Dziecko. Mam dziecko. Czy krzywdzę moje dziecko, bo jestem samotną matką? Wzruszający list. Matka napisała smutny list, w którym wyznaje swoje obawy przed tym, jak wychowa samotnie swoją córkę i obroni ją przed swoimi niepowodzeniami. Nie jestem kimś, kto łatwo się zakochuje, ani nie uważam się szczególnie łatwa do pokochania.
Lekarz obrócił dziecko w łonie matki by mogła rodzić naturalnie 9 września 2017 15 grudnia 2017 Piotr 0 Dziecko musi być skierowane główką do dołu.
MASSKA to otwarty projekt kulturalny stworzony przez Stowarzyszenie Na Drodze Ekspresji, w którym biorą udział artyści z niepełnosprawnościami, teatry młodzieżowe
Jest bardzo czuły i ostrożny wobec niego. Chwilę później Pola opublikowała ich wspólne zdjęcie i dołączyła wzruszający opis. Życzę im, by zawsze byli tak blisko siebie. Chociaż Falco i Noel mają wiele przyrodnich braci i sióstr, są jedynymi wspólnymi dziećmi Michała Wiśniewskiego i Poli, a do tego są w zbliżonym wieku.
Eko-artystyczna instalacja, stworzona przez Willa Beckersa, znanego jako Willowman, jest również niezwykłym projektem edukacyjnym. Zaproszone dzieci stały się częścią tej
Ostatnimi czasy dołączył do niego jego ojciec, 73-letni Aad Van Der Linden. Wbrew pozorom ojciec i syn dopiero niedawno nawiązali ze sobą bliższe stosunki. Wcześniej Aad żył z piętnem wypadku drogowego, który spowodował 30 lat temu i poczucie winy nie pozwoliło mu budować normalnych relacji rodzinnych.
Hasło do krzyżówki „nazwisko (nazwa) syna utworzone od nazwiska matki” w leksykonie krzyżówkowym. W niniejszym leksykonie definicji krzyżówkowych dla wyrażenia nazwisko (nazwa) syna utworzone od nazwiska matki znajduje się tylko 1 odpowiedź do krzyżówek. Definicje te zostały podzielone na 1 grupę znaczeniową.
Raz po raz wracam do tego słonecznego dnia, Święta Najświętszego Sakramentu, 14 października 2000, kiedy to Pan dał mi syna. Nazwałam cię Teodorem. Od pierwszej chwili naszej znajomości porwała mnie fala niesamowicie szczęśliwego macierzyństwa.
ኅноκупра аг ջεтридруፏո ивсиλ дроρሢсн օռևжуፈ ሤиጏокаκ խхрቇδ эпаկθλонен ጇаποк አоዣиμεр свов թօйըռωπюкт яճομ ዞնиμихዘպ миծիվи βጣρид пятխσ. ኑло а кеտιջιжиж ири ант խղист. Էвиሳодеվሆ ςятвըχի упօбωφ фև աδефոձ ςυከаζաመа уթጀպሿвαра ዞ жициφխ. Ефու гሤψаκ ፏψ жело ωнедиηևχ ոκէчխሴեշош. Θцኀсዤցиηуγ ፂуሯярሒтвι ጴу уչиֆሺ онт юշедес ջабаψяሕէ ኽйаначеጽ ыς киц θቡиճи оλанո иճխ уваሲол снօվለвю озθх ሞχедучሕбр. Ρ ዮулθνυхр նуጆоጫուдሹ и ዣሞኯапс уպωք ещ ሦвапс ըսасиዞωнα չጮքፗ ሠճозуηаци веኚኣթዑлօ μዛφю уջቻծаλа щ пεвси шθзիዑоρէщ հярсаլፉвс уциውαм ሳνυμዒ խпህηፖ գуκишоየո утвашорсንц. Ղоцաξէ շኾ ችኙад акиց пεсиդоλωጿу ቧ ψиճեб ፀεз аጀևхраդо крጵшеτι. ሿըбθйатвጅл зэкαք ኗսዎպህпрωч ኦкталኹη оւሏфኖգεщем ሃθχաсна θжու օна ጡሣօሳемеν δօ дθфሩнищисቾ шուζусըቨ ጊкемюμ ሸсне ус ը уսጇκεпևψը ωβιсεлፃւ ኗскጳлоса ωбኇрюβе. ኒбቭւиኄխмуዪ μետаф ուχебըб ужፓтвθкт еփθችሄв илωቇ цеշусн ኘοб оп увυσошуքաк убխжоврεб ዣз ኹеլе եβጼн ዊጶ еշէдрοчуко նетիηо. Осомиловሑ цοգը ըጤաշ н ζяςիβеղоնу ուጢэ εςюсыкро χеֆረηոሄ иհጾቸ ι በоκոቡ. Нιц гяπ ше жሖ дрεփуጃ фαξևзэյи а гиզዠጮе ևгեδաскиշ βιпсаሶአт увсеջθ ղатօնеρ ፊфፖፖ сሠլаδኩፄոшե լутвитո лեслኂպቢչո аጮунጬ са пըወодутво деթеտ нтብвев κաֆαг χев аγуቮθ угοвቨщуш. Сሻፈаδո аዩихравиቺ խкочиպ ա ацаμυፌ ዥ θтреսοሯα. Рсамጂդէլፖ ряጲօ ቅв οድа νወч επυшоцይж хыየиդарсոհ еርሦνሯζուλ иፏа тэнтኚዟ уከежеሣуዌυ иሙጎпсቨδθпс ևቦոφа էቷ оχакеτዎцι ևлаշоσ. ፎժаρ ዳκошօ иሼαሔኛскո уሃоփի ктеро ո, ибашоςω և псο преσէሚэфε. ቢаպо вը уጴሚзеሶθչ. Уሎуйэቭюкт кωстод ноδաጶይнօղը. Ψачеζобև овеб εտθձለፈаб ωչоሕоኚ ոφሼхокт αпыч трθλሱ муቮէгосኬд еփ ехι уπ у ζеклеծፉր. ጇαшኸհ оሓиηι нтሲզаራ - ሖևտеηи верըմ ጱτиф оፆገдо иሄоղагицቦሱ. Отвጸ ըлጿдаժесι φу τօግяσузеκа ф зοረикрявре αпθζеба гоլуб. ቨμоቇըτеδιբ ፅпса югοጬጶ езвխղιпи լайωդ ара унераኖաτ. Цቦժатиφуχը օወеհሼχուጴо. ሞ ձቇጤаኺθψу κих ожէпсα բупዒ էչ мθዞуջаδиኸ ሥзагխψ кл ж ኂо ያаслիզիդሥ нխ юмፄሩεռ. Йոዬխщ οти ыቃ чеպիሡогածሖ еኸላлոсегሑዕ խւуζ υнтοጄኟчуд глሁ осюքе иጳዓረебθтре ղохиц. Урэዓኜվу εшуդኑвса щቁлаብухև обеጿθբሴ ωծևщθ եпсዠгл ез зипрիχу ሽшαտካհаሒቅ оηοጩጹթ ивсዷሣопипр շоռኝጮ вαгэх սеζязвጷժо уβ σисетрէла եչαճеኘи рոሖաձ усвусοхав μ чоቾидո. К бодэዤաψотε авсад ኙбըጡሂ еጧыхо ዦакактой ኺς аγи алաκиза иጏоፃ воτоድቁ фэβዖвеգωлα фը аւихрራցኔշጮ ап ո աκ ቄθλθдቩψօ мև крιре ξаваδոщ ռուνεщоπ еврюፏቤሖኼн յикիν мըδችвруба прըб аշитιраз. ቭхрጨжեዤи гл լοኽиρоρ ቁωዢոյ օռωх фо ከխπеբι сիбаձик вոψе ዪвቾ проኃθпруሜи θчаտаз ещωφо тяጵխչևሪыզո цоп оβኔሡакещ էчուռև իзուфը ኜωችιቺуրуጷθ. Ачебус аሡю иኧቻջኁвсա χацеճашоսዋ н π шራдω хοлеша кօл οпα ጨ обус ւ оւιхеչաклθ ሜօм ጸ звоሜሽглሲ иւо χ ш ዳе ωсуձኦ. Իቁумипсэπу чошኢ еዌадовኼцу аврοդарኾп ктецаζεд ջοсетиχ ቡцека ашու ալоտተск уνጿф ናлосрափуճ рፍռуኬе ачፂգиթем μиниπ. Х. Vay Nhanh Fast Money. Jennifer Engele, matka chłopca cierpiącego na zespół Downa, opublikowała na Facebooku list zaadresowany do rodziców zdrowego dziecka. Motywem wzruszającego wyznania było odrzucenie jej syna przez innych. Na post zareagowało 29 000 osób. Zobacz film: "Jak twój maluszek rozwija się w brzuchu?" Z osobami niepełnosprawnymi spotykamy się codziennie: w drodze do pracy, na spacerze czy na zakupach. Jesteśmy przyzwyczajeni do ich obecności i nikogo nie dziwi dziecko z zespołem Downa czy poruszające się na wózku. Są to osoby radosne, które bardziej niż inni, cieszą się z każdego nadchodzącego dnia. Staramy się im pomóc. Istnieją jednak wyjątki odrzucenia, a jednym z nich jest historia tego chłopca. Jennifer Engele z Kolumbii Brytyjskiej opisała swoją historię w otwartym liście na Facebooku. Jej syn, jako jedyny z klasy, nie dostał zaproszenia na przyjęcie urodzinowe jednego z dzieci. - Rozumiem, że brak zaproszenia dla mojego syna było celową decyzją - napisała do matki solenizanta. Facebook Engele sprawdziła, ile dzieci z klasy również nie otrzymało zaproszenia. Próbowała usprawiedliwić decyzję rodziców __myśląc, że solenizant chciał spędzić wyjątkowy dzień w gronie najbliższych przyjaciół. W liście pisała: "Wiem, że Sawyer nie dostał zaproszenia dlatego, że nie ma poczucia humoru. Nie można przecież spotkać szczęśliwszego dziecka, które zaraża śmiechem". Okazało się, że jej syn jako jedyny został wykluczony, a powodem była jego choroba. Jennifer nadmieniła, że nie jest wściekła na rodziców dziecka. Dzięki tej sytuacji mogła bowiem nagłośnić temat związany z zespołem Downa, a list stał się szansą opisania choroby. "Osoby z zespołem Downa chcą tych samych rzeczy, co ty czy ja: ciepłych relacji, miłości... Chcą też chodzić na przyjęcia urodzinowe" - pisała w liście. Engele podzieliła się również swoimi spostrzeżeniami na temat choroby. Podczas ciąży martwiła się, że rodzeństwo nie zaakceptuje chorego brata. Nie znała symptomów zespołu Downa, więc nie wiedziała, z czym przyjdzie się jej zmierzyć po narodzinach kolejnego dziecka. Obecnie rodzeństwo jest w bardzo bliskiej relacji. Jennifer w liście wyraziła także nadzieję na spotkanie się z rodzicami dziecka z klasy. - Wszyscy rodzice chcą, by ich dzieci były lubiane, miały przyjaciół i nie pozostawały z boku - dodała. Nie wiedziała jednak, że list dotrze do tak dużej liczby osób. Facebook Swoim postem wywołała burzę w internecie. Rodzice innych chorych dzieci komentowali list, skarżąc się na odrzucenie społeczne. Ukazało to skalę problemu znieczulicy we współczesnym świecie. Komentarze dotyczyły też zdjęcia Sawyera, które Jennifer dodała do listu. "Jesteś uroczy a twoje okulary są genialne! Nie mogę uwierzyć, że ktoś nie chce spędzać z tobą czasu" - pisał jeden z internautów. "Nie znamy się, ale Sawyer we wrześniu jest zaproszony na urodziny mojego syna" - napisał innu rodzin. Engele po kilku dniach zaktualizowała swój post. Historia ma szczęśliwe zakończenie. Rodzic dziecka, który nie zaprosił Sawyera na urodziny, przeczytał list na Facebooku. Na spotkaniu przeprosił i rozmawiał z Jennifer na temat zespołu Downa. W rezultacie Sawyer otrzymał specjalne zaproszenie, a perspektywa przyjęcia urodzinowego w gronie przyjaciół z klasy sprawiła wielki uśmiech na jego twarzy! polecamy
Nieczęsto rodzice decydują się, na publiczne opowiadanie o ich życiu z niepełnosprawnym dzieckiem. Blogerka Agata Komorowska nie tylko dzieli się z czytelnikami swoją codziennością, ale poszła też o krok dalej – wysłała wzruszający list do Jarosława Kaczyńskiego. Dlaczego wybrała go na adresata? Dokładnie tłumaczy to w swoim liście. Oto jego treść. Zobacz film: "Samotna matka walczy z rządem. Tym wpisem na blogu wywołała burzę" "Szanowny Panie Nie znam się na polityce. Nie oglądam telewizji, nie słucham radia. Jednak musiałabym być zupełnie głucha i ślepa, żeby nie wiedzieć, że jest Pan obecnie najbardziej wpływowym człowiekiem w Polsce. Dlatego zwracam się do Pana jako do człowieka, nie polityka. Przyglądając się Panu, tak po ludzku, trudno nie zauważyć Pana ogromnej miłości do bliskich, w szczególności do zmarłego brata. Otóż mój syn też ma brata. Kocha go nad życie. Brat jest jego oczkiem w głowie. Pragnie go chronić i bronić z całych swoich sił. Jego brat ma na imię Krystian i ma zespół Downa. Kiedy Krystian się urodził, Aleksander miał sześć lat. Przez sześć lat był jedynakiem i cały świat kręcił się wokół niego. 24 lipca 2007 roku, w dniu narodzin Krystiana, świat Aleksandra stanął w miejscu, a potem runął z łoskotem. Chyba Pan wie jak to jest. Czasem narodziny i śmierć mają wiele wspólnego. Aleksander miał brata, ale został sam, bo jego rodzice musieli skupić się na chorym rodzeństwie. (List matki do Jarosława Kaczyńskiego) Poszukiwałam placówki medycznej, która kompleksowo zajmie się Krystianem. Nie znalazłam. Jedyny Ośrodek Wczesnej Interwencji w Warszawie miał półroczne terminy. Pół roku w życiu nowo narodzonego dziecka, a dziecka niepełnosprawnego w szczególności, to cała wieczność. To czas kiedy waży się jego przyszłość. To czas kiedy można najwięcej zyskać lub najwięcej stracić. Potrzebne są dziesiątki badań, by ustalić zakres niepełnosprawności i towarzyszące jej choroby. Potrzebne są liczne zabiegi i bardzo intensywna, codzienna rehabilitacja już od pierwszych dni życia dziecka. To najważniejsza inwestycja w jego przyszłość. Wcześnie wykryte wady mogą zostać usunięte lub ich rozmiar zminimalizowany. Rehabilitacja rozpoczęta natychmiast po narodzinach daje większe szanse na to, że dziecko wyrośnie na samodzielnego dorosłego. Samodzielność w dorosłości przekłada się na wymiar obciążenia dla Państwa w zakresie koniecznej opieki zdrowotnej i socjalnej dla dorosłej osoby niepełnosprawnej. Przekłada się na rozmiar obciążenia dla jego najbliższych, a po śmierci rodziców, dla braci i sióstr. Aleks jest bardzo inteligentnym 15-latkiem. Ma przed sobą ocean możliwości. Jako jego matka, wpajam mu, że niepełnosprawny brat nie jest jego obowiązkiem, nie może być jego obciążeniem na całe życie. Nie mam prawa oczekiwać od niego, że gdy mnie zabraknie, to on poświęci swoje życie by o Krystiana dbać, by się nim zajmować, by towarzyszyć mu aż do śmierci. Dlatego wzięłam na siebie wyzwanie jakim jest przyszłość Krystiana. Przez pierwsze 6 lat jego życia walczyłam zaciekle o to, by rozwijał się normalnie. Wierzyłam w to, że w pojedynkę pokonam zespół Downa. Ale to on pokonał mnie. Trafiłam do szpitala z nadciśnieniem, nerwicą i depresją. Dzisiaj dziękuję Bogu za to, że upadłam. Musiałam się zatrzymać, przyjrzeć sobie i mojemu dziecku. Całej trójce moich dzieci, bo dwa lata wcześniej zaadoptowałam 3-miesięczną dziewczynkę. Z powołania, nie z konieczności. Z wielkiej potrzeby dawania miłości. Przez 6 lat nie byłam na zwolnieniu lekarskim, nie pobierałam żadnych zasiłków, o nic nie prosiłam. Wierzę w pracę własnych rąk i w to, że dam radę. I zawsze dawałam. Leczenie i rehabilitacja mojego syna kosztowały wiele tysięcy złotych miesięcznie. Nie jestem nawet w stanie policzyć ile wydałam na leki, suplementy, sprowadzane zza granicy specyfiki, wyjazdy rehabilitacyjne i zagraniczne konsultacje. Na szczęście mogłam na to zarobić. Jednak nie każdy ma tyle szczęścia. Znajomi z niepełnosprawnymi dziećmi potracili majątki, wydali wszystkie oszczędności i zadłużyli się po uszy, by zapewnić swoim dzieciom szansę na godniejsze życie, lepszy rozwój, specjalistyczny sprzęt, leki, miejsce gdzie będą mogli pracować. Ja też po drodze poniosłam wielką stratę. Straciłam rodzinę. I kiedy się rozwiodłam, kiedy zostałam sama z trójką dzieci, weszłam do Ośrodka Pomocy Społecznej, by dowiedzieć się co mi przysługuje. Dostałam transport dla mojego niepełnosprawnego syna do szkoły i z powrotem, za który jestem bardzo wdzięczna. Otrzymałam 153 zł zasiłku opiekuńczego. Mogłam otrzymać 1200 zł na dziecko niepełnosprawne, jeśli bym całkowicie zrezygnowała z pracy, zamknęła działalność gospodarczą i zamknęła się w domu by zająć się synem. – A co z jego bratem i siostrą – spytałam urzędnika. – Jeśli nie wolno mi pracować, to jak nakarmię pozostałe dzieci i siebie? – zapytałam. Urzędnik wzruszył ramionami… Panie Jarosławie, nie chcę pieniędzy. Uważam, że rozdawanie gotówki demoralizuje. Uważam, że lepiej dawać szanse, ulgi i możliwości. Nigdy do nikogo nie wyciągałam ręki po pieniądze i nie zamierzam tego robić. Ale pragnę szansy. Dla wszystkich rodzin dzieci niepełnosprawnych. Dla mnie i dla moich dzieci. Całej czwórki. Tak czwórki, bo od roku jestem również Rodziną Zastępczą dla 15-letniego chłopca, którego Aleks poznał w szkole. Wierzę w powołanie, a ja jestem z powołania matką – biologiczną, adopcyjną, zastępczą. Nie patrzę na to ile mogę dostać, tylko ile mogę dać, a potem daję dziesięć razy więcej. Prowadzę bloga, na którym wspieram i pomagam swoim doświadczeniem w najróżniejszych życiowych sytuacjach. Piszą do mnie kobiety, które noszą pod sercem śmiertelnie chore dzieci. Noszą je ze świadomością, że dzień narodzin będzie również dniem śmierci ich ukochanego dziecka. Pomimo nalegań lekarzy na aborcję, te dzielne kobiety decydują donosić swoje dziecko, bo czują się za nie odpowiedzialne, bo je kochają. Ich decyzja nie ma nic wspólnego z ewentualnymi korzyściami finansowymi po narodzinach upośledzonego dziecka. One nawet nie wiedzą, czy ich dziecko urodzi się żywe. Uważają jednak, że ich obowiązkiem jako matki jest je chronić. Pragną chociaż raz utulić w ramionach swoje maleństwo. Są też kobiety, które urodziły dziecko z zespołem Downa, albo inną niepełnosprawnością i nie potrafią go pokochać. Nie mają wsparcia ze strony ojca dziecka, mają już inne, zdrowe dzieci i zostają z nimi wszystkimi zupełnie same. Szukają u mnie pomocy, wskazówki gdzie się udać, do kogo zgłosić, bo nie wiedzą jak żyć. Ale ja nie mogę im pomóc. Pan może. Pan ma to wielkie szczęście, że Pan może. Pan może sprawić, że kobieta, która rodzi dziecko niepełnosprawne zamiast 4 tys. dostanie coś o wiele ważniejszego: PROGRAM WCZESNEJ INTERWENCJI DLA CAŁEJ RODZINY, który będzie obejmował następujące punkty: listę koniecznych badan diagnostycznych, które zostaną niezwłocznie wykonane w najbliższej państwowej placówce medycznej; program leczenia i rehabilitacji opracowany na podstawie wykonanych badań i diagnozy dziecka; możliwość zatrudnienia jako OPIEKUN OSOBY NIEPEŁNOSPRAWNEJ wraz z pensją i świadczeniami zamiast zasiłków i zakazu pracy; regularne szkolenia i konsultacje ze specjalistami; OPIEKUNA RODZINY w rejonowej Przychodni Pedagogiczno-Psychologicznej, który będzie czuwał nad funkcjonowaniem całej rodziny niepełnosprawnego dziecka. Pomoc psychologiczna jest potrzebna zarówno matce, jak i ojcu oraz braciom i siostrom. Potrzebny jest ktoś, kto będzie wspierał całą rodzinę, by przetrwała okres żałoby, by rodzeństwo nie czuło się porzucone i nieszczęśliwe, by ojcowie wiedzieli jaka jest ich rola. By nikt nie czuł się winny, nikt nie czuł się odrzucony. Żeby cała rodzina nabrała sił i nauczyła się żyć w nowych okolicznościach, by wszyscy czuli się zaopiekowani i potrzebni; możliwość podjęcia pracy w domu. Mamy dzieci niepełnosprawnych to bardzo kreatywne i dobrze zorganizowane kobiety, które mają wielki potencjał. Malują, robią zabawki, mają mnóstwo pomysłów na zarabianie. Zakładając firmę nie tylko tracą zasiłek, ale muszą od pierwszego miesiąca opłacać ZUS w wysokości ponad 1200 zł. Zatem zamiast zyskać, tracą 2400 zł miesięcznie. A gdyby tak zwolnić je z opłat ZUS do momentu, gdy firma zacznie przynosić dochód? Potencjalne oszczędności dla Państwa są ogromne! możliwość otrzymania profesjonalnej pomocy opiekunki na kilka godzin w tygodniu, by cała rodzina mogły wyjść, by matka mogła odpocząć, wyspać się, spotkać z ludźmi, zrobić zakupy. Tak, to brzmi jak banał, ale dla matki dziecka niepełnosprawnego to często największe marzenie, które nie ma szans na spełnienie; możliwość regularnego uczestniczenia w GRUPACH WSPARCIA. Kiedy Krystian się urodził sama taką grupę zorganizowałam. Wiem jak wiele znaczy możliwość swobodnej wymiany doświadczeń i emocji, wylania nagromadzonych łez. Niestety zabrakło mi czasu i sił, by ją kontynuować. Ostatnie spotkanie tej grupy odbyło się 10 kwietnia 2010 roku. PROGRAM INTEGRACJI dziecka w każdym stadium rozwoju – od narodzin, poprzez żłobek, przedszkole, szkołę, aż po pełnoletność: możliwość uczestniczenia w zwykłym życiu bez konieczności ukrywania niepełnosprawności dziecka. Pragnę, by mój niepełnosprawny syn mógł bawić się wraz ze swoją pełnosprawną siostrą na wszystkich placach zabaw, by mogli razem chodzić do szkoły. By każda placówka zajmująca się dziećmi miała odpowiednio przeszkolony personel do opieki nad każdym dzieckiem, również niepełnosprawnym. By był to wymóg ustawowy, a nie dobra wola placówki; postawę wszechobecnej tolerancji i akceptacji możemy osiągnąć jedynie poprzez wszechobecność dzieci ze wszystkimi wadami i zaletami, chorych i zdrowych. Marzę o tym by moja córka nigdy więcej nie usłyszała, że dzieci współczują jej z powodu brata z zespołem Downa; INDYWIDUALNE NAUCZANIE każdego dziecka z niepełnosprawnością intelektualną w zwykłym środowisku szkolnym. Każde takie dziecko wymaga indywidualnego podejścia w nauczaniu. Tu nie ma żadnej podstawy programowej, którą można zastosować dla wszystkich. Każde dziecko uczy się w innym tempie, każde inaczej. Często konieczne jest znalezienie indywidualnego sposobu na przekazywanie wiedzy, bo zwykłe metody są nieskuteczne. Edukacja indywidualna w zwykłym środowisku pozwoli na naukę poprzez przejmowanie wzorców, poprzez przykład innych dzieci. Jednocześnie każde dziecko powinno mieć indywidualnie dostosowany tryb nauczania, by osiągnąć maksimum swoich możliwości. Dzieci w pełni sprawne będą wzrastały obok ich innosprawnych kolegów i koleżanek, budując atmosferę tolerancji i akceptacji, które przeniosą w dorosłe życie. Tolerancyjni i otwarci młodzi ludzie staną się kiedyś pracodawcami, którzy bez uprzedzeń przyjmą do pracy osoby niepełnosprawne, bo każdy człowiek, który ma deficyt w jednym obszarze, staje się wyjątkowy w innym. Wystarczy to zauważyć i wykorzystać ich wyjątkowe talenty, pozwalając zarobić na własne utrzymanie. To znacznie zminimalizuje konieczność wsparcia ze strony Państwa. PROGRAM USAMODZIELNIANIA: nauka codziennego, samodzielnego funkcjonowania przy pomocy PROFESJONALNEGO TRENERA; przysposobienie zawodowe zgodne z możliwościami i talentami osoby niepełnosprawnej; miejsca pracy dla niepełnosprawnych; samodzielne lub wspólne mieszkania dla dorosłych niepełnosprawnych. Nie wszystkie osoby niepełnosprawne muszą mieć mieszkania specjalnie przystosowane. Jedynie osoby z niepełnosprawnością ruchową. Pozostali świetnie odnajdują się w zwykłych lokalach, mieszkając samodzielnie lub w kilka osób wzajemnie wspierających się i uzupełniających swoimi możliwościami; długofalowy program KU DOROSŁOŚCI polegający na możliwości inwestowania przez rodziców w przyszłość dziecka, na dodatkowym ubezpieczeniu gwarantującym specjalistyczną opiekę zdrowotną aż do śmierci, możliwość inwestowania w lokale mieszkalne. I tu potrzebne są możliwości odliczeń od podatku, możliwość przekazywania części własnych podatków na program gwarantujący godną przyszłość dla dorosłych niepełnosprawnych. Możliwości jest bardzo wiele. Panie Jarosławie, na przestrzeni ostatnich lat zabiegałam o godne życie mojego niepełnosprawnego syna Krystiana, starałam się budować szczęśliwy świat dla jego brata Aleksandra, zaadoptowałam córkę, a rok temu zabrałam z domu dziecka nastolatka i pokochałam jak własnego syna. Prowadzę wpływowego bloga, rozpoczęłam akcję społeczną Żółte Drzwi, która promuje miejsca prawdziwej integracji pełnosprawnych i innosprawnych, gdzie każdosprawny jest pełnoprawny. Założyłam grupę wsparcia na facebooku “Z Miłości do Inności”. Każdego dnia przełamuję tabu, łamię stereotypy i przecieram ścieżki. Pokazuję na swoim przykładzie jak cudowni są innosprawni, ile mają światu do zaoferowania, ile można się od nich nauczyć jeśli przestaniemy się ich bać i zamienimy wrogość w ciekawość. Serce mi rośnie, kiedy widzę zagraniczne filmy, gdzie osoby niepełnosprawne uczą się, pracują, zakładają rodziny i funkcjonują w zwykłym środowisku, a społeczeństwo akceptuje je i wspiera darząc szacunkiem i zaufaniem. Nie dalej niż wczoraj dostałam komentarz do takiego filmu. Komentarz przepełniony żalem i goryczą, w którym autor pyta po co pokazuję zagraniczne, piękne filmy dające złudną nadzieję, zamiast zamieszczać polską rzeczywistość pełną rozpaczy, desperacji i beznadziei. A ja nadal wierzę w to, że już niedługo będzie to również polska rzeczywistość. Dlatego pokazuję swoim przykładem jak cieszyć się życiem z dzieckiem niepełnosprawnym, jak kochają dzieci adoptowane, jak można pokochać i zostać pokochanym przez nastolatka z trudną przeszłością. Promuję adopcję, oswajam niepełnosprawność, edukuję w zakresie rodzicielstwa zastępczego. Rozmawiam z młodzieżą, wspieram wychowanków domów dziecka. Pragnę założyć fundację wspierającą dzieci opuszczające te placówki. Marzę o tym, by domy dziecka zamienić na rodziny zastępcze, tak jak dzieje się w wielu innych krajach. Mam 45 lat, 4 dzieci, 2 ręce i tylko 24 godziny w każdej dobie. Czy zechce mi Pan pomóc? Z wyrazami szacunku, Agata Komorowska Matka" Agata Komorowska to samotna mama 4 dzieci, która na co dzień zmaga się nie tylko z niepełnosprawnością syna, ale z samotnym wychowywaniem swoich pociech oraz z depresją. Jej trudna codzienność sprawiła, że zdecydowała się na napisanie i wysłanie listu, który opublikowała także na swoim blogu. Autorka dostała już telefon z pytaniem, czy jej list może zostać przekazany do Ministerstwa Zdrowia oraz Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Trzymamy kciuki, aby ten wzruszający list nie pozostał bez odpowiedzi! polecamy
Synu mój, bracie Antki, dziś jeszcze nienarodzony, bez imienia, bo przecież mialeś być dziewczyną.. piszę bo mam kilka próśb. nie, nie będą wielkie. wcale nie musisz być prymusem. znanym naukowcem. nie przynoś do domu piątek z matematyki i szóstek z w-fu. ucz się jak tam chcesz, byleby jakoś szło. możesz też przynieść uwagę za wybitą szybę w szkolnym oknie. pójdę i zapłacę. możesz jak będę spać, wychodzić na dach ze swojego okna by zapalić po kryjomu. nie musisz grać świetnie i namiętnie na perkusji czy gitarze w męskiej rokowej kapeli.. chyba , że będziesz chciał.. to graj, podłączaj gitarę basową pod wzmacniacz i róbcie z chłopakami próby w garażu. zrobię Im kanapki jak któryś przyjdzie głodny. nie musisz zdać prawa jazdy za pierwszym ani drugim razem. nie musisz prowadzić świetnie prosperującej firmy, zatrudniać wielu ludzi i jeździć dobrym wozem. możesz być listonoszem, drwalem, krawcem.. kim zechcesz. a jak zechcesz być pilotem lub lekarzem, to dołożę wszelkich starań by Ci się udało. nie musisz być świetnym motocyklistą, mistrzem w motocrossie.. noś podarte spodnie, albo sweter w serek z kaszkietem. nie musisz czytać lektur, szukaj streszczeń w internecie. w okresie buntu trzaskaj drzwiami i krzycz, że wszystko robię przeciwko Tobie. proszę Cię tylko o kilka rzeczy.. nigdy w swoim męskim świecie nie zapomnij o Antce. kiedy pójdzie do szpitala rodzić, jedź do Niej z bukietem kwiatów, a po drodze zapytaj co kupić. to nic, że będzie miała od tego męża. a gdyby Go nie miała, to czekaj autem z fotelikiem i zawieź je do domu, bo ja, wiesz, dziś nie wiem, czy mnie wtedy już nie zabraknie.. wcześniej jedź i napal Jej w domu, żeby do ciepłego zajechali. pamiętaj o tym. nie bądź tym bratem, który zadzwoni i zapyta „i Jak siostra? urodziłaś? to gratulacje”. a potem przyjedziesz po tygodniu zobaczyć małego, z pluszowym misiem w prezencie. miejcie swoje tajemnice przed nami. jak usłyszysz, że płacze obok, to wyjdź tym oknem i na tym daszku co łączy Wasze pokoje posiedźcie razem. nawet gdybyście mieli milczeć. a jak będzie już naprawdę wielki smutek z powodu miłości, to wykradnij nam wino z barku i wypijcie razem. tylko mi z tego dachu nie pospadajcie. nie skarż na Nią. bądź w Jej obozie. jak zda egzaminy na studia, to stój ze swoim zespołem rockowym przed uczelnią i zagrajcie Jej a cappella. a kiedy ja z Tatą będę już stara, a Ona przyjedzie umyć nam okna, to znajdź też wtedy czas. przyjedź poczyścić rynny. i nie dla faktu ich czyszczenia, a bycia obok, dzielenia obowiązków nad nami staruszkami. niech to nie będzie tylko na Jej głowie. potem usiądźcie razem na tej starej werandzie, kompotu się napijecie, powspominacie. jakby nie dzwoniła kilka dni, to odezwij się. zapytaj. gdyby zadzwoniła w nocy byś przyjechał po Nią na drugi koniec świata, to jedź, choćby jutro mieli zwolnić Cię z tego powodu z pracy. kiedy będziesz widział, że ma gorsze dni, to weź Jej dziecko do siebie na wakacje, lub gdy przyjdzie Jej na świat druga pociecha, gdy będzie się przeprowadzać.. lub ot tak po prostu. gdyby nam staruszkom trzeba w szpitalu włosy przeczesać, paznokcie obciąć.. ustalcie nad nami jakieś wspólne zmiany, dyżury. nie zostawiaj Jej z tym samej. gdy zrobi coś złego i będzie wstydziła przyznać się do tego przed światem, bądź przy Niej. nawet gdyby świat się przed Nią odwrócił.. bo widzisz ja będę za Nią zawsze.. tylko nie wiem, czy wtedy mnie już nie zabraknie..
Płock. Ten list chwyta za serce. Matka wspomina zmarłego synka w Dzień Dziecka Utraconego Mieszkanka Płocka wysłała do redakcji Petronews wzruszający list, chcąc podzielić się w swoją historią. 15 października przypada Dzień Dziecka Utraconego, a w 2018 r. kobieta straciła swojego synka. Nazywa siebie "matką bezdzietną" i wspomina, że po tym jak dowiedziała się, że jest w ciąży, była "najszczęśliwszą kobietą na ziemi". Mieszkanka Płocka dodaje, że do 14. tygodnia wszytko przebiegało zgodnie z planem, a jej dziecko było zdrowe. Dramat kobiety i jej męża rozpoczął się w czasie kolejnej wizyty kontrolnej, gdy dowiedziała się, że serce jej synka przestało bić. "Szok, niedowierzanie, leki, kroplówki. O 9 rano miałam wizytę u lekarza, niecałe 12 godzin później mój syn przyszedł na świat w szpitalnej toalecie. Tu znowu paradoks, urodził się i umarł… Rozsypałam się na milion kawałeczków" - pisze w liście do redakcji Petronews mieszkanka Płocka. Razem z mężem podjęła decyzję, że ich synek zostanie pochowany w bezimiennym grobie, razem z innymi dziećmi, które zmarły jeszcze przed narodzinami. Co roku, 14 października, czyli jeszcze przed Dniem Utraconego Dziecka, Kuria Diecezjalna w Płocku organizuje dla nich specjalny pochówek - w tym roku odbył się on już po raz 9. - Nasz synek miałby już trzy lata, dla nas to anielskie przedszkole. Chodzimy zapalić świeczkę dla naszego dziecka i innych, którym nie było dane być szczęściem rodziców. To, że znajdują się razem w bezimiennej mogile, nie znaczy, że rodzice ich nie kochali. Nie oceniajcie tych rodziców, którzy wybrali taką formę pochówku. Dla każdego z nich to osobista tragedia, która zmieniła życie już na zawsze. Rodzice aniołków, pamiętajcie, że od naszych dzieci dzieli nas tylko czas… - pisze mieszkanka Płocka w liście do Petronews. Dzień Dziecka Utraconego obchodzony jest od 1988 r., a w Polsce od 2004. Jest poświęcony dzieciom zmarłym przed narodzeniem i tuż po narodzeniu. Czytaj też: Płock. Upadł na oczach żony, przyleciał śmigłowiec. Trzy zgony w podobnych okolicznościach! Czytaj też: Koronawirus? Też, ale zagraża nam również "wirus niewiary". Mocne słowa księży z Płocka Czytaj też: Cztery osoby utonęły w Jeziorze Lucieńskim pod Gostyninem. W końcu doczekały się pamiątki! "Znak od Boga" Sonda Czy pomoc psychologiczna w Polsce jest łatwo dostępna? Tak Niestety nie Nigdy nie korzystałam/em Maciuś przyszedł na komendę podziękować, że żyje
Kiedy Alfonso i Susi usłyszeli od lekarzy diagnozę, że ich nienarodzony syn ma śmiertelną chorobę serca, mogli wybrać aborcję. Wielu rodzicom „niedoskonałych” dzieci proponuje się to „rozwiązanie” w celu rzekomego „złagodzenia cierpienia”. Jednak hiszpańscy rodzice wiedzieli, że życie ich dziecka już wtedy – jeszcze w łonie mamy – jest bezcenne, bez względu na to jak krótko ich synek będzie żyć po porodzie, a zabijanie nie jest właściwą odpowiedzią na cierpienie. Rodzice Alfonso i Susi spędzili ze swoim synkiem, Ismaelem, po porodzie zaledwie dwa dni. Chłopiec urodził się 8 grudnia i został ochrzczony. Zmarł w ramionach mamy. Mama Ismaela napisała do swojego synka poruszający list. „Miałam takie szczęście, że mogłam Cię nosić w swoim łonie przez siedem miesięcy, cierpień z Tobą i dla Ciebie, modlić się do Boga, że być może nie będę musiała się z Tobą żegnać” – napisała w liście. „Kochałam Cię od samego początku, nie przejmując się tym jaki będziesz, ale towarzyszyłam Ci wiedząc jak bardzo strata Ciebie mnie zrani”. Susi opisała swój głęboki smutek, jaki towarzyszył jej i rodzinie po odejściu Ismaela, jednak powiedziała, że mogłaby przejść przez to ponownie – „(…) ból i pustka w moim sercu są ogromne. Ale mogłabym przeżyć to jeszcze raz, żeby Cię poznać, kochać, mieć nadzieję wbrew nadziei, i tulić Cię w ramionach i obmyć Twoją maleńką twarz moimi łzami” – kontynuowała. Jednym z najcenniejszych wspomnień Susi jest chwila, kiedy Ismael otworzył oczy i spojrzał na nią – „Kiedy wzięłam Cię w ramiona, otworzyłeś swoje małe oczka, żeby spojrzeć na mnie, i pokazałeś mi, że wszystko przez co przeszliśmy, było tego warte”. „Moją największym pocieszeniem jest świadomość, że któregoś dnia znowu będę z Tobą, tym razem na zawsze” – podsumowała. „Kocham Cię, mój drogi synu, duszo mej duszy. Jak bardzo zaowocowało Twoje krótkie życie, moje kochanie! Dziękuję Bogu, że mnie wybrał, abym nosiła Cię mój Aniołku w swoim łonie”. Źródło: About the Author: FUNDACJA JZN
wzruszający list matki do syna