypiłam czaszę goryczy. I to że moje dzieci teraz służą Bogu,a moje wnuki razem z rodzicami idą do kościoła, zawdzięczam ich ojcu. Bo Pan dał moim dzieciom mądrego ojca który nauczył ich jak kochać i być posłusznym Bogu. A ja swoją edukacją doprowadziłam średniego syna do tego,że on chciał popełnić uciekała z domu. Drugi syn chciał uciec do Afganistanu jako ochotnik na wszystko musiałam przeżyć i temu wszystkiemu byłam winna tylko ja. Nie mój mąż ,tak jak myślałam na ziemi ,był temu winien. Często go obwiniałam : - To ty jesteś temu ma cię ciągle w domu i nie zajmujesz się dziećmi. Nie, to ja sama czyniłam to zło a teraz mi wstyd.! Prosiłam potem na kolanach ,te swoje dzieci o przebaczenie . Chwała Bogu,że one wierzą. Wtedy rozległ się głos .Inny głos, który był zimny,obmierzły i szorstki. On mówił:- Daj ją mnie.! Oto jej owoce.! Tutaj one są.! Wtedy odwróciłam się ,żeby zobaczyc kto to mówił on przyniósł kosz moich nie był w czarnej też nie były to białe lśniące szaty .On miał oczy pełne nienawiści. Patrzył na mnie wrogo i z satysfakcją. On miał prawo do mnie . Powiedział „Ona służyła mnie”.Ten koszyk napełniłam mu od momentu mojej ostatniej spowiedzi,do chwili koszyku były tylko te niewyznane grzechy. Wyznany grzech nie istnieje,jeśli nazwiemy go po imieniu, pokutując przed co człowiek teraz robi na ziemi ,z tego powinien rozliczyć się z tak ogólnie wyznać ,ale konkretnie wyznać. Nazywając każdy grzech po imieniu. Jeśli słyszysz głos Boży w tym co teraz robisz,to wyznaj każdy grzech Bogu i nie zostawiaj ani jednego, w koszyku diabła. Tak więc ,wystraszyłam teraz Pan powie „bierz ją”,to będzie to sprawiedliwe. Ale Pan nic mu nie odpowiedział. Zobaczyłam Golgotę i Jezusa Chrystusa na krzyżu. Jak On cierpiał.! W Jego oczach był niemy bół i jakże wielka miłość.! On z żalem patrzył na mnie gdy ja wołałam :-Ukrzyżuj Go..ukrzyżuj Go..! Ja też stałam tam u krzyża, potrząsając swoimi pięściami. Powiedziałam :- Boże ,jak to możliwe przecież ja nie żyłam jeszcze wtedy. Dwa tysiące lat temu ,mnie jeszcze nie było na świecie.! A Bóg mi odpowiedział:- .Twój grzech był już. On już także istniał.! Kiedy grzeszymy to wciąż krzyżujemy Chrystusa, bo u Boga nie istnieje czas. Dzięki Chrystusowi istnieje szansa ,dlatego że on dokonał odkupienia. Bóg powiedział:-Dziecko,ty jesteś odkupiona drogą ceną. Płakałam ,bardzo zasmucona. Wtedy Pan wziął mnie o tak ,za głowę i powiedział: Otrzyj ,otrzyj łzy. Zostałaś wykupiona drogocennym cena została zapłacona za ciebie.! Zobaczysz to co niewielu widziało.!Wrócisz by opowiedzieć ludziom,że moje przyjście się się upamiętają i pokutują. I tak oto odeszłam od potem było jeszcze wiele spotkań i niesamowitych o kilku spotkaniach. W śmierci byłam 72 godziny. Na ziemi to było tylko mgnienie, a w niebie czas nie istnieje .Tu panuje wieczność. Nowe Jeruzalem Znaleźliśmy się u wrót pięknego miasta. Jak tylko zobaczyłam te cudowne bramy, które się otwarły i złote ulice ,wiedziałam że to jest miasto Nowe ono jest jeszcze puste ,bo oczekuje na kościół. Widziałam szklane morze i lekki obłok który jak welon oblubienicy, unosił się nad nim. Na morzu też nikogo nie jest miasto przygotowane dla kościoła ,oblubienicy Baranka. Dla Barankowej niewiasty, małżonki Baranka- to jej woal. SPOTKANIA W NIEBIE Poszliśmy dalej i zatrzymywaliśmy się w różnych miejscach. Tam gdzie niegdzie jak strzały ,wystrzeliwali nagle w powietrze serafini i i krzyczeli: „święty, święty, święty jest Pan ,nasz Bóg..!”To był rodzaj takiego zachwytu i zadziwienia.! Myślę że oni właśnie poznali Boga. Że Bóg dał im coś poznać ze swojej chwały i dzieł. Bóg odkrywa się przed nimi ,objawiając się im głębiej i głębiej. I oni nie mogą pohamować swego zachwytu,z powodu tego poznania Boga. Widziałam też pastora z Ghany brata Nelsona. On na ziemi był Afrykaninem. Zawołałam:-O,bracie Nelson,czemu ty nie jesteś czarny.?! A on się uśmiechnął i powiedział :A dlatego, że i ty nie jesteś biała.! Spojrzałam na swoje ręce i wiecie co ,to nie była taka skóra jak tu na ziemi ,ale perłowa,rozświetlona od środka .I wszyscy tu taką mieli. Poszliśmy na inne miejsca i widziałam wielu znajomych ,przyjaciół i wielu z naszych starców którzy odeszli do też młodzieńcy którzy grali na strunowych wiem jak one się nazywają. Anioł pokazywał im jak grać. Jednego z nich anioł oddzielił i przyprowadził do mnie. I powiedział :- Popatrz ,kogo ja do ciebie przyprowadziłem.?. Patrzyłam ale nie on otworzył usta i powiedział „Mamo,błogosław Boga.! Mój syn.! To był mój syn, którego pochowałam w grobie jako 10 miesięcznego. A on jest teraz do niego:- Syneczku,dlaczego mnie tak wcześnie mnie tak wcześnie.!?A ja tak z tej piątki dzieci,twoich braci i sióstr, nie zastąpił mi ciebie. A on powiedział:- Dziękuj Bogu, mamo.!.Jeślibym został na ziemi, to nigdy bym nie trafił do nieba.! Chwała Bogu za to, że to co wydaje się nam na ziemi stratą lub jak karą ,okazuje się być Bożym miłosierdziem . Poszliśmy na inne zainteresowal mnie jeden owoc. Kiedy się zbliżyliśmy zobaczyłam ,że był nie tylko piękny ale i wonny. Pachniał jak połączenie róży i maliny i jak drzewo rękę by przyciągnąć gałązkę i przyjrzeć mu się z tylko wyciągnęłam rękę ,gałązka sama przychyliła się do mnie i ułożyła mi na ręce swój owoc. Wdychałam ten aromat i chwaliłam Boga:- O, jaki ty jesteś wielki,mój Boże. Nie byłam głodna ale przyciagał mnie ten aromat. Potem zobaczyłam budowlę .Taki miły i pociągający domek. Ciekawe kto w nim żyje?.Nie pomyślałam wtedy że mieszka lecz żyje w nim. Anioł powiedział :- Wejdźmy,to sama zobaczysz.!. Weszliśmy i wtedy zobaczyłam że to mój nie ów 70 letni starzec .On tam był taki jak mój syn. Młodzieniec. Nie znałam ojca kiedy był młody. I zapytałam:- Tato,to ty tutaj.? Tato nie był członkiem kościoła,ale przed śmiercią zdążył jeszce pokutować. Bóg mu przebaczył i oto on jest w Bogu!. Tata mi powiedział :- Dziękuj Bogu i wysławiaj go za to.! Bo ja jestem pochodnią wyrwaną z ognia . I on śpiewał „Jak wielki jest Bóg,chwalcie Go i sławcie całą duszą.” Tę pieśń śpiewaliśmy w kościele ,w którym on nigdy nie był. Nie znał żadnego Psalmu,a tu aż dwa naraz usłyszałam z jego ust. Pierwsze slowa które ojciec mi powiedział to :- Tanieczko, dla ciebie jeszcze za wcześnie.! To znaczy że on znał moją porę,kiedy powinnam tu przyjść. Anioł powiedział mojemu ojcu ,że ja wrócę na ojciec odstąpił ode mnie ,stanął dalej i już nie przybliżał się do mnie. „Powiedz swojej nie chcę by ona wpadła tam ,gdzie teraz pokutuje.” W tym czasie mama bardzo piła. Jeszcze jedno wydarzenie. Prosiłam anioła,żeby mi pokazał miejsce gdzie się znajdują nasi. I anioł rzekł mi,że nie rozumie co ja mówię: Tu wszyscy są NASI. Tu są same dzieci Chrystusa, Boże dzieci. Patrze i widzę Aleksandra (….)To ksiądz prawosławny,a ja ewageliczny chrześcijanin Pięćdziesiatnicy. Dotąd byłam przekonana,że zbawieni mogą być tylko ci ,którzy są z naszego kościoła,Że tylko u nas jest gdy zobaczyłam tu Aleksandra,to byłam porażona tym faktem. Znałam go dobrze na ziemi,więc nie mogłam się pomylić,że to nie on. Ujrzałam też wielu z innych denominacji i wyznań na ziemi . Tu jednak nie było był tylko kościół Boży,czyli dzieci Boże. Wyznania i denominacje nie w niebie ich nie jedna Boża rodzina. POD ZIEMIĄ : WIDZIAŁAM PIEKŁO .! Przeczytajmy opowieść Jezusa o bogaczu i Łazarzu. Teraz będziemy się opuszczać w dół ziemi. Od razu uderzył mnie w nozdrza potworny smród ,a na twarzy poczułam żar..Zewszad dobiegało nieludzkie wycie i zgrzytanie straszne wycie było z powodu bólu. Smród jak z rozkładających się zwłok lub zgnitego mięsa, ale tu ten smród był co dla mnie było najgorsze to to ,że moja skóra od tego żaru tak się naciągnęła ,że o mało co nie pękła. W piekle nie ma wody.! Nie ma tam ani pary ,ani rosy, ani żadnej wody. Bo to Chrystus jest żywą wodą. Chwyciłam się mocno niebie nie trzymałam się go. To on mnie trzymał. Często wyrywałam swoją ręke z jego dłoni,chcąc się wyswobodzić. Ciągle się gdzieś zatrzymywałam, czemuś dziwiłam i zostawałam w tyle. Ale tu w piekle to ja się kurczowo trzymałam anioła i to dwiema rękami. Bałam się, że on mnie tu gdzieś zgubi. Znaleźliśmy się w pierwszym kręgu, gdzie byli ci „ goli”,których wcześniej widziałam ,jak wyskakiwali zza zasłony mroku. Ich tam nie męczą. Oni sami się męczą, gdy widzą to co stracili. Dochodzi do nich światło z nieba i oni cały czas mogą widzieć otwarte niebo. Bogacz widział z piekła Łazarza ,odpoczywającego na łonie nawet prosił go, aby choć umoczonym w wodzie palcem, schłodził jego usta. AKWARIUM A potem widziałam jakby akwarium ,wypełniony ludzkimi krzyczały ,och jak one krzyczały, tak że zrobiło mi się strasznie. Mamo,nie zabijaj, nie zabijaj mnie! Będę cię kochać.! Ja chcę żyć.! Pozwól mi żyć.! I one zwracały się do ojca :- tato zbaw mnie, ratuj mnie.! Zapytałam anioła kim oni są i dlaczego tak krzyczą. To są dusze które miały przyjść na świat ,aby wypełnic swoje przeznaczenie na ziemi. Lecz rodzice ich zabójcy, nie pozwolili im się urodzić. To są ofiary aborcji dlatego one wygladaja na niedorozwinięte. Nagle ukazała się jakby ręka w obłoku. Ona wyciągnęła się ,a wtedy jedna z tych dusz zarodków ,podniosla się i zniknęła. Potem drugi i jeszcze raz...ręka pochwyciła inny się tym, co się stało z tymi zarodkami. Dokąd one zostały zabrane. A co z tymi pozostałymi,dlaczego i one nie zostały zabrane.? One tu zostają po to, aby świadczyć przeciwko swoim rodzicom,mordercom. Są tu na świadectwo dla tak wyjaśniał mi anioł to ,co tam widziałam. Bóg nie potrzebuje sam wszystko wie.!Tak rozumowałam. Kiedy przyjdą na sąd mordercy swoich dzieci, to nie będą mogli wtedy powiedzieć że Bog kłamie, bo ujrzą te dusze .One są zachowane na dzień Sądu. A gdzie się podziały te które zniknęły.?- zapytałam anioła. Ich rodzice się upamiętali i pokutowali z grzech został odpuszczony.! I ta pokuta wyswobadza te dzieci, więc te dusze zostały stąd zabrane. A co z nimi dalej się stanie?. To już wie tylko powiedział anioł. Kiedy tylko wymieniliśmy imię Boga lub Jezusa, całe piekło się wzburzyło i skupilo uwage na nas ,jakby chciało się do nas dobrać. Biesy i demony zaczęły się ukazywać przed były one rozmaite. Od takich maleńkich ,do potężnych jak drzewo. A wszystkie one wybuchały nienawiścią do Bóg nie ustanowił ochronnej granicy wokół nas, to by nas tam rozerwały na szczępy. Lecz napotykały jakby szklaną przegrodę i nie mogąc nas dosięgnąć, odchodzily. Byliśmy dla nich nietykalni nawet w piekle.! Oni dlatego są tacy okrutni i brutalni,bo im też jest źle tu w tam również cierpią i też chcą pić. Dla nich te płomienie też są straszne. Dlatego one tak męczą te dusze bo nie mogą uspokoić się z wsciekłości. Grzechy Dalej zobaczyłam swoją co widziałam jej syna w ona tutaj jest w piekle.!.W domu na ziemi, miała całą ścianę ikon. Znała masę modlitw. Ale to były wyuczone modlitwy, nominalne. A ona je klepała,odmawiała co dzień. Potem kłaniała się ikonom i ...kłamała. Dwa drzewiaste demony,wyciągały jej język z gardła rozpalonymi potem od tych szczypców jej język płonął, powoli powoli i parzyło ją od środka we wnętrznościach,aż nagle wybuchła i rozerwało ją!.Wydawało się, że cała ta męka jest już zakończona. Lecz ten proch znowu zaczął się zmieniać w części ciała ,a gdy upadł na nie kawałek języka i szczypce,to ciało się odrodziło i wszystko zaczynało się od nowa. Ten grzech to Kłamstwo!.We wsi nazywali ją „brudno -usta „(czarne wargi).Jej język ją zgubił.!.A te ikony ją nie uratowały. Podziały Szliśmy dalej...widziałam kotły a na nich nie rozumiałam tego co na nich pisze ,więc zapytalam anioła. :„Babtyści, metodyści, katolicy,prawosławni pięćdziesiatnicy.” Ja mówię :-Jak to .! To i oni są tutaj.? I zaraz zobaczyłam pastora, ktorego znałam .On służył w naszym kościele. Byłam gdy głosił i mnie się bardzo podobało to jego płynne i interesujące. Boże,jak to możliwe.!Przecież ludzie wtedy wychodzili i pokutowali.!Sama widziałam ,jak ludzie się nawracali po jego głoszeniu.! I oto rozległ się głos z nieba :- On mówił właściwe serca na spotkanie ze Słowem. I ludzie się Mnie ,on nie wpuścił do swojego serca.! Tak jak faryzeusze o których Pan powiedział ,żeby słuchać ich słów ale nie naśladować ich postępowania . Chmury gazu. Tam dusze przebywają w kwasie. To ci co myśleli że się zbawią ,będąc letnimi lub obojętnymi. Lepiej by im było być zimnymi lub gorącymi. Zimny to jeszcze może się nie da się choćby został kąsek ,mały paluszek gdy tylko się odrodzi ,przybierze kształt, znów się rozpływa w kwasie. Ostatni krąg piekieł : Dno piekła Dno piekła znajduje się w ostatnim 9 kręgu. Bo piekło ma 9 kręgów. A każdy straszniejszy od drugiego. Ostatni krąg to jest jezioro i przerażająca ściana ognia. Jezioro to jest jeszcze puste i nic w nim nie ogień jest pożerający,pochłaniający żywcem dlatego że to jest żywy ogień.! Rozumiecie ,on żyje.! Oczekuje na to ,co będzie do niego wrzucone. Diabeł chciał napełnić duszami to jezioro ogniste ,ażeby dla niego już nie starczyło w nim miejsca. Kiedy biesy chciały do niego wrzucić dusze, to one po prostu tam nie tam także trzech aniołów ,które nie wychodzą na powierzchnię bo one tam oczekują dnia Sądu. Czy w tych strasznych miejscach, jest jeszcze jakaś nadzieja dla tych dusz.? Czy anioł powiedział ci ,że oni są tam już na wieki.? mają jeszcze tam Sądu ,ale pamiętają że Chrystus już raz tu zstąpił i wyprowadził dusze. Oni to pamiętają.!.I dlatego że to pamiętają,to mają nadzieję że On jeszcze raz zstąpi i weźmie ich na Sąd. SĄD OSTATECZNY – SĄD NAD UMARŁYMI Przeczytajcie z waszej z Bibli to ,co Bóg pokazał apostołowi Janowi na temat Sądu. : Objawienie Jana 20/11-15 I widziałem Wielki, biały tron i Tego który na nim którego obliczem pierzchła ziemia i miejsca dla nich nie było.! I widziałem umarłych,wielkich i małych,stojących przed tronem. I księgi zostały otwarte. Również inna księga ; KSIEGA ŻYWOTA,została otwarta. I osądzeni zostali umarli,na podstawie tego co zgodnie z ich uczynkami było napisane w księgach. I wydało morze umarłych,którzy w nim się znajdowali. Również śmierć i piekło wydały umarłych,którzy w nich się znajdowali. I byli osądzeni każdy według uczynków swoich. I śmierć i piekło zostały wrzucone do jeziora ognistego. Owo jezioro ogniste to druga śmierć. I jeżeli ktoś nie był zapisany w księdze żywota ,został wrzucony do jeziora ognistego. Wnioski: A więc widzicie ,że własne uczynki, nikogo nie zbawią od jeziora ognia. Liczyć się będzie tylko to jedno :czy jego imię znajduje się w Księdze Żywota. Czy ono jest tam zapisane od założenia świata. Powstanie na Sąd ostateczny nie jest zmartwychwstaniem do życia .To wyjście umarłych z 3 terytoriów : morza i piekła oraz z krainy umarłych . Stają przed sądem jako umarli, a nie jako żywi. Kto nie ma Chrystusa ,ten nie ma życia w Chrystus jest Życiem. Naszym życiem wiecznym. Ten sąd nad umarłymi jest Sądem SPRAWIEDLIWOŚCI z uczynków. Sędzią jest Słowo Jezus jest ustanowionym przez Boga Sędzią żywych i oczach Bożych nie ma ani jednego sprawiedliwego na ziemi. W jeziorze ognia jako pierwsi, znajdą się antychryst i fałszywy prorok, zwani ”synami zatracenia”. W czasie II przyjścia Pana, zostaną oni pojmani i wrzuceni tam żywcem. Po upływie 1000 lat ,dołączy do nich szatan, aby razem z nimi być dręczony dniem i nocą ,na wieki wieków. Po czasie sądu ostatecznego dołączy do nich, śmierć i piekło oraz wszyscy osądzeni umarli, którzy zostali skazani na drugą śmierć. Ci których imion nie ma w Księdze Życia są bezimienni dla Boga .Tak jak bezimienny „bogacz” który znalazł się w imiona nie mają zostać zapisane na piasku. Przeminą tak samo jak przeminie ta ziemia ,wraz ze wszystkimi ludzkimi dziełami na niej. Każdego więc ,kto mnie wyzna przed ludźmi i Ja wyznam przed Ojcem moim, który jest w tego kto by się Mnie zaparł przed ludźmi i Ja się zaprę przed Ojcem moim,ktory jest w niebie. Kto bowiem wstydzi się Mnie i słów moich, tego i Syn Człowieczy wstydzić się będzie,gdy przyjdzie w chwale swojej i Ojca i aniołów świętych. - Łuk 9/26 Każde żywe dziecko na ziemi,otrzymuje od rodziców jakieś imię .Tylko martwe płody nie otrzymują imienia. Niebo nie zna imion martwych duchowo ludzi. Ojciec niebieski nie zna imion tych ,którzy nie zostali Mu przedstawieni przez ci którzy narodzili się z Ducha Jego Syna ,są dziećmi Bożymi. To oni wołają w duchu: -”Abba ,Ojcze.! „ Ci którzy nie narodzili się z Boga ,są duchowo martwi. Nie mają Bożego życia w sobie i dlatego dla nieba są bezimienni. Chrystus jest jedynym prawdziwym Życiem.” Masz imię że żyjesz,a jesteś umarły.” 3/1 .Ten kto grzeszy, już za życia umarł. Ostatni najgłębszy krąg- PIEKŁA To jakby „sala przyjęć” diabła. Diabeł uczynił coś, jakby małe drzwi w ścianie , sali swojego tronu. On wie że ani biesy ,ani aniołowie, ani demony ,nie pokłonią mu się by się już dawno zbuntowały, gdyby się go nie bały. Tam rządzi strach i dlatego on zrobił ten mały otwór w ścianie,żeby każdy kto chce wejść do jego sali tronowej,musiał się pochylić w pół ,jakby w taki sposób on otrzymuje pokłony!. Ci co do niego wchodzą to biesy i demony które chodzą po ziemi .Są z wyglądu podobni do biznesmenów w ubiorach od Wersacce i widziałam żebraków pokrytych klasy społeczne są tam przedstawione. A niektórzy mieli na sobie najmodniejsze ubiory i sportowe stroje. Prostytutki i homoseksualiści i wszyscy którzy są w każdym spoleczeństwie,oni maja tam swoich są demony i ja widziałam ich prawdziwe mordy,bo nie da się tego nazwać twarzami. Jeden demon szedł z wysoko podniesioną głową, tak jak zwycięzca. Deptał po innych. On niósł coś w swojej łapie. Kiedy otworzył przed szatanem swoją dłoń,zobaczyłam że to co trzyma ,to jest związana dusza ludzka. On wszedł, pokłonił się i przedstawił tę duszę diabłu. I wyszedł od niego zadowolony,bo diabeł pozwolił mu się wcielić w to człowiek za władzę, sprzedał swoją duszę diabłu . Byłam przerażona, bo ja poznałam tę człowiek żyje tu i teraz ,na teraz to już nie jest człowiek ,lecz wcielony diabeł. O takich ludziach mówi się „bezduszny”. I prawde się mówi,bo w takich zaprzedanych diabłu , nie ma już ani ludzkich uczuć ani ludzkiej duszy. ŚWIADECTWO "WIDZIAŁAM NIEBO I PIEKŁO " Urodziłam się w 1947 r. Mój ojciec był oficerem służby granicznej i frontowym żołnierzem ,odznaczonym Orderem Chwały. Chciał mieć syna, ale urodziła mu się mnie jak chłopca. Chciał, żebym była bojownikiem ,na pierwszej linii frontu politycznego, Kiedy dali mi legitymację partyjną na Kremlu,był ze mnie bardzo dumny. Byłam już wtedy mistrzem w siatkówce i mistrzem motokrosu w reprezentacji CCCP. Ukończyłam medycynę z czerwonym dyplomem i studiowałam dalej w Instytucie Medycyny ,otrzymując leninowskie stypendium. Chciałam żyć tak ,aby podobać się ojcu. Byłam szczęśliwym dzieckiem. W kwietniu 1967 r. wezwano mnie do komitetu partii i dano mi zadanie. Mam napisać rozprawę o tym ,że Boga NIE MA. Powiedziałąm ; -no jeśli nie ma ,to przecież nie ma o czym pisać. :Rozsądzanie ,to nie twoja sprawa ".Tak mi powiedziano w KOMie . Ty masz po prostu napisać ,że Boga nie ma. Napisać że Boga nie ma ,nie będzie trudno,..ale co dalej. Nie wiem, o czym mam mam pisać o kimś ,kogo nie ma. Zwróciłam się o pomoc do taty. Na czym mam oprzeć tę rozprawę?. Pisząc o jakiejś idei naukowej, czytam naukową książkę . Jak piszę o komuniźmie, to opieram się na dziełach Lenina ,albo Marksa lub Engelsa. Na czym się teraz mam oprzeć ,na jakim dziele.?! Tata powiedział : "Biblia". I wtedy stało się coś ,nieoczekiwanego. Ojciec mój o wzroście 2,15 i silny mężczyzna, zapłakał. - "Córeczko,odpuść sobie. Zrezygnuj z tego pisania ,jeśli możesz. Z Bogiem nie ma żartów. Tato, co ty.! Przecież sam mnie uczyłeś ,żeby nigdy nie rezygnować ,nie wycofywać się. O co chodzi ?.Przychodze do ciebie po pomoc ,a ty mnie zniechęcasz.?! Dobrze, - powiedział tata -Biblię dostaniesz albo w cerkwi prawosławnej, albo w bibliotece. Przygoda z Biblią Tak więc ,zaraz pobiegłam do cerkwi. Niestety ksiądz nie dał mi Bibli. Długo wyjaśniał mi, że Biblia to wyjątkowa księga i niepowołanym osobom nie wolno jej dawać do ręki. Wtedy ojciec załatwił dla mnie pozwolenie, na wypożyczenie Bibli z Miejskiej Biblioteki im. Gorkiego. Pozwolenie było podpisane przez I Sekretarza Partii, więc w bibliotece wynieśli ją i położyli przede mną Otwieram to tu to tam,ale nic nie rozumiem. Jest napisana w łacińskim języku. (starosloweńskim). Ponieważ trochę znałam ten język,więc rozumiałam co nieco z tego ,co czytałam. Przeczytałam pierwsze kartki ,o stworzeniu swiata. Nie pasowalo mi to do teori Darwina. "No ,ładna bajka.."pomyślałam. A potem było jeszcze lepsze: "Abraham zrodził Izzaka,a Izzak Jakuba ,a Jakub 12 synów." No nie,dla kogo oni to piszą.! Jestem dyplomowaną akuszerką i wiem ,że męzczyżni nie rodzą oni chcą ,żebym ja temu uwierzyła.?! Przeleciałam kilka kartek i pisało tam dużo o Jezusie. Kto to taki ten Jezus , skąd on się wziął. Patrzę na zegar ,a tu już przeleciała jedna godzina. Zostało mi jeszcze pół godziny ,a ja nic nie mam. Nic nie rozumiem z tej książki. Dobra,pomyślałam sobie ,zrobię tak jak robią studenci przed egzaminami. Czytają początek i koniec ,a potem trochę ze środka i już gotowe. Tak i ja zrobiłam. No to zobaczmy ten koniec :" Błogosławiony kto czyta słowa proroctwa tej księgi..." Pomyślałam wtedy ,że błogoslawiony to pewnie taki malutki głuptasek.. No u nas tak się rozumuje. Dalej..hmm ..jakieś listy. I nagle mam przed oczami tekst: "Saulu,Saulu,dokąd będziesz mnie prześladował.!?" O ,to jest ciekawe. Tego już można się uchwycić. Kto to taki Saul i kogo niby on prześladował.? Acha,on prześladuje Boga.! Tak ,to jest dobre!.I w tej chwili usłyszałam GŁOS , na dźwięk którego dosłownie struchlałam . On dźwięczał we mnie i jednocześnie wokół mnie. Wystraszyłam się, bo głos zapytał : " A ty Tatiano, jak długo jeszcze będziesz Mnie prześladować.!?" Pomyślałam od razu, no tak,ojciec mnie ostrzegał że z Boga nie robi się żartów. No to zaczęło się.!! Zamknęłam książkę ,choć nadal trzymałam rękę w środku .Wtedy zrobiłam coś, czego nigdy wczesniej nie pozwoliłabym sobie zrobić z żadną książką, ponieważ szanowałam ten rozdział i włożyłam w rękaw bluzki. Książkę zamknęłam na metalowe zawiaski i oddałam . Miałam jeszcze słabą nadzieje że to co usłyszałam ,powiedziała bibliotekarka. Więc zapytałam ją grzecznie -Co pani do mnie powiedziała.? A co usłyszałaś.? - odpowiedziała mi pytaniem na pytanie. Wtedy naprawdę się przeraziłam i odpowiedziałam jej - " To nie jest ważne." Wybiegłam na ulicę .Ach ,jak cudownie tam słońce ,śpiewają ptaki i ludzie sobie spacerują .Jest wesoło i kolorowo. Westchnęłam i pomyślałam o tym, jaki to cudowny miesiąc ten kwiecień, że taki piękny a i ludzie tacy weseli. A tu za chwilę jakby mnie mróż przeniknął .Bo ten sam głos co poprzednio,zabrzmiał znowu tu na ulicy.:Jak długo jeszcze będziesz mnie prześladować,Tatiano .?" Ścierpłam i zapytałam : A ty kto? .Kim jesteś?. I słyszę : "JA,TWÓJ BÓG." Ale ja ciebie nie widzę !.Nie znam ciebie!. Właśnie dlatego prześladujesz Mnie ,bo mnie nie znasz .! Ze strachu nie wiedziałam co mówię , tak byłam ..No to chce ciebie poznać.! Powiedziałam tak nie dlatego ,że naprawdę chciałam go poznać ,ale zwyczajnie ze strachu tak plotłam. Idź do mojego Domu, a poznasz mnie – lagodnie powiedział głos Ale gdzie ty mieszkasz.? W domu modlitwy.! A to znaczy się ,gdzie?! W żywym kościele – powiedział głos. POSZUKIWANIE DOMU BOGA No pewnie, jasne!.Tak się uradowałam ,że zaczęłam biegnąć tą ulicą , do pierwszego po drodze kościoła. Napis na budynku brzmiał " Patriachalny sobór" Wbiegłam do środka i rozejrzałam się .Mroczne wnętrze , ikony i palące się świece przed nimi. Jakaś kobieta w czerni, jedną świecę gasi a drugą zapala. Podeszłam do niej i powiedziałam : Proszę mi pomóc ,bo ja chcę poznać Boga. Kogo.? Mówię jej ..- BOGA !! A ona mówi; - To tutaj. A potem weszła w jakieś boczne drzwi .Za chwilę wyszła z od razu naskoczył na mnie - " jak ty śmiesz wzywac brudnymi wargami Boga.!! Ja mu na to .."ale ja się myłam". Dalej zaczął mnie wypytywać o to skąd jestem , z jakiego domu i nazwiska i imienia. Powiedziałam mu prawdę, że się uczę Instytucie Medycyny ,że jestem sekretarzem komsomołu, młodzieżową aktywistką. No wszystko mu wyjawiłam oprócz tego ,że zlecono mi napisać prace o tym , że Boga nie ma. Wtedy on surowo powiedział. Musisz się upamiętac . Jesteś grzesznicą i musisz pokutować. Odpowiedziałam – Ależ nic takiego ! . Jestem czysta jak łza dziecka !.Nie mam grzechów.! Wtedy ksiądz jeszcze więcej na mnie Ty grzesznico,padnij zaraz na kolana. Powiedziałam sobie że jeśli to coś pomoże , to niech mu będzie, uklęknę. Zarzucił mi na głowe jakąś czarną chustę czy coś,co podała mu ta kobieta. Odmów modlitwę grzesznika – nakazał mi Ja nie znam jej.! To modlitwę " Ojcze nasz".! Też nie znam.! "Dziewico raduj się".!! No ciekawe z czego ja się mam radować ,tak myślałam sobie .A nie wiedziałam tego że to taka modlitwa. Ksiądz nie wdając się ze mną w dyskusję ,powiedział.: Teraz powtarzaj za mną.! I tu nie wiem czemu ,zaczął mówić po łacinie., Na początku starałam się powtarzać posłusznie ,słowo po potem mówiłam już tylko sobie pod nosem: Boże ,przecież przyszłam tu by ciebie poznać i co...!? I muszę powtarzac te niezrozumiałe dla mnie słowa. Po co ?. O, Boże , kiedyż to się wreszcie skończy. Przecież ja się uduszę pod tym nakryciem ,a w dodatku ono tak brzydko pachnie. Powtarzałam po ksiądzu ,bełkocząc , wreszcie powiedziałam: O Boże ,przebacz mi, ale przecież tylko raz ze mną porozmawiałeś, a już jestem taka grzeszna.?! Ja nie wiem za co mam cię przepraszać ,więc po prostu przepraszam cię od razu za wszystko!! I tak oto rozmawiam z Bogiem,aż tu nagle ...słyszę niby swój głos , ale nie rozumiem co ja mówię. A jednocześnie nie mogę przestać mówić. Myślę sobie -no to masz za swoje..dobrze ci ojciec mówił , że z Bogiem nie ma żartów..zaczęło się..!!" Wreszcie ksiądz ściągnął mi z głowy to płótno, z krzykiem szarpiąc moje ramię i popychając mnie ,wyrzucił za drzwi. Wrzeszczał przy tym głośno :- " Szatan, szatan ..idź precz szatanie !!." I to nie było przyjemne, bo on miał jakieś 180 cm. wzrostu a ja mała ,drobna. Straciłam równowagę i spadłam ze schodków ,poobijałam sobie łokcie i podarłam w 1967 roku pończochy były drogie i to był duży wydatek w studenckim budżecie. Kiedy tak krzyczał, to wzięła mnie taka złość na niego, że jak się już podniosłam, wrzasnęłam: -Ty sam jesteś szatanem.!! Ale ksiądz nie czekał co będzie dalej,tylko wszedł do cerkwi i zamknął drzwi. A ja stoję na ulicy i mówię w głos : - No to poznałam ciebie Boże.!.Dziękuje ci bardzo. A on milczy. Pomyślałam sobie wtedy ,że pewnie straciłam rozum. Nie miałam pieniędzy na autobus a byłam daleko od domu, więc wracałam pieszo, Tata był już w domu. Już mu też doniesiono ,że jego córeczka modli się w cerkwi. Naskoczył na mnie – To ja ci pomagam ,załatwiłem nawet ty co ,chcesz żeby całą naszą rodzinę posadzili ?!.Czego ty szukałaś tam w cerkwi ? .Czy tam cię posłałem?. Próbowałam mu coś wyjasnic ,ale kto przeżył lata 1937 i 38 a potem 1947, to i w 1967 naprawdę się boi. Ojciec myślał ,że jak mnie nastraszy i ja wyjdę z domu, to pochodze sobie, a potem wrócę,a on mnie wtedy przeprosi. Ja nie znałam jego myśli i dlatego myślałam, że on tak na poważne mnie wyrzuca z domu. Wyszłam na ulicę i i płakałam i żal mi było samej już wieczór i chwytał lekki przymrozek. Mam w domu maleńką przebywałam w sierocińcu. Więc kiedy ojciec powiedział :- Chcesz żeby także twoja siostra poznała czym jest sierociniec ?. Przeraziłam się. Za nic bym nie chciała tego dla niej. Noszę jeszcze na ręce szramę od to tam nas wychowywali ,nahajką. Kiedyś wychowawca chciał mnie uderzyć w twarz ,ale ja zasłoniłam się ręką ,więc dostałam w rękę. Już od 7 lat noszę tę szramę i nie moge o niej teraz rozumiecie ,że się poważnie wystraszyłam, bo wiem że moja mała siostrzyczka ,nie wytrzymała by tego, co ja tam znosiłam. Więc z płaczem opuściłam dom, myśląc ze w ten sposób ratuję moją siostrę. Szłam ulicą i "Dziękuję ci Boże.".Więc teraz i ciebie poznałam i domu już nie mam ." Idąc tak z płaczem ,użalałam się nad sobą. I nie słysze już tego głosu. Nie słyszałam go już więcej. Nie wiedziałam wtedy że :" Bóg pysznym się sprzeciwia, ale pokornym daje łaskę." Tak doszłam do dzielnicy na przedmieściu . KOŚCIÓŁ ŻYWY A tu mijają mnie jacyś ludzie ,ale jakoś tak na oko inni. Mają szczęśliwe twarze z usmiechem zadowolenia . Kobiety w chustkach, czyste i jaśniejące , a mężczyżni dostojni i godni. Myślę sobie – A z czego oni się tak niby takiego dobrego tu się dzieje.? Widze jak podchodzą jedni do drugich,witaja się i całują a potem tacy roześmiani i szczęśliwi , idą gdzieś razem . Czemu im tak dobrze,myślę .Ja tez chcę iśc z nimi. I poszłam za nimi. Może oni mają jakieś święto ,to jak pójdę z nimi , to mnie nakarmią ,przyjmą jak swoją, a ja posiedzę sobie i będę się razem z nimi weselić.." Ale tam nie mieli żadnego święta. Na ławeczkach siedzieli ludzie i śpiewali. Do dziś pamiętam co oni śpiewali. "Jesteśmy w bitwie śmiali ,tak żyjemy jak śpiewamy". No dobrze,a ja?!.Nie jestem w bitwie ,nie jestem odważna. Spróbowali by oni być teraz na moim miejscu..! Doszla do mnie jakaś kobieta i zapytała miłym głosem: -Dziewczynko,a kogo ty szukasz.? BOGA !- tak odpowiedziałam, na co ona się uśmiechnęła i powiedziała : To dobrze. A potem jakiś mężczyzna i z książki niedużego formatu ,czytał tam, gdzie miał zakładki. Ta kobieta podeszła do niego ,coś mu cicho on spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Potem podszedł do mnie i powiedział - " A do kogo ty przyszłaś.?" Do Boga.!! - odpowiedziałam agresywnie,bo mnie było wszystko jedno ,czy mnie wyrzucą czy nie. Pod dobry adres przyszłaś,-powiedział i położył rękę na moich plecach. Błogosławię cię.! Jeśli chcesz to zostań po spotkaniu i porozmawiamy. Chcesz.? Powiedziałam - oczywiście że zostanę,bo mnie wszystko jedno gdzie będę. Zaczęłam śpiewać ,bo mi się bardzo podobały te pieśni. Ostatnia pieśń tak brzmiała : "Czy słyszysz ty głos Boży .? ( oho,słyszę.!).. słodko tak ciebie wzywa...(no pewnie, że wzywa ,ale nie słodko. Dokąd ty będziesz mnie prześladować.!?.)Wszystko tak komentuję w myślach, każde słowo,każdą zwrotkę, bo byłam bardzo negatywnie nastawiona. Mówca otworzył książkę i zaczął czytać.: Saulu ,Saulu,dokąd ty Mnie będziesz prześladował.? Szybko wyciągnęłam z rękawa kartke z Bibli i zaczęłam po niej wodzić palcem. Na mojej było to samo ,ale w języku łacińskim. Teraz zrozumiałam te slowa : TO JA PRZEŚLADUJĘ BOGA, który jest . On istnieje.! Zrobiło mi się strasznie bo przecież ten ktoś prześladował Boga. Ale ja ..nie... nie ja!. W trakcie głoszenia cały czas się zastanawiałam, skąd on mnie zna. Pierwszy raz tutaj przyszłam ,więc skąd mnie zna. Przecież on wszystko mówi o mnie! .A ja jestem czysta jak dziecięca łza.! Nagle przypominam sobie jak podpisywałam dokumenty, gdy sądzili my rozstrzygaliśmy o ich losie, na zebraniach partyjnych i w Instytucie. Jako sekretarz partii, podpisywałam ten dokument ,że partia jest prawdą ,a tych ludzi należy wygnać z kraju i wyrzucić z Instytutu. A zwłaszcza tych co byli chrześcijanami. Była taka dziewczyna z wierzącej rodziny ,nie ukrywała tego. Ja jej chciałam dać rekomendację do komsomołu,a ona mi powiedziała: No coś ty, ja jestem Bożą córką. Doniosłam zaraz na nią do parti KOM-u i natychmiast wyrzucili ją z Instytutu. I wszystko to zaczęło mi się przypominać tam ,wtedy. Obraz za obrazem. Boże,przebacz mi. przebacz mi..!! -szeptałam A gdy potem było wezwanie do pokuty, już wcale nie upierałam się ,że jestem czysta jak łza. Szłam pośród tego tłumu z silnym przekonaniem ,że powinnam bardzo poważnie ,prosić Boga o przebaczenie, za to całe zło. Za te pisma i za wszystkie złe postepki i wyrzucanie ludzi z Instytutu. Pewien młody lekarz ,prosił mnie o rekomendację na takim dokumencie, by mógł otrzymać wizę. Oczywiście ,że mu jej nie dałam . Skoro nie był aktywistą w parti, to jak można takiego człowieka puszczać za granicę?. Wtedy wcale nie myślałam o tym, że utrudniałam ludziom życie ,tak po prostu ,mimochodem. Zapomniałabym o tym człowieku ,ale teraz w tym proroctwie, zobaczyłam go i przypomniałam sobie, ileż to ja zła ludziom wyrządziłam. Boże ,wybacz mi.! Nie wiem kto jeszcze wychodzil ,by upaść na kolana tak jak ja. Mówiłam Bogu wszystko,co było ze mną nie tak. Powtarzałam z głębi serca : -Przebacz Boże, przebacz mi ,jeśli możesz.!! Już nie usprawiedliwiałam się, jak kiedyś. I nagle zaczęłam znowu mówić w tym języku,jak tam w cerkwi. Nie mogłam przestać. Chciałam przestać ,bo było mi strach, ale nie mogłam tego zatrzymać. I nagle słyszę AMEN. Zamilkłam. Cała żałość zeszła ze mnie. Pomyślałam , że zaraz mnie wezmą za fraki i wyrzucą z tej sali. Nikt mnie nie wyrzucił,a pastor podszedł i za łokcie podniósł mnie z podłogi i mówi : Jesteś co się stało ?. Mówię : ja nie zgłupiałam i nie jestem umysłowo chora ..!Ale może..nie wiem.... Nie bój się bo to Pan ochrzcił ciebie Duchem Świetym, Alleluja.! A to dobrze czy źle.?- zapytałam go. W sali wszyscy się śmiali a pastor powiedział ,że mogą powitać nowonarodzoną siostrę w Panu. "Siostra" ,a co to takiego..? Tak oto przyszłam do kościoła żywego "Pięćdziesiątników", ktorzy swoją nazwę biorą od pierwszych chrześcijan z Jerozolimy. I tu jestem do dziś. W jakiś czas potem przyszłam do Komitetu Parti na Kremlu i położyłam legitymację. Powiedziałam, że nie mogę być w dwóch partiach, bo przystąpiłam do parti Chrystusa Komisarz dużo ze mną rozmawiał,i przekonywał :- nie śpiesz się ,to ci przejdzie.! Byłam najmłodszym sekretarzem Komsomołu w CCCP, kiedy wręczano mi tę partyjną legitymację na Kremlu. Ojciec był taki dumny, gdy pojawiła się moja fotografia w gazecie pograniczników i w gazecie "Prawda".A było to w 1967 roku. Tak więc zaledwie 4 m-ce "cieszyłam" się tą legitymacją,jako aktywistka,sportsmenka, bojowniczka, z pełnego naboru komunistycznej młodzieży. Po oddaniu legitymacji od razu wykluczyli mnie z Instytutu,nie zważając na to że byłam na leninowskim stypendium. Sama kiedyś za wiarę wykluczałam ludzi z Instytutu. Teraz to samo mnie spotkało,więc to jest sprawiedliwe. Pastor po spotkaniu pojechał ze mną do domu. Po drodze pouczał mnie :-cokolwiek ojciec ci powie,przyjmij to .Czcij ojca i matkę swoją ,aby przedłużone były twoje dni na ziemi". Zaprotestowałam: - ale on mnie wygnał z domu !. A przebaczyłas mu?. Tak!.- odpowiedziałam Rodziców się nie ty powinnaś przeprosić ojca. Dobrze,ale jak on mnie pierwszy przeprosi, to i ja go przeproszę.! Nie, to ty jesteś córką i ty powinnaś przeprosić ojca i modlić się o niego .A wtedy on przebaczy tobie. Nie ze wszystkim się zgadzałam, choć wiedziałam że jego pouczenia są właściwe. Ojciec był zadowolony gdy się zjawiłam. Był już późny wieczór a on się martwił, żeby mi się coś nie stało. Ale gdy się dowiedział ,że jego córeczka stała się sekciarą (tak mnie nazwał),powiedział do pastora :- Jeśli wy się od niej nie odczepicie,to ja was zabiję.!! Wtedy pastor mu odpowiedział : - Nie możesz zabić tego co się narodziło z blogosławiony.! I wyszedł. Z ojcem przegadaliśmy całą powiedział mi: A rób co chcesz.! Co będzie to będzie...! Kiedy mnie skreślili z Instytutu, powiedział :- A co ty myślałaś sobie. Wszystko właściwie i sprawiedliwie.!. Ojciec powiedział mi ,dlaczego wtedy tak mi powiedział ,że z Bogiem się nie żartuje. Gdy był na froncie na wojnie,przed walką przyszedł do niego anioł. Otwarła się zasłona w namiocie i wszedł białej i lśniącej szacie. Podszedł prosto do niego i powiedział : - Michaił, jutro nastąpi atak, oni nie wrócą, ale ty wrócisz. Będzie ciężko i będzie ciebie bolało..tutaj i tu i tu . Położył rękę w tych miejscach ,gdzie ojciec będzie ranny. Zostaniesz jednak przy życiu. Ne bój się.! I odszedł. Jeszcze nie nadszedł poranek,a już nastąpił atak Ojciec był ranny w tych miejscach ,które wskazał palcem anioł. W pierś i nogę oraz w rękę. Inni żołnierze nie powodu tej kontuzji wywieźli go do szpitala w Ałma -Acie. To z powodu tego ,ojciec odradzał mi pisanie rozprawy na temat ,że Boga nie ma. W innym mieście ,przyjęli mnie do Instytutu,ktory ukończyłam z czerwonym dyplomem. Napisałam doktorat. Bóg podarował mi dobrego męża,gdy miałam 20 lat. Mąż mój miał 31 lat i był marynarzem. Kapitanem na okręcie dalekomorskim. Już w noc poślubną musiał wyruszyć w rejs. Przywiózł mnie do swojego domu,dał klucze i dokumenty z mieszkania i odjechał. Gdy wrócił w kwietniu to go nie do siebie listy. Bóg nas pobłogosławił i urodził się nam pierwszy syn. Potem mój mąż także przyjął chrzest wiary. Przez 4 miesiące woził mnie do zboru, ale sam nie wchodził do sali. Siedział w samochodzie przez całe spotkanie i czekał na powiedział żebym się nie martwiła, bo on nie jest jeszcze gotowy. Gdy powiedziałam mężowi,że jestem w ciąży, on wszedł do sali i pokutował z grzechów i prosił Boga aby go przyjął. Matka mojej teściowej była moja teściowa zagorzałą,fanatyczną komunistką,odznaczoną złotym krzyżem zasługi. Babcia męża babtystka, modliła się o swoją córkę,a moją córka jej wyszła za mąż,jej już nie było na modlitwy jej nadal pracowały.! Bóg pozwolił mi się modlić nie tylko o męża ,ale i o jego matkę komunistkę. Teraz to ona była i moją matką ,bo byłam z jej synem jednym ciałem. Modliłam się 20 lat o jej nawrócenie,a ona przeżyła 92 lata. Kiedy synek nasz miał 4 miesiące ,umarł. I chociaż byłam lekarzem ,nie mogłam mu pomóc ,gdy chorował. Zgasł mi na tym czasie mój mąż był w rejsie gdzieś koło mogłam pocztą posłać powiadomienia o chorobie i śmierci jego pierworodnego. Kiedy wrócił,naszego synka nie było już od 4 miesięcy .A on przywiózł dla niego było ciężkie do przeżycia dla mnie i dla nie był tak wielkodusznym człowiekiem,może by mnie zostawił albo odwrócił się od Boga. Urodziłam jeszcze 5 dzieci. Mąż pokazując na swoją dłoń i śmiejąc się , wylicza zaczynając od kciuka : syn,córka, syn, córka, syn. "Oto ręka Boża",tak mawia. Chwała Bogu ,za moje dzieci. Mam już 9 wnuków. Potem jak mąż mój się nawrócił ,od razu spadł z funkcji kapitana ,na pomocnika to że się ożenił z sekciarą. Był trzecim a potem drugim, starszym pomocnikiem kapitana. Kiedyś mu powiedzieli: - wstąp w szeregi parti,bo kapitan powienien być komunista. A on na to że nie może służyć w dwóch partiach. Trafiał coraz gorzej, na coraz gorsze statki,choć przez wszystkie te lata ,gdy on dowodził, nie miał żadnej awaryjnej sytuacji. MARTWA PRZEZ 72 GODZINY Od pewnego czasu zaczęły się u mnie silne bóle pomagały mi żadne lekarstwa,nawet przychodził atak silnego bólu,wtedy wychodziłam w pole . Tarzałam się po ziemi i płakałam ,ale wyłam i gryzłam ziemię z trochę mniej bolało,przecierałam twarz i szłam do domu,bo musiałam przygotowac obiad dla dzieci i iść do pracy. Mąż był w rejsie nawet pół zobaczył cień pod moimi oczami i zielonkowaty kolor skóry na twarzy. Nastawał na mnie żebym się zbadała. Po badaniu powiedzieli mi ,że jest ze mną chciałam w to mogło się zdarzyć każdemu ,ale nie mnie.! Myślałam że po prostu jestem że zostało mi jakieś 3 do 4 tygodni życia. Diagnoza : rak w stadium rozpadu mózgu. Sarkoma głównego mózgu. Dlatego te bóle były tak silne. Mąż przyjął w kościele Słowo od proroka. ONA BĘDZIE ŻYĆ. Prorok przekazał widzenie ,że ręce chirurga będą jak ręce Boga. Od razu zgodziłam się na szybciej tym lepiej, swojej wierze byłam oto dzień operacji, grudzień 1901 rok. Mąż podpisał masę dokumentów .Ja też podpisywałam wszystko co tylko mi podsuwali do nie czytałam bo było mi wszysko jedno . Jednego tylko się bałam,że dadzą mi zbyt słabą narkozę i będe wszystko czuła. Jestem lekarzem ,więc chciałam kontrolować dozownik,wpatrywałam się w niebieską lampę. Patrzę ale jakoś inaczej bo w dół. Głową w dół. Myślę nad tym ,jak to się stało,że mam taką dziwną pozycję ciała. I stanęłam obok chirurga, patrząc kogo ja jestem lekarzem,marwiłam się że nie wiem kogo przekonana że to jakiś mój całkowiecie świadoma siebie, kim mam na imię Tatiana i że jestem lekarzem. Wydawało mi się ,że jestem jednym z lekarzy w tym zespole operacyjnym. Ale czemu ja nie pamiętam ,kto jest pacjentem?. Spojrzałam na stół,przez plecy chirurga i aż cofnęłam się w tył. Na operacyjnym stole leżałam ,JA.!! A jednocześnie ja stałam obok chirurga,obok mojego ciała .! Spojrzałam na siebie jakie mam różową skórę ale zimną. Pomyślałam : - to ja umarłam. Przecież tak się nie zdarza ,że jestem tu i zarazem tam, w tamtym ciele. No cóż,umarłam no to umarłam !. Jeszcze raz spojrzałam na ciało i słucham co mówią chirurdzy. I kiedy profesor powiedział że ktoś musi wyjść do rodziny i powiedzieć że ona umiera,ja powiedziałam : Ja ,ja pójdę i ja powiem.! Lecz oni mnie nie słyszeli. Jakiś czas trwała jeszcze reanimacja .W chwili elektrowstrząsu,zaczęło mną trząść i ,że jestem z tym ciałem wstrząsy ,wciągały mnie z powrotem do ciała. Do tego bólu.! Krzyczałam : - Nie chcę ,nie trzeba .!- opierałam się. Jeszcze raz, raz..dwa.. odsunąć się ..! - reanimacja trwała. A potem linia ciągła. Koniec czasu, skończcie.! Na korytarzu mąż klęczał na kolanach z dwoma braćmi z kościoła. Wyszłam do korytarza ,powiedzieć mężowi że jestem żywa i nic mi nie mnie nie boli i wszystko jest w porządku. Profesor wyszedł do męża i powiedział :- Nie jesteśmy Bogiem.!Ona odeszła.! A ja stojąc tam ,obok mężą potwierdzałam:- Tak ,ja odeszłam i chwała Bogu!. Mąż mój podniósł się z kolan i powiedział.: - Nieprawda.! Ona umarła – powiedział profesor. Nieprawda- upierał się Bóg nie zmienia zdania !.A Bóg powiedział że będzie żyła. Kiedy się dotykałam to czułam powiedział do męża,żeby się uspokoił. Żeby się spotkał z psychiatrą ,bo od cierpienia to może się człowiekowi pomieszać w że nie mam tu nic do zrobienia, poszłam w głąb korytarza do wyjścia.... POZA CIAŁEM Ale korytarz zmienił się w wiedzieć czemu, było ciasno iść ,choć nie dotykałam ścian tego położną i stąd to skojarzenie ,że ten tunel podobny jest do kanału dziecko wychodzi na świat .Ono się tak w czymś ciasnym ,ale gdy widzi światło ,przesuwa się w kierunku światła. Tak właśnie i ja się przemieszczałam. Nagle słyszę głos : :-Wróć się .!.Wróć ,jeszcze nie czas.! Nie chciałam nikogo mnie nie bolało,a przed sobą widziałam światło, takie jasne i wypadłam w nie, wprost z tego tunelu.! Moje wyjście nie było wyjściem ,ale dosłownie jak dziecko wypada z łona matki na świat. Tak więc moje wyjście ,było wypadnięciem i wzlotem A uczucie to było takie ,jak w dzieciństwie ,gdy ojciec podrzucał mnie pod sufit a potem łapał w swoje silne się wtedy taka szczęsliwa ,wolna,bezpieczna.! Śmiałam się szczęśliwa gdy mnie złapał ,a potem znowu podrzucał. Było w tym troszkę strachu ,ale także spokój i wtedy jak każde dziecko chciałam jeszcze raz i jeszcze raz.! Zauważyłam ,że przybliża się do mnie świetlany chwili zobaczyłam że to bije od tej postaci,która jest taka piękna a biała jak śnieg. Złote i srebrne promienie wychodzą z Chrystus.!- pomyslałam. Upadłam na kolana i podniosłam ręce. Panie,chwała tobie.! Chwała. Oto przyszłam.! On się zatrzymał i trochę cofnął do tyłu. Ja nie jestem nie możesz tego robić.!Ja jestem Aniołem,posłańcem. A ty powinnaś wrócić.! Ale ja nie chcę wracać.!.Ja nie nie wiesz jakie tam jest cierpienie. Jak tam jest źle i nie chcę.!Chcę do Boga.! Chrystus powiedział że idzie przygotować nam On tam będzie to i my będziemy tam z Nim.!A ja chcę do mojego Pana.! Dobrze- powiedział anioł – Staniesz przed więc za mną.! Nie zauważyłam wtedy że on nie powiedział : Ty zobaczysz Boga" ale powiedział "Ty staniesz przed Bogiem.".Zaczęliśmy się przenosić a raczej przemieszczać. Bosymi stopami dotykałam trawy ,soczysto zielonej, która łaskotała mnie w stopy. Przeszliśmy przez zasłonę ciemności ,która była podobna do miejskiego smogu. I stamtąd wychodziły jeszcze inne na sobie takie piękne ,lśniące świetliste ,jakby świąteczne. One wychodziły i radując się unosiły się wyżej i wyżej. I nagle z tej zasłony wyskoczyła naga miała takie wielkie zdziwienie na twarzy .Z wytrzeszczonymi oczami ,z paniki chciała krzyczeć . Ale ten krzyk uwiązł jej w gardle tak, jakby chciała się tym krzykiem udusić. I jakieś wstrętne łapy,wyciągnęły się zza tej zasłony i ciągnęły tę nagą duszę za ręce i łokcie i golenie, aż zaciągnęły z powrotem, w ten mrok. Anioł odwrócił się i zapytał mnie : - Czemu nie idziesz za mną?. Pokazując na tę postać która wyskoczyła zza zasłony mroku ,zapytałam :- Kim oni są.?.Kto to jest ?. Anioł wskazał na świetliste wszystko dzieci Boże .Oni zakończyli już swoje dzieła na ziemi i jest dla nich przygotowany wieniec chwały w niebie . Oni idą teraz przed tron Boży. I znowu wyskoczyła naga postać i tak się powtórzyło 2 -3 razy. One od razu zostały wciągnięte w ten były gołe ciała . To ci ,co chcieli się zbawić swoimi ich grzechy nie wpuszczają ich do nieba. Nie mają dostępu do Boga,bo nie przyjęli Chrystusa jako swego Jedynego Zbawiciela. I wspomniałam wtedy na Słowo " nie ma innego imienia danego ludziom,oprócz imienia Jezusa,w którym mogliby być zbawieni." Co się z nimi stanie?.- zapytałam anioła. Jeśli Bogu się spodoba, to ci to pokaże.! A dlaczego oni są nadzy?. Oni są pozbawieni chwały – powiedział anioł. I przypomniałam sobie" Ubraniem sprawiedliwego jest chwała Boża."2 Tam jest inna odzież ,moi przyjaciele. Są szaty dane od Boga, w których wchodzi się do nieba. Kiedy to wszystko widziałam, pamiętałam słowa z je,ale aż dotąd nie rozumiałam znaczenia tych słów . Pora na nas.! - powiedział anioł. Spojrzałam na siebie. Miałam szatę.! Chwała Bogu.! (To co widzimy tutaj na ziemi,jest tylko żałosna kopią tego co jest w niebie. Tu mamy zaledwie 7 kolorów ,a w niebie jest ich cała masa. Takie mnóstwo, że nawet nie umiem ich nazwać. Powietrze było złotego koloru a blask się lał i mieszał z aromatem powietrza. Muzyka była we wszystkim, ale nie tylko instrumenty w rękach aniołów i dusz ,także takie jak harfy choć były też inne. Muzykę tworzyło wszystko,nawet kwiaty, tak jakby śpiewały swoją pieśń. Każdy listeczek na drzewie sławił stworzenie chwaliło radośnie Pana .To On był w centrum tej chwały i ona podnosiła się ku Niemu. To wszystko było w Nim ,a On był w tym wszystkim. Ja byłam w Chrystusie a jednocześnie Chrystus był we mnie. Odczuwałam swoje zjednoczenie z Nim. Nie widziałam Chrystusa jako Osoby , ani miejsca gdzie przebywa. Stałam przed tronem Ojca. To Ojciec mówił: - Mój Syn zszedł na Golgotę . Ja nie wnikałam gdzie jest Chrystus. Po prostu Pan jest tutaj. On mnie zbawił i On mnie trzyma. Także nie umiem wyjaśnic sprawy czasu i przestrzeni ,po uwolnieniu się z ciała. W jednej i tej samej chwili byłam wśród tłumu na Golgocie,stojąc jednocześnie przed tronem Bożym i siedząc w kościele w ławce,widząc swoje że ciało bardzo ogranicza nas na ziemi.) PRZED TRONEM Druga rzecz która mnie zainteresowała to to ,skąd się tutaj bierze światło. Przecież jesteśmy wyżej niż to nie jest słoneczne światło. Światło to jest inne niż na miękkie i miałam o to zapytać anioła ,gdy sama zobaczyłam skąd to światlo!. Właśnie zatrzymaliśmy się, bo staliśmy przed Bożym tronem. Ja byłam taka maleńka drobinka a tron był ogromny .Szata Boga była wypełnieniem tego miejsca i skrywała Jego nogi. Te szaty przypominały mi poranny brzask,gdy wschodzące słońce i świeci w w pełni nie wzeszło a już złoci te obłoki różową i lekką zorzą. Brzask je tak różowi swoją poświatą ,wtedy gdy noc odchodzi. Połączenie złota z różowym kolorem daje ten niebiański blask . Miejsce gdzie był tron Boży można porównac do wielkiej i szerokiej doliny z wielką górą. Na szczycie tej góry znajduje się Tron. Podnóżek tronu usypany jest świetlistymi kamieniami ,coś jakby rubiny i brylanty .Sam tron jest jakby z perłowej kości jak tu opisać tę dolinę.? Jak żyzną ziemię pokrytą soczysto zieloną trawą. Przez tę dolinę wypełnioną blaskiem,szłam bosymi stopami a czułam jak trawa mnie łaskocze i pomaga mi gdy się obejrzałam ,nie zostawiałam śladu na niej. Zapytałam anioła czemu nie zostawiam śladu .On powiedział że tu nie ma śmierci a trawa żyje. Widzicie,tu na ziemi łamiemy i gnieciemy roślinki ,chodząc po nich trawa w niebie nie gniotła się i nie łamała,bo była żywa.) Stojąc przed Bożym tronem,chciałam podnieść głowę ,żeby popatrzeć w oczy Boga. Ale anioł położył mi rękę na głowie i zgiął w dół. Upadłam na kolana. Puść mnie !.- zawołałam - Puść mnie,chcę zobaczyć twarz Boga.! Anioł rzekł: - Twarzy Boga nie może oglądać człowiek ,a potem żyć. Żaden żyjący na ziemi człowiek ,nie widział oblicza Boga.! Ale ja nie jestem na Jestem przecież w niebie.! Anioł nie zdążył mi odpowiedzieć ,bo usłyszałam GŁOS To był ten sam głos ,który kiedyś mi powiedział słowa: "Tatiano,ędokąd ty mnie będziesz prześladować.?." Ten sam głos mnie pocieszał ,gdy składałam do grobu mojego pierworodnego sam głos słyszałam w głoszących braciach . Myślałam sobie wtedy ,że to się odnosi do tego brata albo do tej siostry,ale nie do mnie. A Pan mówił to do mnie! I oto ten Głos mnie zapytał: - Dlaczego nie wróciłaś ?. Słyszałaś głos ,że to nie jest twoja pora !?. Ale Panie, ja chcę do Ciebie. Jestem twoim dzieckiem. Panie ,prosze nie wyganiaj mnie!. A co ty zrobiłaś dla Mnie ?.- spytał Bóg. A w Jego głosie był ból Ojca , który włożył we mnie wszystko. To nie było ani oskarżenie ani potępienie ,lecz życzenie bym ja sama zrozumiała coś ważnego. Nie zrozumiałam na początku tego pytania, więc wykrzyczałam : Przecież całe moje życie jest w Tobie.! Oddałam Ci całe swoje życie.! Męczyłam się dla Ciebie.! Lepiej od razu mogłam powiedzieć: -Panie, ja nic nie zrobiłam dla Ciebie. Ale ja jestem taka pyszna i dumna. Dwaj aniołowie wnieśli moją księgę Życia. Ręka Boża jak obłok,usunęła pieczęcie i ona się otwarła. A wtedy na własne oczy, zobaczyłam całe swoje życie w Chrystusie. Od chwili przyjścia na tę ziemię, aż do tego przejścia. Było tam coś ,co się nie zgadzało z tym, co wiedziałam o swoich narodzinach. "Nie ma nic ukrytego,co nie miałoby zostać wyjawione..!" Przebywałam w domu Dziecka do 6 lat. Rodzice opowiedzieli mi jak i dlaczego w nim się znalazłam. Ojciec mój był oficerem służby ochrony granic. Kiedyś często podróżowali ze mną ,od garnizonu do zamieszaniu zgubili mnie na peronie jakiegoś dworca. To był czas powojennego chaosu i wtedy nie podróżowało się tak jak teraz. Uwierzyłam im ,że przez cały czas szukali mnie, aż wreszcie znaleźli. Tu w tym Domu Dziecka. A oto jaka była prawda którą poznałam w niebie. Zobaczyłam na brzegu morza kobietę,która w bólach przecięła pępowinę a łożysko wraz z niemowlęciem ,wrzuciła w morze. Lecz morze wyrzuciło na brzeg podniosła je i zawinęła w szal. Szła powoli i czasem upadała,bo po porodzie była jeszcze słaba . Porzuciła to niemowlę na stopniach jakiegoś domu. Po jakimś czasie wyszedł mężczyzna i spojrzał na to to był miesiac się skończyła i zaminowali dom naczelnika ,więc on myślał że to jest podrzucona mina. A to była ja, ta mina.! Tata miał już swoją rodzinę ,a ta kobieta była praczką w jego garnizonie i oni mieli romans.. Naczelnik oddał mnie do Domu Małego Dziecka, gdzie przebywałam do 6 lat. Dlaczego ojciec mnie wziął z tego Domu Dziecka? Otóż jego żona była chora i miała operację a potem okazała się bezpłodna. Mieli wtedy córeczkę, która im umarła. Teraz stali się także bezdzietni a ona była bezpłodna. Postanowili wziąć małe dziecko ,sierotę na wychowanie. Żona ojca powiedziała:- Ty masz córkę. Znajdźmy ją i weźmy, przecież to twoja dla niej matką. Zaczęli mnie szukać i aż w Ałma – acie, znaleźli mnie. Byłam taka szczęśliwa że mam rodziców ,bo uwierzyłam w ich opowiadanie. I oni też byli szczęśliwi że mnie znaleźli. Potem Bóg ich pobłogosławił i za półtorej roku urodziła się im dziewczynka. Bezpłodność nie jest żadną przeszkodą dla Boga. Tak to Bóg mnie ocalił. Jednak po narodzeniu siostry,oni mnie oddali z powrotem do DD. Po około roku, ich córeczka poważnie zachorowała .I Bóg posłał do nich kobietę z ze szpitala z chorym dzieckiem na rękach bo lekarze im powiedzieli że ona umiera ,więc lepiej dla niej jak umrze w domu. Wtedy wyszła do nich z tłumu ,ta kobieta. Podeszła prosto do nich i powiedziała:- " I tę pogrzebiecie,tak jak pogrzebaliście już pierwszą dziewczynkę. Ponieważ rodzina twoja zwróciła się do Ojca,wzywając Boga i wołając do Niego.!." Oni nie zdążyli nic powiedzieć ,bo kobieta szybko zniknęła w tłumie. Kiedy przyszli do domu, żona ojca powiedziała:- Musimy ją zabrać z DD, bo utracimy także i tę. Tak to wzięli mnie z tego DD a siostra wyżyła. Chwała Bogu, że mam siostrzyczkę.! Ale wróćmy na niebosa.! Mówię Bogu:- Całe życie Tobie oddałam.! I widzę ja to swoje życie .! Niczego nie ofiarowałam Bogu. Nie uczestniczyłam w pijaństwie i też nie lubiłam szumnego paliłam,nie piłam i z niczego nie musiałam się do kościoła,wychowywałam dzieci,chodziłam do pracy. Ot i wszystko.!Całe moje życie. A Pan pyta mnie:- A c o ty zrobiłaś dla Mnie.? . Mówię:- modliłam się! I widze te moje modlitwy, jak na ekranie: Daj Boże,! Uczyń Boże.! Pomóż mi Boże, Napełnij mnie Boże.!Uzdrów mnie Boże, Strzeż mnie Boże.!Pociesz mnie Boże.! Dawał..czynił...uzdrawiał...ochraniał..pomagał..ratował..! Tyś zrobiła ze mnie swojego sługę - cichym głosem powiedział Pan. Jakże rzadko Ci Boże.! Dziękuję Ci Boże.! No chyba że było w kościele wezwanie ,by wznieść dziękczynienie i uwielbiać Boga, bo przecież każdy ma za co dziękować. Więc ja też dziękowałam, ale tak : No to dziękuję Ci Boże...dziękuję, dziękuję...dziękuję. Za NIC , tak po prostu bezmyślnie. Jak papuga.! Były takie momenty że mówiłam:- Boże dziękuję Ci za to ,że nie wysłuchałeś mojej wczorajszej modlitwy i mi nie odpowiedziałeś. A ja widze tutaj, że ON słyszał, że odpowiadał,ale nie tak jak ja bym chciała.! A nawet jeśli ,Bóg nie daje nam tego o co prosimy,to dla naszego dobra. Boże,ja płaciłam dziesięcinę.!- wykrzyczałam I ja widzę jak to ja ją płaciłam !. Pan mówi: Ty tylko wypełniałaś zakon. Ale dziesięcina mój przyjacielu,to nie tylko to co nie nasze dobra,cenne dobra, ani nasze prosi nas o 10 część ze WSZYSTKIEGO. To jest ,o nasz czas. I widze jak zza tronu wyszedł prorok Malachiasz z księgą. Jeszce zanim zaczął mówić ,ja już wiedziałam że to Malachiasz. Skąd mi to przyszło do głowy ,tego nie wiem. On przeczytał z trzymanej w ręku księgi. " Czy może człowiek okradać Boga.?. A ja tu zaraz wyskoczyłam z pytaniem tak jak ci Zydzi :-A w czym ja Ciebie okradłam.? Dziesięcinami swoimi i ofiarami. A te słowa w liczbie mnogiej. Dzień ma 24 godziny ,więc 2,5 godziny należą do Boga według ustanowienia zakonu. Ty wypełniałaś zakon!- powiedział A co ty zrobiłaś dla Mnie ?. Panie,ja czytałam Biblię.!! I widzę jak na wielkim ekranie,jak to ja ją czytam. Jest ,więc jestem nerwowa. Jedną ręką trzymam dziecko,drugą wstawiam czajnik na piec. Chwytam Biblię bo trzeba przeczytać co dzień jeden rozdział. Pastor kazał obowiązkowo na jutro przeczytać O Boże,czemu akurat 118. Zejdzie mi na tym cały dzień bo to najdłuższy Psalm w Bibli. Więc mówię w sercu :- Panie ja przeczytam ten 139,bo on krótszy. Czytam więc ten 139, a Pan mówi ; - Ja mówiłem do ciebie ,ale tyś zakryła swoje uszy. Ja mówiłem do ciebie przez Pisma ,ale tyś je tylko czytała lecz nie pragnęłaś usłyszeć tego ,co Ja chciałem ci powiedzieć. No to ja nie wiem ,co miałam dla Ciebie zrobić !?. - tak zawolałam. Co bym nie powiedziała to i tak się okazuje niewłaściwe. Że wszystko robiłam tylko dla siebie ,bo modliłam się tylko "daj".Czytałam Słowo nieuważnie,tylko aby odbębnić. Dziesięciny ,przecież i tak niepełne ci ,że mam prawo sama je tracić i używać. "Przynieście wszystkie dziesięciny (każdą dziesiątą część od wszystkiego) oraz wszystkie ofiary,do spichlerza w moim Domu, aby był zapas jedzenia. " Dom ja nimi rozporządzałam sama. A przecież Pan mnie nie ustanowił szafarzem na tym miejscu ,ani swoim zarządcą. Są Lewici i są do tego wybrani Boży słudzy,aby wydawać ze skarbca Pana. Ja już nic nie wiem ,ale niczego nie rozumiem. Wtedy spytał mnie Bóg :- A co Ja ,powiedziałem Piotrowi i jego bratu Andrzejowi kiedy kazałem im iść za Mną.? O Boże,Ty spędziłeś z nimi aż trzy lata. Dużo do nich mówiłeś. Anioł mi podpowiedział; "Ja uczynię was łowcami dusz ludzkich." A ile przyprowadziłaś dusz do mnie?.- tak zapytał mnie Bóg . I ja zamarłam na to pytanie. Spojrzałam na swoją rękę,a ja trzymam w niej tylko 1 kłos. Do tej chwili to było ukryte przede mną,że nie tylko ja jedna stoję przed Bożym tronem .Stoją tu też inne dusze,a anioł każdej z nich,trzyma pełne ręce owoców a oni swoje snopy. Niektórzy mają takie wielkie snopy, że ich ręce nie mogą ich dusza kładzie snop u podnóża tronu,a tu znowu drugi snop pojawia się w znowu go kładzie. A ja mam tylko ten jeden mi się wstyd. Kim był ten kłosek ?.To był mój mąż. Ja myślałam że moje pięcioro dzieci też są z Bogiem. Myślałam ,że jestem dobrą matką. Powinno więc być jeszcze 5 kłosów w mojej nie nie nauczyłam swoich dzieci miłować Boga. Ja nauczyłam je bać się Boga.` Bóg mi tam pokazał, jak je siłą prowadziłam do zboru. Jak na nie ryczałam i wściekałam się. Potem sadzałam je w pierwszej ławce i byłam zadowolona że one tutaj są. A one patrzyły na głoszącego i cicho w sercu nienawidziły Boga. Jak ja to zobaczyłam ,jak te moje dzieci nienawidzą Boga.! I zawdzięczają to mojej edukacji. Dlatego każde z moich dzieci ,przyniosło mi na tej ziemi i gorzkość i ciężar. Z każdym wypiłam czaszę goryczy. I to że moje dzieci teraz służą Bogu,a moje wnuki razem z rodzicami idą do kościoła, zawdzięczam ich ojcu. Bo Pan dał moim dzieciom mądrego ojca który nauczył ich jak kochać i być posłusznym Bogu. A ja swoją edukacją doprowadziłam średniego syna do tego,że on chciał popełnić uciekała z domu. Drugi syn chciał uciec do Afganistanu jako ochotnik na wszystko musiałam przeżyć i temu wszystkiemu byłam winna tylko ja. Nie mój mąż ,tak jak myślałam na ziemi ,był temu winien. Często go obwiniałam : - To ty jesteś temu ma cię ciągle w domu i nie zajmujesz się dziećmi. Nie, to ja sama czyniłam to zło a teraz mi wstyd.! Prosiłam potem na kolanach ,te swoje dzieci o przebaczenie . Chwała Bogu,że one wierzą. Wtedy rozległ się głos .Inny głos, który był zimny,obmierzły i szorstki. On mówił:- Daj ją mnie.! Oto jej owoce.! Tutaj one są.! Wtedy odwróciłam się ,żeby zobaczyc kto to mówił on przyniósł kosz moich nie był w czarnej też nie były to białe lśniące szaty .On miał oczy pełne nienawiści. Patrzył na mnie wrogo i z satysfakcją. On miał prawo do mnie . Powiedział "Ona służyła mnie".Ten koszyk napełniłam mu od momentu mojej ostatniej spowiedzi,do chwili koszyku były tylko te niewyznane grzechy. Wyznany grzech nie istnieje,jeśli nazwiemy go po imieniu, pokutując przed co człowiek teraz robi na ziemi ,z tego powinien rozliczyć się z tak ogólnie wyznać ,ale konkretnie wyznać. Nazywając każdy grzech po imieniu. Jeśli słyszysz głos Boży w tym co teraz robisz,to wyznaj każdy grzech Bogu i nie zostawiaj ani jednego, w koszyku diabła. Tak więc ,wystraszyłam teraz Pan powie "bierz ją", to będzie to sprawiedliwe. Ale Pan nic mu nie odpowiedział. Zobaczyłam Golgotę i Jezusa Chrystusa na krzyżu. Jak On cierpiał.! W Jego oczach był niemy bół i jakże wielka miłość.! On z żalem patrzył na mnie gdy ja wołałam :- Ukrzyżuj Go.. ukrzyżuj Go..! Ja też stałam tam u krzyża, potrząsając swoimi pięściami. Powiedziałam :- Boże ,jak to możliwe przecież ja nie żyłam jeszcze wtedy. Dwa tysiące lat temu ,mnie jeszcze nie było na świecie.! A Bóg mi odpowiedział:- .Twój grzech był już. On już także istniał.! Kiedy grzeszymy to wciąż krzyżujemy Chrystusa, bo u Boga nie istnieje czas. Dzięki Chrystusowi istnieje szansa ,dlatego że on dokonał odkupienia. Bóg powiedział:-Dziecko,ty jesteś odkupiona drogą ceną. Płakałam ,bardzo zasmucona. Wtedy Pan wziął mnie o tak ,za głowę i powiedział: Otrzyj ,otrzyj łzy. Zostałaś wykupiona drogocennym cena została zapłacona za ciebie.! Zobaczysz to co niewielu widziało.!Wrócisz by opowiedzieć ludziom,że moje przyjście się się upamiętają i pokutują. I tak oto odeszłam od potem było jeszcze wiele spotkań i niesamowitych o kilku spotkaniach. W śmierci byłam 72 godziny. Na ziemi to było tylko mgnienie, a w niebie czas nie istnieje .Tu panuje wieczność. Nowe Jeruzalem Znaleźliśmy się u wrót pięknego miasta. Jak tylko zobaczyłam te cudowne bramy, które się otwarły i złote ulice ,wiedziałam że to jest miasto Nowe ono jest jeszcze puste ,bo oczekuje na kościół. Widziałam szklane morze i lekki obłok który jak welon oblubienicy, unosił się nad nim. Na morzu też nikogo nie jest miasto przygotowane dla kościoła ,oblubienicy Baranka. Dla Barankowej niewiasty, małżonki Baranka - to jej woal. SPOTKANIA W NIEBIE Poszliśmy dalej i zatrzymywaliśmy się w różnych miejscach. Tam gdzie niegdzie jak strzały ,wystrzeliwali nagle w powietrze serafini i i krzyczeli: "święty, święty, święty jest Pan ,nasz Bóg..!"To był rodzaj takiego zachwytu i zadziwienia.! Myślę że oni właśnie poznali Boga. Że Bóg dał im coś poznać ze swojej chwały i dzieł. Bóg odkrywa się przed nimi ,objawiając się im głębiej i głębiej. I oni nie mogą pohamować swego zachwytu,z powodu tego poznania Boga. Widziałam też pastora z Ghany brata Nelsona. On na ziemi był Artykaninem. Zawołałam: -O, bracie Nelson,czemu ty nie jesteś czarny.?! A on się uśmiechnął i powiedział :A dlatego, że i ty nie jesteś biała.! Spojrzałam na swoje ręce i wiecie co ,to nie była taka skóra jak tu na ziemi, ale perłowa,rozświetlona od środka .I wszyscy tu taką mieli. Poszliśmy na inne miejsca i widziałam wielu znajomych ,przyjaciół i wielu z naszych starców którzy odeszli do też młodzieńcy którzy grali na strunowych wiem jak one się nazywają. Anioł pokazywał im jak grać. Jednego z nich anioł oddzielił i przyprowadził do mnie. I powiedział :- Popatrz ,kogo ja do ciebie przyprowadziłem.?. Patrzyłam ale nie on otworzył usta i powiedział "Mamo,błogosław Boga.! Mój syn.! To był mój syn, którego pochowałam w grobie jako 10 miesięcznego. A on jest teraz do niego:- Syneczku,dlaczego mnie tak wcześnie mnie tak wcześnie.!?A ja tak z tej piątki dzieci,twoich braci i sióstr, nie zastąpił mi ciebie. A on powiedział:- Dziękuj Bogu, mamo.!.Jeślibym został na ziemi, to nigdy bym nie trafił do nieba.! Chwała Bogu za to, że to co wydaje się nam na ziemi stratą lub jak karą ,okazuje się być Bożym miłosierdziem . Poszliśmy na inne zainteresowal mnie jeden owoc. Kiedy się zbliżyliśmy zobaczyłam ,że był nie tylko piękny ale i wonny. Pachniał jak połączenie róży i maliny i jak drzewo rękę by przyciągnąć gałązkę i przyjrzeć mu się z tylko wyciągnęłam rękę ,gałązka sama przychyliła się do mnie i ułożyła mi na ręce swój owoc. Wdychałam ten aromat i chwaliłam Boga:- O, jaki ty jesteś wielki,mój Boże. Nie byłam głodna ale przyciagał mnie ten aromat. Potem zobaczyłam budowlę .Taki miły i pociągający domek. Ciekawe kto w nim żyje?.Nie pomyślałam wtedy że mieszka lecz żyje w nim. Anioł powiedział :- Wejdźmy,to sama zobaczysz.!. Weszliśmy i wtedy zobaczyłam że to mój nie ów 70 letni starzec .On tam był taki jak mój syn. Młodzieniec. Nie znałam ojca kiedy był młody. I zapytałam:- Tato,to ty tutaj.? Tato nie był członkiem kościoła,ale przed śmiercią zdążył jeszce pokutować. Bóg mu przebaczył i oto on jest w Bogu!. Tata mi powiedział :- Dziękuj Bogu i wysławiaj go za to.! Bo ja jestem pochodnią wyrwaną z ognia . I on śpiewał "Jak wielki jest Bóg,chwalcie Go i sławcie całą duszą." Tę pieśń śpiewaliśmy w kościele ,w którym on nigdy nie był. Nie znał żadnego Psalmu,a tu aż dwa naraz usłyszałam z jego ust. Pierwsze slowa które ojciec mi powiedział to :- Tanieczko, dla ciebie jeszcze za wcześnie.! To znaczy że on znał moją porę,kiedy powinnam tu przyjść. Anioł powiedział mojemu ojcu ,że ja wrócę na ojciec odstąpił ode mnie ,stanął dalej i już nie przybliżał się do mnie. "Powiedz swojej nie chcę by ona wpadła tam ,gdzie teraz pokutuje." W tym czasie mama bardzo piła. Jeszcze jedno wydarzenie. Prosiłam anioła,żeby mi pokazał miejsce gdzie się znajdują nasi. I anioł rzekł mi,że nie rozumie co ja mówię: Tu wszyscy są NASI. Tu są same dzieci Chrystusa, Boże dzieci. Patrze i widzę Aleksandra ( .)To ksiądz prawosławny,a ja ewageliczny chrześcijanin Pięćdziesiatnicy. Dotąd byłam przekonana,że zbawieni mogą być tylko ci ,którzy są z naszego kościoła,Że tylko u nas jest gdy zobaczyłam tu Aleksandra,to byłam porażona tym faktem. Znałam go dobrze na ziemi,więc nie mogłam się pomylić,że to nie on. Ujrzałam też wielu z innych denominacji i wyznań na ziemi . Tu jednak nie było był tylko kościół Boży,czyli dzieci Boże. Wyznania i denominacje nie w niebie ich nie jedna Boża rodzina. POD ZIEMIĄ : WIDZIAŁAM PIEKŁO .! Przeczytajmy opowieść Jezusa o bogaczu i Łazarzu. Teraz będziemy się opuszczać w dół ziemi. Od razu uderzył mnie w nozdrza potworny smród ,a na twarzy poczułam żar..Zewszad dobiegało nieludzkie wycie i zgrzytanie straszne wycie było z powodu bólu. Smród jak z rozkładających się zwłok lub zgnitego mięsa, ale tu ten smród był co dla mnie było najgorsze to to ,że moja skóra od tego żaru tak się naciągnęła ,że o mało co nie pękła. W piekle nie ma wody.! Nie ma tam ani pary ,ani rosy, ani żadnej wody. Bo to Chrystus jest żywą wodą. Chwyciłam się mocno niebie nie trzymałam się go. To on mnie trzymał. Często wyrywałam swoją ręke z jego dłoni,chcąc się wyswobodzić. Ciągle się gdzieś zatrzymywałam, czemuś dziwiłam i zostawałam w tyle. Ale tu w piekle to ja się kurczowo trzymałam anioła i to dwiema rękami. Bałam się, że on mnie tu gdzieś zgubi. Znaleźliśmy się w pierwszym kręgu, gdzie byli ci " goli",których wcześniej widziałam ,jak wyskakiwali zza zasłony mroku. Ich tam nie męczą. Oni sami się męczą, gdy widzą to co stracili. Dochodzi do nich światło z nieba i oni cały czas mogą widzieć otwarte niebo. Bogacz widział z piekła Łazarza ,odpoczywającego na łonie nawet prosił go, aby choć umoczonym w wodzie palcem, schłodził jego usta. AKWARIUM A potem widziałam jakby akwarium ,wypełniony ludzkimi krzyczały ,och jak one krzyczały, tak że zrobiło mi się strasznie. Mamo,nie zabijaj, nie zabijaj mnie! Będę cię kochać.! Ja chcę żyć.! Pozwól mi żyć.! I one zwracały się do ojca :- tato zbaw mnie, ratuj mnie.! Zapytałam anioła kim oni są i dlaczego tak krzyczą. To są dusze które miały przyjść na świat ,aby wypełnic swoje przeznaczenie na ziemi. Lecz rodzice ich zabójcy, nie pozwolili im się urodzić. To są ofiary aborcji dlatego one wygladaja na niedorozwinięte. Nagle ukazała się jakby ręka w obłoku. Ona wyciągnęła się ,a wtedy jedna z tych dusz zarodków ,podniosla się i zniknęła. Potem drugi i jeszcze raz...ręka pochwyciła inny się tym, co się stało z tymi zarodkami. Dokąd one zostały zabrane. A co z tymi pozostałymi,dlaczego i one nie zostały zabrane.? One tu zostają po to, aby świadczyć przeciwko swoim rodzicom,mordercom. Są tu na świadectwo dla tak wyjaśniał mi anioł to ,co tam widziałam. Bóg nie potrzebuje sam wszystko wie.!Tak rozumowałam. Kiedy przyjdą na sąd mordercy swoich dzieci, to nie będą mogli wtedy powiedzieć że Bog kłamie, bo ujrzą te dusze .One są zachowane na dzień Sądu. A gdzie się podziały te które zniknęły.?- zapytałam anioła. Ich rodzice się upamiętali i pokutowali z grzech został odpuszczony.! I ta pokuta wyswobadza te dzieci, więc te dusze zostały stąd zabrane. A co z nimi dalej się stanie?. To już wie tylko powiedział anioł. Kiedy tylko wymieniliśmy imię Boga lub Jezusa, całe piekło się wzburzyło i skupilo uwage na nas ,jakby chciało się do nas dobrać. Biesy i demony zaczęły się ukazywać przed były one rozmaite. Od takich maleńkich ,do potężnych jak drzewo. A wszystkie one wybuchały nienawiścią do Bóg nie ustanowił ochronnej granicy wokół nas, to by nas tam rozerwały na szczępy. Lecz napotykały jakby szklaną przegrodę i nie mogąc nas dosięgnąć, odchodzily. Byliśmy dla nich nietykalni nawet w piekle.! Oni dlatego są tacy okrutni i brutalni,bo im też jest źle tu w tam również cierpią i też chcą pić. Dla nich te płomienie też są straszne. Dlatego one tak męczą te dusze bo nie mogą uspokoić się z wsciekłości. Grzechy Dalej zobaczyłam swoją co widziałam jej syna w ona tutaj jest w piekle.!.W domu na ziemi, miała całą ścianę ikon. Znała masę modlitw. Ale to były wyuczone modlitwy, nominalne. A ona je klepała,odmawiała co dzień. Potem kłaniała się ikonom i ...kłamała. Dwa drzewiaste demony,wyciągały jej język z gardła rozpalonymi potem od tych szczypców jej język płonął, powoli powoli i parzyło ją od środka we wnętrznościach,aż nagle wybuchła i rozerwało ją!.Wydawało się, że cała ta męka jest już zakończona. Lecz ten proch znowu zaczął się zmieniać w części ciała ,a gdy upadł na nie kawałek języka i szczypce,to ciało się odrodziło i wszystko zaczynało się od nowa. Ten grzech to Kłamstwo!.We wsi nazywali ją "brudno -usta "(czarne wargi).Jej język ją zgubił.!.A te ikony ją nie uratowały. Podziały Szliśmy dalej...widziałam kotły a na nich nie rozumiałam tego co na nich pisze ,więc zapytalam anioła. :"Babtyści, metodyści, katolicy,prawosławni pięćdziesiatnicy." Ja mówię :-Jak to .! To i oni są tutaj.? I zaraz zobaczyłam pastora, ktorego znałam .On służył w naszym kościele. Byłam gdy głosił i mnie się bardzo podobało to jego płynne i interesujące. Boże,jak to możliwe.!Przecież ludzie wtedy wychodzili i pokutowali.!Sama widziałam ,jak ludzie się nawracali po jego głoszeniu.! I oto rozległ się głos z nieba :- On mówił właściwe serca na spotkanie ze Słowem. I ludzie się Mnie ,on nie wpuścił do swojego serca.! Tak jak faryzeusze o których Pan powiedział ,żeby słuchać ich słów ale nie naśladować ich postępowania . Chmury gazu. Tam dusze przebywają w kwasie. To ci co myśleli że się zbawią ,będąc letnimi lub obojętnymi. Lepiej by im było być zimnymi lub gorącymi. Zimny to jeszcze może się nie da się choćby został kąsek ,mały paluszek gdy tylko się odrodzi ,przybierze kształt, znów się rozpływa w kwasie. Ostatni krąg piekieł : Dno piekła Dno piekła znajduje się w ostatnim 9 kręgu. Bo piekło ma 9 kręgów. A każdy straszniejszy od drugiego. Ostatni krąg to jest jezioro i przerażająca ściana ognia. Jezioro to jest jeszcze puste i nic w nim nie ogień jest pożerający,pochłaniający żywcem dlatego że to jest żywy ogień.! Rozumiecie ,on żyje.! Oczekuje na to ,co będzie do niego wrzucone. Diabeł chciał napełnić duszami to jezioro ogniste ,ażeby dla niego już nie starczyło w nim miejsca. Kiedy biesy chciały do niego wrzucić dusze, to one po prostu tam nie tam także trzech aniołów ,które nie wychodzą na powierzchnię bo one tam oczekują dnia Sądu. Czy w tych strasznych miejscach, jest jeszcze jakaś nadzieja dla tych dusz.? Czy anioł powiedział ci ,że oni są tam już na wieki.? mają jeszcze tam Sądu ,ale pamiętają że Chrystus już raz tu zstąpił i wyprowadził dusze. Oni to pamiętają.!.I dlatego że to pamiętają,to mają nadzieję że On jeszcze raz zstąpi i weźmie ich na Sąd. SĄD OSTATECZNY – SĄD NAD UMARŁYMI Przeczytajcie z waszej z Bibli to ,co Bóg pokazał apostołowi Janowi na temat Sądu. : Objawienie Jana 20/11-15 I widziałem Wielki, biały tron i Tego który na nim którego obliczem pierzchła ziemia i miejsca dla nich nie było.! I widziałem umarłych,wielkich i małych,stojących przed tronem. I księgi zostały otwarte. Również inna księga ; KSIEGA ŻYWOTA,została otwarta. I osądzeni zostali umarli,na podstawie tego co zgodnie z ich uczynkami było napisane w księgach. I wydało morze umarłych,którzy w nim się znajdowali. Również śmierć i piekło wydały umarłych,którzy w nich się znajdowali. I byli osądzeni każdy według uczynków swoich. I śmierć i piekło zostały wrzucone do jeziora ognistego. Owo jezioro ogniste to druga śmierć. I jeżeli ktoś nie był zapisany w księdze żywota ,został wrzucony do jeziora ognistego. Wnioski: A więc widzicie ,że własne uczynki, nikogo nie zbawią od jeziora ognia. Liczyć się będzie tylko to jedno :czy jego imię znajduje się w Księdze Żywota. Czy ono jest tam zapisane od założenia świata. Powstanie na Sąd ostateczny nie jest zmartwychwstaniem do życia .To wyjście umarłych z 3 terytoriów : morza i piekła oraz z krainy umarłych . Stają przed sądem jako umarli, a nie jako żywi. Kto nie ma Chrystusa ,ten nie ma życia w Chrystus jest Życiem. Naszym życiem wiecznym. Ten sąd nad umarłymi jest Sądem SPRAWIEDLIWOŚCI z uczynków. Sędzią jest Słowo Jezus jest ustanowionym przez Boga Sędzią żywych i oczach Bożych nie ma ani jednego sprawiedliwego na ziemi. W jeziorze ognia jako pierwsi, znajdą się antychryst i fałszywy prorok, zwani "synami zatracenia". W czasie II przyjścia Pana, zostaną oni pojmani i wrzuceni tam żywcem. Po upływie 1000 lat ,dołączy do nich szatan, aby razem z nimi być dręczony dniem i nocą ,na wieki wieków. Po czasie sądu ostatecznego dołączy do nich, śmierć i piekło oraz wszyscy osądzeni umarli, którzy zostali skazani na drugą śmierć. Ci których imion nie ma w Księdze Życia są bezimienni dla Boga .Tak jak bezimienny "bogacz" który znalazł się w imiona nie mają zostać zapisane na piasku. Przeminą tak samo jak przeminie ta ziemia ,wraz ze wszystkimi ludzkimi dziełami na niej. Każdego więc ,kto mnie wyzna przed ludźmi i Ja wyznam przed Ojcem moim, który jest w tego kto by się Mnie zaparł przed ludźmi i Ja się zaprę przed Ojcem moim,ktory jest w niebie. Kto bowiem wstydzi się Mnie i słów moich, tego i Syn Człowieczy wstydzić się będzie,gdy przyjdzie w chwale swojej i Ojca i aniołów świętych. - Łuk 9/26 Każde żywe dziecko na ziemi,otrzymuje od rodziców jakieś imię .Tylko martwe płody nie otrzymują imienia. Niebo nie zna imion martwych duchowo ludzi. Ojciec niebieski nie zna imion tych ,którzy nie zostali Mu przedstawieni przez ci którzy narodzili się z Ducha Jego Syna ,są dziećmi Bożymi. To oni wołają w duchu: -"Abba ,Ojcze.! " Ci którzy nie narodzili się z Boga ,są duchowo martwi. Nie mają Bożego życia w sobie i dlatego dla nieba są bezimienni. Chrystus jest jedynym prawdziwym Życiem." Masz imię że żyjesz,a jesteś umarły." 3/1 .Ten kto grzeszy, już za życia umarł. Ostatni najgłębszy krąg- PIEKŁA To jakby "sala przyjęć" diabła. Diabeł uczynił coś, jakby małe drzwi w ścianie , sali swojego tronu. On wie że ani biesy ,ani aniołowie, ani demony ,nie pokłonią mu się by się już dawno zbuntowały, gdyby się go nie bały. Tam rządzi strach i dlatego on zrobił ten mały otwór w ścianie,żeby każdy kto chce wejść do jego sali tronowej,musiał się pochylić w pół ,jakby w taki sposób on otrzymuje pokłony!. Ci co do niego wchodzą to biesy i demony które chodzą po ziemi .Są z wyglądu podobni do biznesmenów w ubiorach od Wersacce i widziałam żebraków pokrytych klasy społeczne są tam przedstawione. A niektórzy mieli na sobie najmodniejsze ubiory i sportowe stroje. Prostytutki i homoseksualiści i wszyscy którzy są w każdym spoleczeństwie,oni maja tam swoich są demony i ja widziałam ich prawdziwe mordy,bo nie da się tego nazwać twarzami. Jeden demon szedł z wysoko podniesioną głową, tak jak zwycięzca. Deptał po innych. On niósł coś w swojej łapie. Kiedy otworzył przed szatanem swoją dłoń,zobaczyłam że to co trzyma ,to jest związana dusza ludzka. On wszedł, pokłonił się i przedstawił tę duszę diabłu. I wyszedł od niego zadowolony,bo diabeł pozwolił mu się wcielić w to człowiek za władzę, sprzedał swoją duszę diabłu . Byłam przerażona, bo ja poznałam tę człowiek żyje tu i teraz ,na teraz to już nie jest człowiek ,lecz wcielony diabeł. O takich ludziach mówi się "bezduszny". I prawde się mówi,bo w takich zaprzedanych diabłu , nie ma już ani ludzkich uczuć ani ludzkiej duszy. Na horyzoncie widać kopuły cerkwi. Nieco dalej jest drogowskaz na katolickie sanktuarium. Matka Boska Śnieżna patrzy z głównego ołtarza, ikona świętego Mikołaja zaś skromnie, z boku. Jeśli natomiast pojedziemy dalej na północ i wejdziemy w las – znajdziemy stary, niemal zapomniany już tatarski mizar. W niedalekiej wiosce możemy odwiedzić nawet meczet, a w miejscowości obok – ruiny synagogi, przypominającej czasy świetności miejscowej gminy żydowskiej. Tutaj błękitny krzyż wskazuje miejsce, gdzie pochowano Białorusinów. Na zarośniętym kirkucie dojrzysz pod mchem gwiazdę Dawida. Niedaleko, o, tam – kapliczka, krzyże stoją ramię w ramię – katolicki i prawosławny, z dwoma belkami dodanymi. Gdzie nie spojrzysz – inna świątynia, inny sposób na chwalenie tego samego Boga. Witajcie na Podlasiu! Drzewo przy bramie monasteru w Jabłecznej Ikony rzeką i wiatrem niesione – Ikonostas składa się z kilku rzędów, każdy ma znaczenie i swoją nazwę. Ale nie wszystkie zawsze muszą być, czasem cerkiew jest zwyczajnie za mała. Zawsze jednak znajdziesz Carskie Wrota, na prawo Pana Jezusa, a na lewo Bogurodzicę. Nad nimi zaś – Ostatnią Wieczerzę, bo to od niej wszystko się zaczęło. Czasem miałam wrażenie, że łatwiej tu o cerkiew niż o katolicki kościół. Wschodnie chrześcijaństwo ma nad Bugiem zdecydowaną palmę pierwszeństwa. Wielu mieszkańców ma białoruskie korzenie i wychowali się w takiej właśnie tradycji. Zjeżdżam z trasy, aby zwiedzić prawosławny monaster w Jabłecznej. Jest oddalony od “nadbużanki”, trzeba przejechać przez wieś, minąć bagna… Miejsce wprost idealne na wyciszenie i kontemplację. Do monasteru przylega leśny park, gdzie co chwila można się natknąć na wiekowe drzewa. Jedno z nich rośnie przed bramą, po prawej stronie, obwieszone tym, co pielgrzymi przynieśli ze sobą – różańcami, paciorkami, ikonami, krzyżami (niektóre zrobione na miejscu, z przewiązanych sznurkiem patyczków). Klasztor ma 500-letnią historię. – I działa tu nieprzerwanie! – podkreśla oprowadzający mnie brat. Potem otwiera ciężką kratę cerkwi i opowiada o ikonie świętego Onufrego – patrona świątyni. Święty Onufry był pustelnikiem żyjącym w IV w. Mieszkał na pustyni w Egipcie, odcięty od cywilizacji, żywiąc się tylko tym, co znalazł. Według legendy, gdy umarł, grób dla niego wykopały dwa lwy. Święty przedstawiony na ikonie to starzec, z długą, siwą brodą aż do ziemi. Jedynym jego ubraniem jest przepaska z liści. Ikona posiada srebrną koszulkę; według najnowszych badań, została napisana w XII w. – Tworzenie ikony to nie jest zwykłe malowanie obrazu – tłumaczyła z kolei przewodniczka z Muzeum Ikon w Supraślu – To cały rytuał i modlitwa. Wszystko ma tutaj znaczenie. Deskę do pisania trzeba odpowiednio przygotować. Złoto wykorzystuje się dla podkreślenia królewskości Boga. Barwniki – tylko naturalne. Jak powstaje taka ikona – możecie prześledzić tutaj. Święty Onufry przybył do Jabłecznej Bugiem. Tutaj wyłowili go z wody mnisi. Jeden z nich miał ponadto widzenie, w którym święty życzył sobie, aby to powstała świątynia poświęcona właśnie jego wstawiennictwu. Tak też się stało. Ikonostas w Jabłecznej Świecie zapalane przed ikonami Historia monasteru była burzliwa, tak jak wielu przygranicznych ośrodków religijnych. Nie ominęła także samej ikony. Podczas wojny ukryto ją w Rosji, skąd wróciła po 1945, lecz już bez relikwii świętego, które początkowo były do niej przymocowane i z którymi przypłynęła Bugiem. W 1990 r. natomiast ją skradziono, razem z o 100 lat młodszą ikoną Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Nie pomogło 4-letnie dochodzenie. Dopiero nagroda wyznaczona przez braci przyniosła pozytywny skutek – obie ikony odnalazły się ”w cudowny sposób”. Dziś bezcenne przedmioty są podłączone do alarmu – kiedyś nikomu by to przez myśl nie przeszło. W cerkwi znajdują się także relikwie jeszcze jednego, tym razem lokalnego świętego – Ignacy Jabłczyńskiego. Był on jednym z mnichów, którzy mieszkali w monasterze podczas II wojny światowej. Pewnego razu pod cerkiew przyszli pijani Niemcy. Mnichów stłoczyli w jednym pomieszczeniu, zabrali zapasy żywności, a klasztor podpalili. Święty Ignacy w tym czasie oddawała się akurat swojej pasji, którą było… łowienie ryb. On jeden był na zewnątrz, gdy zaczął się pożar. Widząc płomienie, natychmiast porzucił ryby, przybiegł do dzwonnicy i zaczął szarpać za sznur, aby sprowadzić pomoc z miasteczka. Dźwięk dzwonu usłyszeli też jednak Niemcy; wściekli, zawrócili i zadźgali Ignacego bagnetami. Był on jedyną osobą, która zginęła tamtej nocy. Zabudowania obecnego monasteru pochodzą z XIX w. Do dziś przybywają tu pielgrzymi, aby pokłonić się przed cudowną ikoną. Jednak nie tylko święty Onufry pojawił się w nurcie rzeki. Prawosławne legendy i podania pełne są symboli, które nieoczekiwanie pojawiały się w różnych miejscach, wyznaczając tym samym miejsce kultu. Jabłeczna Kiedy do Gródka przybyli prawosławni mnisi, po kilku latach stwierdzili, że miasto jest zbyt gwarne i nie potrafią w pełni kontemplować tutaj Boga. W poszukiwaniu nowej siedziby, postanowili więc zdać się na Najwyższego: spuścili na rzekę Supraśl krzyz, który płynął, płynął… aż wreszcie zatrzymał się w – niespodzianka – Supraślu. Tutaj mnisi założyli monaster i tutaj trwają po dziś dzień, mimo zawieruchy wojennej i komunistycznej walki z religią. Z ikona związana jest też historia powstania cerkwi w miejscowości Narew. Kiedy w XVI w. kniaż Iwan Wiśniowiecki przeprawiał się w okolicy przez rzekę, zobaczyła w chacie flisaka ikionę świętego Antoniego, przed którą paliła się lampka. Wzruszony pobożnością prostego człowieka postanowił, że ufunduje kaplicę. Rozkazał flisakowi wszystko przygotować i obiecał, że prześle wszystkie potrzebne pieniądze. Kiedy po jakimś czasie wizytował Narew, okazało się, że przewoźnik wziął sobie do serca słowa kniazia i nie szczędził budulca na chwałę Bożą: z kaplicy wyrosła cerkiew. Kniaź jednak, jak obiecał, tak zrobił – pokrył wszystkie wydatki, choć pewnie nie przypuszczał początkowo, że będzie musiał być aż tak hojny. Święty Antoni zamieszkał od tej pory w błękitnej cerkwi, a kopia ikony została umieszczona w skicie, czyli pustelni w miejscu, gdzie ponoć znajdował się szałas flisaka. Wspomniany skit w Odrynkach funkcjonuje do tej pory – mieszka tam obecnie ojciec Gabriel, który zajmuje się ziołolecznictwem. Cerkiew w Narwii Cudowna historia wydarzyła się także w Dubiczach Cerkiewnych. Pierwsza z cerkwi stała w pobliżu wsi, na uroczysku Bachmaty. Niestety, strawił ją pożar, ale w niesamowitych okolicznościach ocalała ikona Matki Bożej, która – niesiona wiatrem – wyznaczyła miejsce kolejnej świątyni. Dzwony spod ziemi Czasem jednak trzeba uważać, bo cerkwie nie tylko pojawiają się w tajemniczych okolicznościach, ale i znikać potafią. Na Podlasiu wielokrotnie słyszałam legendę o świątyni na wzgórzu, która… zapadła się pod ziemię. Wchodzę do sklepu w Rogawce. Kupuję sok i rozpytuję o średniowieczne cmentarzysko, które ma znajdować się we wsi. Wskazują mi współczesny, przycerkiewny cmentarz – ot, kontynuacja tradycji, faktycznie! Wychodzę ze sklepu i pakuję zakupy na rower. Podchodzi do mnie mężczyzna, który stał za mną w kolejce. – Jak panią takie rzeczy interesują, to tu w okolicy jest takie miejsce, gdzie się cerkiew pod ziemię zapadła! Przytakuję – słyszałam już tę wersję kilka razy w różnych miejscach, ale nigdy z konkretami. Tymczasem, w Rogawce – niespodzianka! Spotkany na cmentatrzu pan Eugeniusz, mieszkający we wsi od urodzenia, nie tylko po raz kolejny powtarza mi tę legendę, ale też wskazuje dokładne miejsce, gdzie stała świątynia! – Musi pani skręcić w prawo i pojechać drogą na Krupice. Tam, na najwyższej górze, stała cerkiew. Znam człowieka, który na szczycie przykładał ucho do ziemi i mówił, że dzwony słychać. Miałam w planach jechać prosto, na Siemiatycze. Jak się domyślacie, skręciłam na Krupice. Odnalazłam wzgórze i wspięłam się na szczyt. Słońce świeciło, pogoda była piękna. Rozejrzałam się – dookoła nikogo. Byłam na miejscu związanym z legendą, musiałam spróbować. Usiadłam w wysokiej trawie i przystawiłam ucho do ziemi. Może jednak? Nic. Cisza. Może nie mam tak czułego słuchu jak znajomy pana Eugeniusza? A może to dlatego, że był poniedziałek? Toż w cerkwi najbliższe dzwony będą biły dopiero w sobotę, na wieczernię! Błogosławiona kradzież Niedaleko od Jabłecznej położona jest miejscowość Kodeń, czyli kolejne sanktuarium, do którego przybywają pielgrzymi – tym razem wyznania katolickiego. Dziś znajduje się tutaj cudowny obraz Matki Bożej z Guadelupe. Został on namalowany na podstawie figury Maryi, którą według tradycji miał wykonać św. Łukasz, ewangelista. Rzeźbę podarowano sanktuarium w Guadelupe. Papież Grzegorz Wielki, ofiarodawca, zlecił namalowanie obrazu, który został w Rzymie. Skąd się więc wziął w Kodniu? Historia tego miejsca jest nierozerwalnie związana z rodem Sapiehów, do których należał majątek. Do dziś można oglądać ruiny zamku i kościół św. Ducha, dawną kaplicę pałacową. Jej budowniczym był Mikołaj Sapieha, żyjący w XVII w. Nieszczęśliwie jednak zachorował, czego skutkiem był paraliż ciała. Można tylko wyobrażać sobie, co wówczas czuł potężny niegdyś dziedzic i żołnierz, człowiek ze wszech miar aktywny. Postanowił chwycić się ostatniej nadziei – odbyć pielgrzymkę do Rzymu i tam, przed cudownym obrazem poprosić o łaskę zdrowia. Wyobraźnie sobie, jakie to musiało być przedsięwzięcie logistyczne! XVII w., pielgrzymka przez pół Europy, a główny bohater całego przedsięwzięcia – sparaliżowany! Nieśli go przez kilka krajów, niekiedy przez tereny niebezpieczne, gdzie toczyła się wojna i grasowali rozbójnicy. A jednak dotarli na miejsce. Gdy wreszcie Mikołaj Sapieha wraz ze swym orszakiem dotarł na miejsce, dostąpił zaszczytu spotkania z papieżem i pomodlenia się przed Matką Boską z Guadelupe. Wtedy też miał wydarzyć się cud – dziedzic został całkowicie uzdrowiony! Wzruszony i przepełniony wiarą, Mikołaj został opętany jedną, silną potrzebą: musiał zabrać cudony wizerunek Matki do Polski! Papież Urban VIII odmówił mu jednak; wtedy Sapieha uciekł się do podstępu. Przekupił zakrystiana i zwyczajnie wykradł obraz z kaplicy. Rozpoczęła się ucieczka przez pół Europy. Jeśli dotarcie paralityka do Rzymu było trudne, powrót na pewno nie był łatwiejszy. Bo niby Mikołaj Sapieha był zdrowy i pełny sił, ale uciekanie i krycie się przed papieskim pościgiem po lasach, zapewne również nie zwiększało komfortu podróży. Można by o tym nakręcić dobry film akcji. W każdym razie Sapieha urodził się pod szczęśliwą gwiazdą – 15 września 1631 r. dotarł szczęśliwie do Kodnia, gdzie, w zamkowej kaplicy, umieścił cudowny obraz. Rzecz jasna, papież mu tego nie zapomniał. Urban VIII rzucił klątwę na Sapiehę, wskutek czego został on wyłączony z Kościoła. Nie wolno mu było przyjmować Eucharystii ani nawet wchodzić do świątyni. Mikołaj, aby zdjąć z siebie klątwę, odbył drugą, pokutną pielgrzymkę do Rzymu. Dzięki wstawiennictwu innych duchownych, udało mu się przebłagać papieża i oficjalnie otrzymać obraz w darze. Swoim zuchwalstwem, Mikołaj osiągnął to, co chciał: obraz przedstawiający Matkę Boską z hiszpańskiej Guadalupe do dziś znajduje się w Kodniu. Po powstaniu styczniowym, gdy wiele kościołów zamieniono na cerkwie, ukryto go na Jasnej Górze, skąd powrócił w 1927 r. Dziś ściąga tysiące pielgrzymów, którzy przybywają prosić o uzdrowienie. A Maryja ponoć jest hojna w rozdawania łask. Ogrody przy sanktuarium w Kodniu Nie jest to rzecz jasna jedyne sanktuarium na Podlasiu. Jadąc przez wsie na północ od Drohiczyna, warto jest zajechać do Ostrożan. Znajduje się tam sanktuarium Matki Boskiej Śnieżnej. Dlaczego Śnieżnej? Chrześcijaństwo pełne jest symboli związanych z przyrodą – ikony niesione wiatrem lub krzyże wyławiane z rzek. Niektóre starsze są niż rozłamy religii. W upalne lat 352 r. na rzymski wzgórzu Eskwilin spadł śnieg. Mial to być znak dla patrycjusza Jana, że doczeka się potomka, o którego tak długo prosił, w zamian za co miał ufundować świątynię. Śnieg miał wyznaczyć miejsce jej budowy. W kościele tym – dziś bazylice Matki Bożej Większej – umieszczono obraz Maryi z Dzieciątkiem, którą od tego czasu nazywano Matką Boską Śnieżną. W drewnianym kościółku sanktuarium w Ostrożanach od XVII w. znajduje się jego kopia. Sanktuarium w Ostrożanach Ucieczka od zarazy Świętą Górę Grabarkę zna chyba każdy. Najświętsze miejsce prawosławnych w Polsce znane jest także pod nazwą Góra Krzyży. Bo to właśnie krzyże przynoszą tutaj pielgrzymi proszący o łaski. Małe, duże, średnie, drewniane, zbite za pomocą gwoździ lub po prostu przewiązane sznurkiem. Harcerskie, parafialne, zakonne, z Polski i zza granicy. Dlaczego akurat tutaj? Skąd się wzięło to miejsce kultu? Znów musimy cofnąc się w czasie. 1710 r. nie był dla Podlasia zbyt łaskawy. Mówiąc wprost, był wręcz tragiczny. W regionie szalała wtedy epidemia cholery, pochłaniając tysiące ofiar. Właściwie nie było rodzinym, której nie dotknęłaby choroba. Zrozpaczeni ludzie szukali ratunku w modlitwie. Wówczas jednemu ze starców przyśniło się, że ratunek można znaleźć na pobliskiej górze. Podlasianie udali się tam z własnoręcznie wykonanymi krzyżami. Pili także wodę z pobliskiego, leczniczego źródła. Podobno uratowało się wówczas 10 tysięcy ludzi. Na górze powstała drewniana kapliczka, która stała się zaczątkiem cerkwi i monasteru. Góra Grabarka Podobną historię ma także katolicki kościół św. Rocha w Miłkowicach-Maćkach. Do tego świętego zwracali się miejscowi podczas tej samej zarazy, co zaowocowało licznymi uzdrowieniami. Drohickie kroniki wspominają, że już w drugiej połowie XVIII w. została tam postanowiona dziękczynna kaplica. Dziś znajdziemy obok także drewiany kościółek. Cudowne źródło bije także w Puszczy Białowieskiej! Niedaleko Hajnówki znajduje się malutka cerkiew znana jako Krynoczka. Zarówno świątynia jak i studnia z cudowną wodą znajdują się na terenie wojskowym, ogrodzonym drutem kolczastym… – …ale pójdzie pani w bok i tam jest takie jakby wejście. No, dziura znaczy. Zobaczy pani, ścieżka jest. Istotnie, ścieżka jest. Druty kolczaste są tak rozchylone, że nawet wiele się schylać nie trzeba. Nikt i nic nie jest w stanie powstrzymać ludzi od pragnienia świętości – nawet wojsko. Wokół studni, na ogrodzeniu, wiszą lniane chusteczki i małe ręczniki. Zastanawiało mnie bardzo, po co to. Skojarzyło mi się to od razu z szamańskimi koniowiązami obwiązanymi barwnymi wstążkami. Daleka analogia! Dlaczego ludzie przychodzący po świętą wodę zostawiają na płocie małe ściereczki? Święta Krynoczka Odpowiedź uzyskałam w pustelni w Odrynkach. Podczas tradycyjnego poczęstunku po służbie, prawosławnej mszy, dosiadłam się do dziewczyny wyglądającej na mniej więcej w moim wieku i zwyczajnie zapytałam. Miała silny wschodni akcent, zaskoczyłam ją, zaczęła mówić do mnie w gwarze, z czasem świadomie przeszła na polski, wtrącając raz po raz ruskobrzmiące słowa. – Tymi chusteczkami ludzie się obmywają – wytłumaczyła mi – Moczą w wodzie i przykładają do twarzy, albo tam gdzie ich boli. Potem zostawiają, bo ciągle mają w sobie świętą wodę. Takie same są też na Grabarce, nie widziałaś? Chusteczki do obmywania co jakiś czas zbiorowo pali się na terenie cerkwi. Cud w Sokółce Takie wydarzenia to jednak nie tylko domena czasów historycznych. Pamiętacie, jak było głośno o cudzie w Sokółce? Podczas rowerowego rajdu przez Podlasie także to miasto znalazło się na mojej liście. Przeżyłam szok, gdy na miejscu doczytałam, że wszystko to działo się w… 2008 r.! Z perspektywy dziejowej, właściwie dopiero chwilę temu! Byłam przekonana, że ta historia jest sporo starsza, a tu proszę – gdy ja świętowałam osiemnaste urodziny, tutaj działy się takie rzeczy. Dla przypomnienia: podczas udzielania Komunii, jeden z księży upuścił komunikant. Zgodnie z procedurą, podniósł go i włożył do wody (tej samej, którą kapłan obmywa ręce podczas mszy), aby się rozpuścił. Pieczę nad tym wszystkim powierzono służącej w parafii zakonnicy. Jakież było wielkie zdziwienie wszystkich, gdy po kilku dniach zamiast wody z rozpuszczonym komunikantem znaleziono na opłatku krople ludzkiej krwi. Historia na okładkę, ale na szczęście księża zachowali zimną krew i najpierw zgłosili to zwierzchnikom. Łatwo o sensację, lecz cuda mają to do siebie, że nie zdarzają się codziennie. Należało się upewnić. Przeprowadzono szereg badań naukowych, które miały sprawdzić, z czym w ogóle mamy do czynienia. Potwierdziło się, że krew jest autentyczna, ludzka, mało tego – pochodzi z mięśnia sercowego osoby znajdującej się w stanie agonalnym. Cudowny komunikant umieszczono w kościelnej kaplicy. Ostatnio kościół w Sokółce oficjalnie uzyskał status sanktuarium. Słowo Boże na płatkach kwiatów zapisane – Archanioł Gabriel ujawnił Mahometowi Słowo Boże w nocy i tylko Księżyc był tego świadkiem. Dlatego to on jest teraz symbolem islamu. I Mahomet pozbierał Słowo, które zostało mu objawione. A to Słowo było zapisane w przyrodzie: na płatkach kwiatów, na listkach, na kamieniach. Przewodniczka z Bohonik to starsza, lecz energiczna kobieta, biegająca między meczetem a rodzinną restauracją w tatarskim nakryciu głowy. Na wszystko miała odpowiedź, każdą dyskusję dociekliwych turystów ucinała, kulturalnie acz stanowczo. Całą wiedzę, którą przekazała nam w meczecie wyrecytowała z pamięci – widać, że opowiada to codziennie. Tak samo jak przewodnik z Kruszynian, kolejnej wiosce, w której znaleźć można meczet. Muzułmańska świątynia w Kruszynianach właściwie przypomina wiejski kościółek. Drewniany, z dwoma kanciastymi wieżami zamiast smukłych minaretów. – Żyjemy w Polsce, meczet budowali polscy robotnicy, więc zrobili na polską modłę – tłumaczy przewodnik – Co za różnica? Ważne, żeby mihrab był. Bóg i tak jest wszędzie. Mihrab, czyli półokąrła nisza w ścianie, która wskazuje kierunek na Mekkę i w której staje imam podczas odmawiania modlitwy. Miejscowy imam, który dojeżdża do Kruszynian, by sprawować najważniejsze uroczystości, ma żonę i dzieci. Mieszka w Białymstoku i obecnie jest na urlopie tacierzyńskim. Jego żona wróciła do pracy po porodzie. – U nas wszystko jest normalnie, wszak jesteśmy Polakami – mówią. Meczet w Kruszynianach Skąd w ogóle wzięli się w Polsce muzułmanie? Ich obecność zadzięczamy Janowi Sobieskiemu, który – spłukany po licznych wojnach – zwyczajnie nie miał jak zapłacić żołdu swoim tatarskim żołnierzom. Tatarzy, obecnie mający więcej wspólnego z Turkami niż z mongolskimi zabójcami krakowskiego hejnalisty, dostali w ramach wynagrodzenia… ziemię. Osiedlili się pod Małaszewiczami, Bohonikami, Kruszynianami ze wszystkimi prawami, które przysługiwały polskim obywatelom i z jednym obowiązkiem: służby wojskowej. Mogli nawet żenić się z miejscowymi kobietami – pod warunkiem jednak, że przejmą ich nazwiska. Stąd też dzisiaj w spisie mieszkańców, próżno szukać tatarskich nazw. Coraz częściej jednak wraca się do tradycyjnych imion. Dziś meczety i mizary – tatarskie cmentarze – to jedna z atrakcji turystycznych Podlasia. Razem z miejscową kuchnią. Tatarzy, jak sami podkreślają, nie czują się Polakami – oni po prostu nimi są. Ale równie silnie pamiętają o swoich korzeniach i starają się je przybliżać wszystkim odwiedzającym. Mizar w Kruszynianach Ruiny dawnej chwały Gdyby nie tablica informacyjna przy jeden z dwunastu dróg odchodzących od ronda (!) w Krynkach, ominęłabym ruiny Wielkiej Synagogi. Został po niej dosłownie przysłowiowy kamień na kamieniu, na dodatek mocno zaniedbany przez miasto, gęsto porośnięty zielskiem wszelkiej maści, wśród których przechadzają się bezodmne koty – niczym ostatni strażnicy świątyni. – Z drugiej strony panie zajdzie, trochę lepiej widać – radzi mi przechodzący obok starszy pan. W mieście znajdują się także inne budynki związane z funkcjonującą tu przed wojną gminą żydowską: bożnica chasydów, synagoga “kaukaska” będąca śladem po kupcach z Kaukazu, sprowadzających do Krynek skóry. Dziś nieco zaniedbane budynki są częścią ośrodka kultury bądź stoją nieużywane, z zamurowanymi oknami. W Siemiatyczach żydowski dom talmudyczny zajmuje dziś zasadnicza szkoła zawodowa. Ha-Kodesz w synagodze we Włodawie – szafa ołtarzowa do przechowywania Tory Zwiedzałam wiele cerkwi i kościołów, ba, nawet dwa meczety i zawsze oprócz funkcji turystycznej, obiekty te pełni także przede wszystkim funkcje sakralne. Tutaj jest na odwrót. Synagogi w Tykocinie czy Włodawie są piękne i warte odwiedzenia, lecz dziś są jedynie muzeami. Czasem jeszcze pełnią rolę sal koncertowych, są wykorzystywane na wszelkiej maści festiwalach międzykulturowych – lecz na co dzień to puste budynki, w których nikt już nie zapala chanukowych lampek ani nie powtarza modlitw. Mimo że znam historię wojny, mimo że odwiedziłam Oświęcim, mimo że widziałam wiele zniszczonych, żydowskich kirkutów, mimo że wiem, które budynki w Warszawie stoją na miejscu dawnych świątyń i gdzie było getto – dopiero jadąc przez Podlasie dotarło do mnie, czym właściwie był holokaust i na jaką skalę go przeprowadzono. Przed wojną tutaj w co drugim mieście można było znaleźć żydowskie dzielnice, sklepy, warsztaty, szkoły talmudyczne. Dzisiaj tych ludzi po prostu już nie ma. Do Włodawy po 1945 wróciło dosłownie kilku Żydów. Kropla w morzu, w porównaniu z ich wcześniejszą populacją. Zamknięta na głucho synagoga w Orli Dzisiaj po dawnej gminie został tylko symbol, w postaci żydowskiego dnia na Festiwalu Trzech Kultur we Włodawie. Spotkanie dwóch religii Chwalić Boga wszystkimi sposobami – My tu wszyscy w zgodzie żyjemy. Prawosławni z katolikami, co to za różnica? Jak jest jakieś katolickie święto, to my też szanujemy, nie pracujemy, nie przeszkadzamy – pani Irenka z Topiła w Puszczy Białowieskiej – Mamy swoją religię i tradycje, ale żyjemy jak wszyscy. U mnie w domu na przykład: żona – katoliczka. Tak samo jak córka. A syn jest muzułmaninem. Każda religia chce zachować dzieci przy sobie! – przewodnik z meczetu w Kruszynianach. – Ja to wszystkim pomagam, co za różnica, czy prawosławny czy katolik, Bóg jest jeden – szeptucha z przygranicznej wsi. Zatrzymałam rower przy niewielkim kościółku, gdzieś na południe od Augustowa. W obejściu – pomniki przypominające o obławie z 1945 r. Weszłam do środka. Kościółek był katolicki. Z głównego ołtarza patrzył na mnie Jezus wiszący na krzyżu. Obok wyłożone ikony, świeczki można zapalić, niczym w prawosławnej cerkwi. Bo w sumie co to za różnica? Please verify you are a human Access to this page has been denied because we believe you are using automation tools to browse the website. This may happen as a result of the following: Javascript is disabled or blocked by an extension (ad blockers for example) Your browser does not support cookies Please make sure that Javascript and cookies are enabled on your browser and that you are not blocking them from loading. Reference ID: #c093f77f-1382-11ed-9fff-4946616d4f7a Please verify you are a human Access to this page has been denied because we believe you are using automation tools to browse the website. This may happen as a result of the following: Javascript is disabled or blocked by an extension (ad blockers for example) Your browser does not support cookies Please make sure that Javascript and cookies are enabled on your browser and that you are not blocking them from loading. Reference ID: #c093b148-1382-11ed-a800-756c4c6e6d51

twarz boga na niebie